Wstań

Niekiedy bardzo różnego rodzaju słowa, zapadają mi bardzo mocno w pamięci i przez cały dzień krążą w myślach przypominając się w najmniej oczekiwanych momentach. Niekiedy jest to słowo jakieś osoby, z którą chwilę gdzieś rozmawiam, niekiedy jakiś cytat z książki, a najczęściej są to słowa z Ewangelii, którą codziennie rozważam. To, co jest rzeczywiście niebywałe w słowach, które do nas docierają, to fakt, że nawet nie spodziewamy się tego, że ich działanie będzie/jest tak mocne. 

Pewnego dnia, w fragmencie Ewangelii na ten konkretny dzień, przeczytałem słowa: „Młodzieńcze tobie mówię wstań” (por. Łk 7,11-17). I od samego początku, gdy czytałem ten fragment, bardzo mocno poruszyło we mnie coś samo słowo „wstań”. Nie potrafię wytłumaczyć sobie po ludzku, dlaczego akurat to słowo stało się dla mnie ważne i dlaczego właśnie ono do mnie w jakiś sposób wyraźniej przemówiło. Chodziłem przez cały dzień i w wielu sytuacjach pojawiało się jak refren słowo: „wstań”. Najciekawsze, że słowo to pojawiało się w różnych kontekstach sytuacji z różnym brzmieniem. Niekiedy jako słowa zachęty – delikatny szept, budzący zastanowienie. Innym razem pojawiło się jako wykrzyczane z wieloma wykrzyknikami na końcu WSTAŃ !!!!!!!!!! Jeszcze innym razem, jak taki dźwięk komara, uporczywy i nie dający odpocząć dźwięk; wstań, nio wstań, nio dalej wstań… Tak wiele przeróżnych myśli, wątków, zdarzeń… i wciąż jedno to samo słowo: „WSTAŃ”. Bardzo ciekawy dzień i wiele ciekawych myśli krążyło wokół tego słowa.

Zauważyłem, że słowo to zachowywało się jak rzeka na rozwidleniu  – szło w dwóch kierunkach: wstań… z czego mam wstać? i wstań… do czego mam wstać?

1. z czego mam wstać?

Bywa, że niekiedy wciągu dnia dopada nas marazm i nie chcemy niczego się podejmować i wówczas słowo wstań, jest zachętą do opuszczenia obecnej sytuacji, zachowania i wprowadzenia małej zmiany.

Niekiedy samo zmęczenie powoduje, że jesteśmy zniechęceni, brak nam chęci, bo nie widzimy rezultatów naszego działania. Często zdarza się, że pozostajemy w postawie biernej – „leżymy, siedzimy” nie podejmując żadnej inicjatywy. Wydaje się wtedy bardzo uzasadnione słowo „Wstań”, choć tak niechętnie chcemy je wówczas usłyszeć.

Niekiedy nasze pragnienia, marzenia są przygaszone, jakby nam na nich już za bardzo nie zależało i słowo „wstań”, staje się mobilizacją do wzbudzenia w sobie początkowych motywacji i zapału.

Niekiedy słowo „Wstań” pojawia się w sytuacjach kiedy wydaje nam się, że mamy pustkę w głowie i że nie zrodzimy żadnego rozsądnego pomysłu. 

2. do czego mam wstać?

Nikt raczej nie wymaga od nas abyśmy wstali, żeby tylko wstać. Raczej zachęta, mobilizacja, czy żądanie – wstań, jest znakiem, że mamy przejść do działania. Wstać, aby podjąć się jakiejkolwiek inicjatywy, choćby najmniejszej, aby nie wpaść w rutynę, stagnację i obojętność.

Nie ma chyba momentów, w których nie moglibyśmy podjąć się jakiegoś działania, choćby najmniejszego. Wstań, ze strony Chrystusa jest wezwaniem do udziału w Bożym planie; do zaangażowania się na rzecz jakiejś wartości. W Bożym planie nie ma „zastoju”, tam zawsze coś się dzieje i zawsze nasza obecność i aktywność jest mile widziana.

Od samego początku dnia, mamy wyraźny znak, że powinniśmy wstać do życia. Fizycznie po przebudzeniu, choć nam się nawet nie chce, wiemy doskonale, że musimy wstać, aby podjąć się kolejnego dnia i zadań w nim oczekujących na nas. Ale tak naprawdę każda chwila naszego życia jest zaproszeniem by wstać do życia. To w czym uczestniczymy nie musi wyglądać jak wygląda. Nasze powstanie… może również oznaczać podniesienie wartości każdej przeżywane chwili; podniesienie zaangażowania w jakieś zadanie… 

To niezwykła prawda, jak jedno słowo, które zapadnie nam niekiedy w głowie, z jakiegoś powodu, przechodzi przez duszę, wiarę, serce… Warto, abyśmy nie byli obojętni wobec przynajmniej tych twórczych słów, które do nas docierają.