Życie nie jest oczekiwaniem, ale przeżywaniem każdego dnia, każdej godziny… Jak tą rzeczywistość faktycznie przeżyć, wprowadzić w rytm normalnej codzienności?

Rytm życia każdego z nas jest pewnie bardzo różny, choć wszyscy mamy pewnie wspólne punkty, które pewnie w różny sposób wykorzystujmy. Co pomaga nam lepiej wykorzystywać nasze życie? Co sprawia, że w niektórych momentach zbyt wiele tracimy lub nawet zaprzepaszczamy? Myślę, że bardzo duży wpływa ma na nasze pozytywne nastawienie, lub niestety, jego brak.

Powróćmy, do znanego nam już fragmentu, który ma nas w tym czasie inspirować, motywować i działać na nas. Mk 16,2 – „Wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia przyszły do grobu, gdy słońc wzeszło” Nurtuje mnie najpierw godzina. Możemy ocenić, że stało się to około godziny pierwszej według zegara używanego wówczas przez Żydów, bo godzina ta związana jest z początkiem dnia. Odpowiada to w przybliżeniu godzinie szóstej, licząc czas według zegara współczesnego. Skoro było już widno, to znów wskazuje na godzinę – mniej więcej około siódmej.

Wczesna pora, dzień świąteczny – musi być coś w Marii Magdalenie i innych kobietach, że są tak niespokojne i już od wczesnej pory, biegną do grobu. Jest w nich jakiś pośpiech, miłość i niecodzienne zaangażowani, które przyśpiesza ich działanie. Pomyślmy, co w nas wywołuje takie właśnie nastawienie. W jakich sytuacjach angażujemy się bardziej, niż normalnie. Czy są w ogóle takie sytuacje, których nie możesz się doczekać, które pragniesz, by jak najszybciej się wydarzyły?

Postawie Marii Magdaleny nadał bym tytuł: „Wyjść naprzeciw”. Wydaje mi się, ż nic zewnętrznie nie przynaglało jej do takiego działania, tylko wewnętrzne nastawienie. A może to też działanie Boga? Jej działanie jest bardzo indywidualne, mówi nam bardzo wiele o niej samej – to jej osobiste zaangażowanie. Nikt inny, tak wcześnie nie postanowił iść do grobu Jezusa – tylko te kobiety, a wśród nich Maria Magdalena. Musiało ją zmotywować coś bardzo ważnego, silnego, co sprawiło, że właśnie w taki sposób, a nie inny postąpiła.

Zastanawiam się, co mogłoby mnie skłonić do tego, aby wyjść naprzeciw jakimś sprawom, aby zainicjować jakieś zajęcia, by spotkać się z kimś, by zmienić swoje nastawienie, by się nawrócić, by zacząć inaczej myśleć, by zacząć coś realizować w inny, niż dotąd, sposób. Warto abyśmy się nad tym mocno zastanowili – jakie sytuacje czekają na ciebie (na nas), co wymaga tylko naszego zaangażowania, bez którego w naszym życiu, nie będzie mogło się coś rozpocząć, coś zaistnieć.

Życie nie powinno być tylko oczekiwaniem na kolejne wydarzenia w naszej codzienności, na kolejne okazje, szanse…, które dobrze by było, gdyby się nadarzyły. Jeśli chcielibyśmy liczyć tylko na szczęście, na to że się coś nadarzy być może, moglibyśmy nie przeżyć większości sytuacja z naszego życia. To jednak właśnie, nasze osobiste „wyjście naprzeciw” wielu, różnym sprawom, może dać początek lub dało już początek historiom ważnym naszego życia. One nigdy nie będą takie, jakie powinny być, jeśli w nich nie będzie nas, nie będzie naszej osoby, naszego myślenia, naszych uczuć, naszego zaangażowania. Może się wkraść myślenie, że nie mamy na coś większego wpływu, lub w ogóle. Możemy zacząć wierzyć w to, że nic o nas nie zależy, że jesteśmy zbyt słabi, aby to od nas wziął się początek jakiegoś wydarzenia. Może złościmy się, albo śmiejemy już, gdy słyszymy, że jakaś osoba zrobiła coś, o czym my wcześniej, już myśleliśmy, ale z jakichś powodów nie daliśmy początku, życia tej sprawie w naszej codzienności. A ktoś inny to zrobił! Zdarzało ci się już kiedyś coś takiego?

„Wyjść naprzeciw” – czyli, dać początek jakiejś sprawie w twoim życiu. Podjąć się konkretnego działania; zainicjować coś; dać szanse jakiejś sprawie. Nic nie powinno stanąć nam na drodze w tym, byśmy chociażby spróbowali. Możemy mieć niekiedy mnóstwo żalu, bo czegoś nie spróbowaliśmy, bo nie wyszliśmy czemuś naprzeciw.

„Wyjść naprzeciw” to nie tylko inicjowanie czegoś z naszej strony, to niekiedy po prostu właściwe wykorzystanie tego, co obecne jest na drodze naszego życia. Przyjąć zaproszenie… skorzystać z danej nam możliwości. To również, moim zdaniem, wyjście naprzeciw.

Temat „nadszedł czas”, kojarzy mi się właśnie z takim rozeznawaniem swojego życia, tych przestrzeni, w których mamy, powinniśmy, wyjść naprzeciw. Może potrzebujesz mobilizacji, ostatecznego przekonania, wyobraźni, które w konkretnych sprawach będą ci mówiły – już czas! Czas najwyższy. Może to cichy szept póki co, który słyszysz już od dawna w jakiejś kwestii. Dlaczego zwlekasz? Dlaczego to odkładasz?

Niekiedy musi w nas coś dojrzeć. Musimy poniekąd dojść do punktu wrzenia, kiedy to będziemy mieli całkowitą pewność, że nadszedł czas. Bywają jednak sprawy, które nie osiągną być takiego punktu, a mimo wszystko coś powinniśmy zrobić, jakoś zadziałać.

Prowokujmy zatem jakieś sytuacje, by już zaczęły funkcjonować w naszym życiu. Wystarczy zacząć i szukać dalej sił, motywacji i możliwości, aby jakąś spraw ostatecznie doprowadzić do końca.

Jak myślisz. Co obecnie czeka na ciebie, na twoją inicjatywę? Czy jest coś, czemu moglibyście dać dostęp do swojego życia i uprzywilejowane miejsce na liście zadań do wykonania, jak najszybciej?