image
(różaniec, który wręczano osobom, które zapragnęły rozmowy z ewangelizatorami)
ewangelizacja
 
Kościół pełen inicjatyw, w taki sposób można ostatnimi czasy, szczególnie określi jego działanie. Wzmożona ilość różnych inicjatyw odbywa się często, gdy na horyzoncie istnieje jakiś szczególny moment, element. Ostatnie wydarzenia,kanonizacja JPII i JXXIII, stały się okazją do zorganizowania festynu, który miał miejsce również w Inowrocławiu, a przygotowany przez parafię Zwiastowania i tamtejszą młodzież. Nie było mi dane w tym uczestniczyć w kwestiach organizacyjnych, ale przyglądałem się efektom i sam byłem ciekaw podejścia różnych osób, szczególnie młodzieży, której zadaniem było ewangelizowanie różnych osób, które spotkały, gdy krążyły po terenie, gdzie odbywał się ów festyn.
 
Zbawną, aczkolwiek, dla mnie ciekawą sytuacją był moment, kiedy takie osoby podeszły do mnie, wiedząc oczywiście, że jestem księdzem, żartując trochę próbowały coś przekazać. Wiem, ewangelizowanie, czy reewangelizowanie księdza, może być trudnym zadaniem. I pewnie te osoby podeszły do mnie trochę na zasadzie żartu, nie sądząc, że mogę to traktować poważnie i również w formie żartów, zbijać ich pewne argumenty, które niekiedy już przestają przekonywać innych. Dyskusja pt. „no ksiądz wie, przecież ksiądz to rozumie… itp.” wskazuje, że często pojawiają się nieuzasadnione obawy porozmawiania z księdzem na temat wiary. Był to moment – szansa… Niekiedy księża przyzwyczajają się do tego, że to oni wciąż ewangelizują w różny sposób, ale nikt nie myśli o tym, aby z „młodzieńczym zapałem, entuzjazmem wiary” podejść do księdza i podzielić się tą radością wiary. Była to okazja… niestety przez młode osoby niewykorzystana. Nie poddaję się i liczę, że po przeczytaniu tej mojej krótkiej refleksji i ich świadectw, również oni zauważą, jak ważne jest to, aby dzielić się swoją wiarą, przeżyciami i doświadczeniami z księżmi, którzy – uwaga, uwaga, niekiedy potrzebują również odpalenia nowej iskry wiary, wywołanej przez młodzieńce serca osób, które w inny, właściwy dla siebie sposób, odkrywają i budują relację z Bogiem.
 
Ewangelizacja – czym ona jest? Trudno w skrócie powiedzieć wyczerpująco. Dla mnie ta chwila rozmowy z młodymi ludźmi, była okazją uświadomienia sobie bradzo prostej odpowiedzi na to pytanie. Ewangelizacja, to zaświadczenie o radości wiary, przeżywanej w osobisty sposób; przekazywanie innym doświadczeń związanych z modlitwą, Eucharystią, ogólnie rzecz biorąc doświadczeniem płynącym ze spotkań z Chrystusem. Wiem, że ewangelizacja nie jest przekonywaniem, choć i tak efekt – owoc, może się pojawić, czy szukaniem szokujących doświadczeń aby zaintrygować inną osobę. Wiara jest osobistym sposobem kochania Boga i trudno o tak bardzo osobistej sprawie niekiedy mówić, ale cieszę się, że młodzi, których spotykam często na swojej drodze, odważyli się do ewangelizacji, do dzielenia się swoimi doświadczeniami, spotkaniami z Chrystusem. 
 
Zachęcam do spojrzenia ich oczyma, na to, co przeżyli, czego doświadczyli i czym pragnęli się podzielić z osobami, które spotkały, zaczepiły, z którymi próbowali podjąć rozmowę. Są rzeczywiście te osoby bardzo dzielne, że podjęły się takiego zadania – ewangelizacji i za to też serdecznie im dziękuję. Mimo wszystko, w jakiejś mierze, ich ewangelizacja zadziałała również na mnie.
 
 
—> świadectwo Pauli
 
Ewangelizacja Inowrocławia? To tak, jak zderzenie dwóch odległych światów. Pierwszy- ten, który poznał Miłość Boga. To ten, który chętnie dzielił się swoimi doświadczeniami poznania Jezusa. To ten, który radował się kanonizacją papieża. To ten, który odmówił z nami dziesiątkę różańca, który chwilę wcześniej otrzymał. W końcu to ten świat, który obiecywał modlitwę za dzieło Nowej Ewangelizacji, za nas, a przy tym okazywał wiele ludzkiej życzliwości i uśmiechu. Drugi świat, to ten zamknięty. To ten, który boi się dialogu, a nawet przyjęcia podarunkowego różańca. Świat ten nie poznał Boga, Jego zdrojów łask i miłosierdzia. Kilkukrotne odmowy dialogu z pewnością nie były straconym spotkaniem. Krótkie słowa na pożegnanie „Jezus i tak Was kocha” zdecydowanie pozostawiły chociażby najmniejszy ślad w pamięci. Jeśli nasza inicjatywa przemówiła nawet do jednego przechodnia, to osiągnęliśmy sukces i ufam, że tak się stało. W końcu naszym zadaniem nie jest zbawienie świata, ponieważ to już zrobił dla nas nasz Pan – Jezus Chrystus. 
 
Spacerując po solankach spotkaliśmy starsze małżeństwo, trzymające się za ręce. Zaczęliśmy rozmowę, pytając się co i z jakiej okazji dzieje się przy Muszli Koncertowej. Gdy Państwo udzielili nam wyczerpującej odpowiedzi dotyczącej festynu i kanonizacji papieża, zapytaliśmy się o wiarę w Boga, po czym wszyscy podzieliliśmy się świadectwami Bożego działania w naszym życiu. Następnie opowiedzieliśmy o Szkole Nowej Ewangelizacji, o młodych, którzy działają w naszym mieście, ofiarowaliśmy różańce, pomodliliśmy się oraz zaprosiliśmy na wieczorną Eucharystię i procesję światła. Po końcowych słowach pożegnania i życzeń wszystkiego dobrego poszliśmy dalej rozmawiać i świadczyć innym o Jezusie.
 
–> świadectwo pewnej osoby
 
Przepasz mnie Panie i poprowadź tam, gdzie ja pójść nie chcę… Ewangelizacja…. Tak często mówimy o tym, że jest ona niezmiernie potrzebna Kościołowi, że Kościół powinien wychodzić do ludzi… Nie pierwszy raz miałam do czynienia z Ewangelizacją w takim wymiarze, kiedy to wychodzimy do ludzi aby głosić podstawowe prawdy wiary, jednak za każdym razem kiedy wracam „po ewangelizacji” a tak naprawdę dopiero ją zaczynając, bo przecież nie kończy się ona na jednym dniu, a raczej powinna być wpisana w życie każdego z nas, uczę się czegoś nowego. Ewangelizacja to czas ogromnej łaski. Za każdym razem zastanawiam się czy chociaż w połowie dałam tyle ile otrzymałam, ale przechodząc do konkretów… Po raz kolejny On pokazał mi, że jestem narzędziem, że nie mam być „nad-narzędziem” że im mniej mnie w tym wszystkim tym więcej Jego… Znowu zrozumiałam że wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia, że bariery które są dla mnie często nie do pokonania, On pokonuje bez najmniejszego trudu. Za każdym razem kiedy wychodzimy i rozmawiamy z ludźmi tak jak ja już wspomniałam dostępujemy ogromnej łaski… Zacznę od „dwójek ewangelizatorskich” chodzimy dobrani w dwójki i podczas kiedy jedna osoba rozmawia, druga modli się za tą pierwszą. Mój duet był piękny, kiedy rozmawiałam niemal namacalnie czułam modlitwę Ady, czułam jej ogromne wsparcie i w tym momencie na początku rozmowy już wiedziałam, że stoimy tam we trójkę- Duch Święty, Ada i ja… Bardzo bałam się tej ewangelizacji, pomimo pokoju w sercu, który czułam już od samego początku, od kiedy rozpoczęliśmy modlitwą uwielbienia. Piękne była też świadomość, że w pewnym sensie dopełniamy się z Adą, cech, które ma Ada brakuje mnie i na odwrót. Ta pewność i fakt, że doskonale wiedziałam, że przeżywamy to wspólnie, choć na inne sposoby, była piękna. Z każdą Ewangelizacją uczę się kochać i każda Ewangelizacja pokazuje mi, że jest to głównie rozmowa. Pochylenie się nad każdym tym człowiekiem, stanie się sługą każdego z nich. Pokazanie im miłości, którą daje nam Jezus Chrystus i wzbudzenie potrzeby tej miłości w ich sercach. Każde takie wyjście pokazuje mi też, że warto jest zaczynać rozmowy od prostych rzeczy, chociażby od rozmowy o podwyższeniu ceny ziemniaków :D Lecz kiedy pochylam się nad tym widzę, że właśnie tego uczy nas też Jezus Chrystus, zaczynania od prostych rzeczy i uczenia się wierności w nich, abyśmy potem mogli przejść do rzeczy wielkich. Ta ewangelizacja ukazała mi też po części tajemnicę człowieczeństwa Syna Bożego. Tego, że stał się człowiekiem i przytaczając słowa z jednej konferencji: (ks. Pawlukiewicz) Eucharystia 2000 lat temu biegała Maryja pomiędzy garnkami, a rozmowy jezusa z Matką wcale nie wyglądały wten sposób: -Jezusie, Synu Dawida, co chcesz na śniadanie?- Maryja – Domie Złoty, Wierzo z Kości Słoniowej, kakao- Jezus Tak samo było na Ewangelizacji, pomimo tego że czujemy obecność Ducha Świętego jesteśmy posłani po to aby być blisko ludzi, najbliżej jak się da, aby ich słuchać, wejść w ich codzienność, aby pokazać im, że w właśnie w tej szarej codzienności może być uświęcony Jezus Chrystus. Że nasza wiara nie kończy się na niedzielnej Eucharystii, spowiedzi raz w miesiącu i paciorku rano i wieczorem. Że nie zrozumiemy tego co się wokół nas dzieje jeśli naszej codzienności nie przeniknie Zbawiciel. Przypomina mi się jedna sytuacja z dzieciństwa, kiedy to ksiądz chodził po kolendzie, a mama mojej przyjaciółki jest nauczycielką i nie miała czasu na to, aby posprzątać, więc cały bałagan wepchnęła do jednego pokoju, dziecięcego i w momencie w którym ksiądz pobłogosławił moja przyjaciółka <miałyśmy wtedy może po 5 lat> zapragnęła pokazać księdzu swoje rysunki więc żwawo chwyciła go za rękę i zaprowadziła do pokoju w którym miała swoje dzieła, tego pokoju w którym był największy bałagan. Ta sytuacja dopiero teraz podczas rozmów z ludźmi do których zostałyśmy posłane tak wiele mi pokazała. Jako dzieci zupełnie na inne rzeczy zwracamy uwagę i pomimo tego że w pokoju był bałagan, dla mojej przyjaciółki istotne były rysunki. Tak samo jest z Jezusem… Jako dzieci wprowadzamy go bez trudu w zakamarki naszych serc nie patrząc na to czy jest tam bałagan, mając doskonałą świadomość tego, że nie bałagan jest najważniejszy… Jednak jako dorośli tracimy poczucie wartości, a bałagan którego się wstydzimy nie pozwala nam wpuścić Chrystusa, tracąc jednocześnie wiarę w to, że tylko On jest w stanie pokonać nasz bałagan. Tak samo wyglądała ta ewangelizacja… Miała pokazać ludziom, że nie bałagan jest najważniejszy i że nie ma takiego, którego on nie posprząta. Że najważniejsza jes miłość. Że wszystkie te rzeczy które wcześniej zrażały ludzi z którymi rozmawiałyśmy nie mają znaczenia w obliczu Jego miłości. Że jeśli zwrócimy się ku Zbawcy, zrozumiemy, że rzeczy, które wcześniej zdawały nam się udowadniać, że Boga nie ma, tak naprawdę nam go pokazują. To był/jest błogosławiony czas!