Popularne są różnego rodzaju techniki, metody i prądy rozwojowe. Wykorzystywanie ich we właściwy sposób, może faktycznie nam pomóc. Jeśli działanie będzie niewłaściwe, możemy stracić zbyt wiele.
Czy jest nam potrzebny rozwój? W jaki sposób powinniśmy ten temat interpretować? Czy w temacie rozwoju istnieje coś sprzecznego z chrześcijaństwem? Warto, abyśmy w temacie „zbudowani”, postawili sobie kilka ważnych pytań, które pomogą nam zyskać właściwą perspektywę i wejść głębiej w znaczenie tej kwestii.
Rozwój osobisty to zmiana możliwa dzięki odpowiednim metodom, narzędziom oraz informacjom pozwalająca udoskonalić jakość pewnych obszarów życia człowieka. Inna definicja: Wszystkie działania, które sprawiają, że stajesz się lepszą wersją siebie.
Rozwój (budowanie) swojego życia, to poszukiwanie i realizowanie właściwej wersji siebie. Nie jest to sprzeczne z chrześcijaństwem, bo „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz. Na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę„ (Rdz 1,26-27) Naszym zadaniem jest odkryć właściwe piękno, które jest w nas, a które złożył w nas Bóg. Pod wpływem różnych czynników, naszych doświadczeń, obraz bywa często przysłonięty tak bardzo, że sami przestajemy wierzyć w to kim faktycznie jesteśmy. Zamazany obraz, dość, że odbiera nam właściwe rozumienie siebie, to również pozbawia nas pewności, posiadanych przez nas darów – zdolności. Rozwój osobisty umożliwić może nam zrozumienie swojej wartości, odkrycie jej oraz tego, w co zostaliśmy obdarowani, jakie specyficzne zdolności, umiejętności dał nam Bóg.
Rozwój po katolicku, powinien najpierw założyć ścisłą współpracę z Bogiem. To, co jest dużym zagrożeniem różnych metod rozwoju, to postawienie samego człowieka w centrum, bez innego odniesienia. Często metody rozwoju, stawiają akcent na samorozwój, samokontrolę, samopomoc… To utwierdza człowieka w błędnym przekonaniu o samowystarczalności. Skupienie człowieka tylko na nim samym, ale bez duchowości, bez odniesienia do wartości, często może prowadzić do błędnego rozumienia swojej osoby, faktycznej wartości, złego rozumienia sensu i wartości misji własnego życia.
„Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co co ma„. (por. Mt 25, 28-29) Bóg daje zdecydowanie więcej, ale człowiek musi dać też swoje zaangażowanie – chociażby przysłowiowy 1%. Bóg powołał nas do istnienia – mogę zrozumieć to lepiej, właśnie przez osobisty rozwój. Iść za Chrystusem, by w Nim odkryć siebie. On stając się człowiekiem ukazał nam naszą godność – niewyobrażalną wartość. Spotykając Boga, w różnych momentach – historiach naszego życia, odkrywamy w sobie niesamowity potencjał, aby rozwijać siebie, ale też – poprzez rozwój osobisty – pomagać rozwijać się również innym osobom. Myślę, ż zdobyliście już to wyobrażenie, człowieka rozwija się w odniesieniu do Boga, a wszelkie zmiany nie skupiają się tylko na osobie, która się rozwija, lecz owoce osobistego rozwoju, ubogacają również innych, służą im, by w ten sposób wszyscy mogli z tego dobrze skorzystać.
Rozwój osobisty pomaga nam odkryć to, co Bóg w nas złożył, do czego nas przeznaczył i do czego osobiście nieustannie nas teraz powołuje.
Rozwój osobisty prowadzi do wewnętrznego zjednoczenia, zespolenia bardzo wielu i bardzo różnych elementów, które w naszym życiu bardzo często są rozszczepione i nie mające jakiegoś sensownego połączenia. Dobrze jest być wewnętrznie spójnym, ale jeszcze lepiej jest wiedzieć jakie elementy obecne są w naszym życiu i do czego konkretnie one służą. Rozwój po katolicku, to nieustanne odkrywanie zawartych w nas tajemnic, przypisywanie temu co uda nam się odkryć, odpowiedniej roli i wykorzystywanie tego odkrycia w kształtowaniu dalej swojego życia.
Bardzo często w kościele, możemy usłyszeć sformułowania tego typu: stary i nowy człowiek. Są to intrygujące sformułowania, które raz mnie prowokują do refleksji, a innym razem zwyczajnie denerwują. Stary – to określenie człowieka – „który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz”. Nowy – to ten, który ma – „odnawiać się duchem w naszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości”. (por. Ef 4,17-24) Historia biblijna ukazuje dwa symbole, wykorzystując je do ukazania ludzkiej przemiany, dzięki zbawczemu działaniu Boga, który uwolnił nas, dając nadzieję nowego życia. Stąd Adam – stary człowiek, jest obrazem tej sfery naszego życia, od której musimy odejść, zrezygnować, walcząc nie tylko o inną jakość naszego życia, ale rzeczywiście walcząc o nowego człowieka, nowe życie.
Rozwój osobisty w połączeniu z duchowym źródłem, daje nam zupełnie inną, głębszą rzeczywistość – życie staje się procesem, w którym rozwój, to odsłanianie kolejnych kart naszego życia.
W sensie chrześcijańskim, jeśli mam się rozwijać, powinienem czynić to całościowo. Skupienie się na jednej rzeczy, może ale nie musi, degradować inne, co przyniesie więcej problemów, niż oczekiwanych rezultatów. Poszukując dla siebie odpowiedniego sposobu rozwoju, zwróć uwagę na to, czy pozwala ci ona rozwijać się nie tylko jako człowiekowi praktycznemu, mającemu jakieś jedno, czy drugie zainteresowanie, czy pasję, predyspozycję. Rozwój osobisty ma prowadzić cię do rozwoju twojej osoby. Jeśli narysowalibyśmy życie człowieka jako szereg słupków – w którym to rysunku, każdy słupek odpowiadałbym jakiejś dziedzinie twojego życia, to rozwój po katolicku, powinien stworzyć taką sytuację, że z czasem, wszystkie te słupki powinny jednak zmienić swoją sytuację. Rozwój całościowy – tak bym to określił, ma pomóc nam być bardziej świadomą osobą, człowiekiem który rozwija w sobie to wszystko, co o nim stanowi.
Wybierając jakąkolwiek metodę rozwoju, zwróć uwagę nie tylko na jej kierunek, na jej formę, ale czy umożliwia ci rozwijać się całościowo, jako człowiek.