Często można spotkać ludzi, szczególnie młodych, zasłuchanych… Słuchawki w uszach… Wyłączeni ze świata, włączeni w swój własny świat, tak jakby nie chcieli słuchać, ale jednak czegoś słuchali. 

Trudno nawet sobie wyobrazić życie, funkcjonowanie, nie posiadając tej możliwości – słuchania świata, siebie i innych osób. Choć właśnie wkładając w uszy słuchawki, chcemy jakby uciec od zgiełku świata, to chyba jednak coś innego, choć nadal pewnie to ucieczka. Czy mimo wszystko, mamy powody, by coś zagłuszyć, by o czymś zapomnieć, by nie słysząc, nie musieć też czegoś widzieć.

Pierwszy wniosek, który mi się nasuwa, a który może stanowić też pewnego rodzaju niebezpieczeństwo, to skłonność do selektywnego słuchania.

Niektórzy mają słuch selektywny – słyszą to, co chcą słyszeć.

Selektywność wynika nie tylko z fizycznych ograniczeń słuchowych, bo takie też z czasem, z wiekiem się pojawiają, ale również z braku wrażliwości, która jest częstym ograniczeniem dla naszych naturalnych możliwości. Nasz opór może być spowodowany bardzo różnymi argumentami – warto by było się temu, szczególnie przyjrzeć.

Zastanów się: jak reagujesz gdy ktoś cię o coś prosi; jak się czujesz, gdy ktoś cię chwali lub na ciebie krzyczy, wyzywa; jakie są twoje uczucia gdy panuje wokół ciebie całkowita cisza, a jak, gdy pełno wokół ciebie hałasu…? Spróbuj rozeznać te sprawy i szczerze ocenić.

„Łatwiej się słucha tych ludzi, którzy żyją tym, co sami usłyszeli w Ewangelii” – to myśl abp Rysia, która jest zachętą do naszego rozważenia tematu, kolejnej naszej możliwości. Żyj tym, co usłyszysz! To mobilizuje do tego, by słuchając siebie, innych, rzeczywiście usłyszeć. Nie rozumiemy często różnych spraw, ponieważ nie słuchamy w taki właśnie sposób, by usłyszeć. Zbyt pobieżne traktowanie różnych spraw, sprawia, że nie zgłębiamy ich, a więc nie ma w nas wystarczającej uwagi, by rzeczywiście usłyszeć. 

Spotkania z ludźmi, różnego rodzaju rozmowy, są okazją do ocenienia kondycji możliwości, jaką jest słuch. Niezależnie, czy żyjesz w małżeństwie, czy jesteś osobą samotną lub księdzem, siostrą zakonną, masz zawsze i okazje i kogo słuchać. Czy ci, którzy w jakiś sposób są przy nas, są we właściwy sposób przez nas wysłuchani? 

Lubię słuchać różnych konferencji, bo odnajduję w nich jakieś nowe spojrzenie, różne inspiracje. Dzięki temu, co usłyszę, mogę ukształtować swoją jakąś sytuację, wprowadzić jakieś działanie, wyznaczyć sobie jakiś fizyczny, duchowy cel. Pewnie wielu z was słucha i ogląda wiele różnych materiałów w internecie, ale zastanówcie się, co z tego pozostaje, co udaje się wam z tym zrobić w naszym życiu. Słuchanie powinno być aktywne – wysłuchujemy kogoś, ale również działamy. Nie powinniśmy słuchając, pozostawać obojętnymi.

Jak rozwijać w sobie tą szczególną możliwość, którą posiadamy? Co dzięki niej możemy osiągnąć, zrealizować?

Pierwsze zadanie, które warto sobie postawić, by rozwijać tę możliwość, to zwrócić uwagę na to, czego słuchamy. Warto mimo nawet czasowych ograniczeń, zorganizować sobie często taki czas, aby wysłuchać czegoś pożytecznego dla naszego życia – jakiegoś kazania, konferencji, świadectwa…

Drugie zadanie o którym pomyślałem to „być mikrofonem” – sprawić, by te pożyteczne dźwięki, które nas otaczają, miały szansę do nas dotrzeć. Byśmy uchwycili dźwięki swojego serca, innych osób i się do nich odnieśli. Walczyć z obojętnością, pustym słuchaniem, ale nie wysłuchiwaniem. Musimy niektóre dźwięki wzmocnić w naszym życiu, by mogły przetrwać różne sytuacje, by mogły nas zmobilizować do jakiejś reakcji. Jeśli coś w nas zaistnieje, jest szansa, że to, co usłyszymy stanie się czymś fizycznym – konkretnym działaniem. 

Uważne słuchanie plus nasze dłonie i nasz wzrok, sprawią, że kolejne rozwijane w nas możliwości, rozwiną nasze życie i przyczynią się do powstania kolejnego dobra i być może do rozwinięcia kolejnych, nowych możliwości.