Rutyna, przyzwyczajenia, są często zgubne i prowadzą nas w niewłaściwą stronę. Gdy coś się zburzy, uświadamia nam to niekiedy, że musimy w końcu dokonać zmian w swoim życiu. Nie jest to łatwe, choć wiemy, że jest to konieczne. Może właśnie nadszedł czas na to, byśmy sami zburzyli jakiś mit, zburzyli jakiś obraz.
Prost rozwiązania i skróty myślowe, w ostatnim czasie wygrywają z rozsądną i głęboką dyskusją i dialogiem. Dlaczego tak jest? Chcielibyśmy, by świat był prostszy, mniej złożony, a sytuacje życiowe by miały mnie wymagań i oczekiwań. Świat czarno — biały? Wydaje mi się, że dzisiejsze poglądy idą właśnie po przeciwległych biegunach, dlatego wielu, którzy są wrażliwi, próbując odnaleźć się w tej rzeczywistości, odczuwają ogromne zagubienie. Niestety łatwo dziś popaść i poddać się ciemności osądów i opinii, beznadziei i marazmowi, wątpliwościom i wyrokującym pytaniom. Nadzieją na ten czas, jest powrót myślą i rozważaniami do obrazu spotkania Jezusa z Samarytanką.
PIERWSZA MYŚL — Bądź świadom obecności Chrystusa przy tobie. To On najpierw wszedł w świat Samarytanki. Przeniknął do życia Samarytanki, wyczekując tego momentu spotkania. To Jezus pokonuje niejako wszelkie bariery, które istniały pomiędzy Żydami a Samarytanami. To On przełamał schemat uprzedzeń wobec kobiet i pierwszy się odzywa i to nie z wyższej pozycji, ale jako Ten, który jej potrzebuje. Benedykt XVI nazywa Boga w tej sytuacji „SPRAGNIONYM”. On pragnie naszej wiary, naszej miłości. Pragnie spotkania duszy, która jest obumarła i stęskniona sensu. Zdziwienie powracających uczniów potwierdza wyjątkowość tego wydarzenia – (w.27) – „Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Jednakże żaden nie powiedział: Czego od niej chcesz? – lub: – Czemu z nią rozmawiasz?” Dziś wiele spraw, również w nas dziwi i niekiedy nie rozumiemy zachowań ludzi, którzy odstają od rutyny i schematów. Nie zawsze też próbujemy zrozumieć motywy działających tak osób. Chrystus zburzył pewne wyobrażenie, pewien schemat. Czy mam Go określić mianem buntownika, wywrotowca? Jego postawa raczej zmusza do zastanowienia — czy dotychczasowe działanie, było właściwe, czy było jednak wykrzywieniem jakiejś rzeczywistości? Możemy wpaść w pułapkę schematów – „Tak powinno być, bo zawsze tak było…” albo „Nie wypada tak postępować… nie przystoi…” To pierwsza sytuacja w tym fragmencie, gdzie dostrzegam zaproszenie do przełamywania niewłaściwych lub niewłaściwie rozumianych schematów.
My również musimy niekiedy opuścić „wygodę” swojej krainy, wygodę schematów i rutyny, z którymi realizujemy naszą codzienność. Nie bójmy się przekraczać siebie, by wyjść poza obowiązujące ramy, dziwne przekonania i rozwiązania. By można było to zrobić, trzeba być faktycznie wewnętrznie wolnym. Jezus robi to ze względu na Samarytankę, a nie dlatego, że historia mówi co innego, czy co „ludzie powiedzą”. Myślę, że to zachęca nas również do tego, abyśmy spojrzeli na swój obraz Boga, na własne wyobrażenie i obiektywnie ocenili, czy są one zgodne z prawdą.
DRUGA MYŚL — Samarytanka burzy mur w sobie. Przychodzi do studni o porze, w której wiedziała, że nikogo nie spotka. Unika towarzystwa ludzi. To jest jej godzina. Godzina, w której przychodzi do studni, to ta sama pora, o której Chrystus umrze na krzyżu. Czy to spotkanie, to przedsmak momentu miłosierdzia? Myślę, że pora spotkania nie jest przypadkowa i to kolejne potwierdzenie tego, że miłosierdzie większe jest od uprzedzeń, silniejsze od wszelkich barykad zbudowanych wokół ludzkich serc. Samarytanka bardzo powoli, ale odsłania nieświadomie swoje serce przed Jezusem, ze względu na to, w jaki sposób, słowami i działaniem, Jezus burzy jej obraz o niej samej. Prawda na swój temat, w której trwasz, którą często w niezrozumiałych powodów chronisz, może okazać się kłamstwem, w którym tkwisz, które cię w nieświadomy dla ciebie sposób, ogranicza cię i zniewala. Jezus w rozmowie z Samarytanką, powoli ją uwalnia z tych ograniczeń, odsłania przed nią prawdę, która jest w niej samej, a którą ukrywa przez różne doświadczenia swojej codzienności. Jej chodzenie do studni po wodę, symbolizuje życie pełne rutyny i rezygnacji. Wszystko się zmienia tego dnia, dzięki rozmowie z Jezusem, która tak dotknęła Samarytankę, że zostawiła swój dzban i pobiegła do miasta, głosząc innym: (w. 29) – „Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?”
TRZECIA MYŚL — Zostawiła swój dzban. Dzban to symbol tego wszystkiego, co z pozoru wydaje się ważne, ale co traci wartość wobec miłości Boga. Codziennie podróżuje do studni, aby napełnić dzban wodą i wrócić do codziennych zajęć. Może ta czynność trwa już od bardzo wielu lat i wciąż Samarytanka nie odnajduje tego, co dla niej jest najważniejsze. Może jej pragnienia, oczekiwania, plany, nie dają jej wystarczającego poczucia sensu. Wciąż powraca do studni, bo (w.13) – „Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął”. Na czym polega zburzenie obrazu w tej sytuacji? Wydawałoby się, że mamy czymś konkretnym napełnić pusty dzban — może dobrymi pragnieniami, uczynkami, może swoją ofiarności lub pobożnością. Nic takiego! Wszystko to traci jakąkolwiek wartość wobec Boga i Jego miłości. Nie powinniśmy przywiązywać się do jakichś spraw, a na pewno od nich nie powinniśmy czegokolwiek uzależniać — np. swojej radości, naszej wiary… Jezus niszczy to wyobrażenie — że muszę napełnić dzban. W rozmowie z Samarytanką sprawia, że w niej, w jej osobie, On sam rozbudza źródło. To On w niej jest Źródłem. Nic na zewnątrz, tylko Jezus przyjęty realnie i osobiście do swojej codzienności, do mojego życia, wzbudza we mnie źródło – (w.14) – „Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu„. Dlatego projekt, który realizuje w tym miesiącu, polega na wrzucaniu do dzbana tylko moich pytań. Odpowiedzi natomiast będą rodzić się we mnie. Mój dzban z pytaniami i innymi rzeczami, jestem gotów już pozostawić, by On — Jezus, stał się we mnie żywą odpowiedzią.
PYTANIA DO DALSZEJ REFLEKSJI:
Czy jesteś gotów/a zostawić swoje schematy, rutyny?
Jakie wyobrażenie Boga nosisz w sobie?
Czy jesteś komuś w stanie zaufać i zburzysz mur wokół swojego serca?
Czy uzależniasz od czegoś (w dzbanie) swoje życie?