Niekiedy wystarczy rozejrzeć się dookoła siebie, by dostrzec w życiu innych osób, albo nawet we własnym życiu, takie doświadczenia, które aż włosy na plecach jeży… Zatrważające są niektóre doświadczenia, które widzimy, przeżywamy. Ludzie, którym na czymś (czymkolwiek) zależy, poszukują właściwych rozwiązań, postawy, która będzie odpowiadać konkretnemu wydarzeniu. Pragniemy uzdrowić jakąś sytuację, bądź relacje z jakąś osobą. Możemy przyjąć postawę winnego i wszystkiemu się poddać; możemy przyjąć postawę sprawiedliwego i walczyć w imię własnej wolności i sprawiedliwości; ale możemy również przyjąć jeszcze wiele innych postaw. Jak mam postępować, jak podjąć się dialogu, który będzie konstruktywny, a więc nikogo nie zrazi, nie zniszczy ambicji i celów, a jednocześnie przyniesie jakieś sensowne zmiany. Góruje nad tym wszystkim na pewno słowo „dialog” i to słowo powinno wyznaczać środki, cele i sposób postępowania. Przynajmniej pięknie by było, aby się nim kierować i uznać to słowo za cel, każdej sytuacji.
W sytuacjach trudnych, niekiedy skrajnych, zamiast rozmawiać, wyrzucamy z siebie wszystko, cały gniew.
Kumulujące się w nas sytuacje, które później z siłą bomby nuklearnej wyrzucamy na drugą osobę świadczą o tym, jak ów sytuacje w nas pracują, że nie znalazły dotychczas swojego rozwiązania, a jedynie drzemały, oczekując jakiejś sytuacji, by wypłynąć. Powstrzymywanie gniewu, rozmów o jakiś sytuacjach, najczęściej objawia się tym, że góra trudności narasta, aż pokona osobę, która pragnęła w jakiś sposób wszystko ukryć. Metoda mało stabilna, a w rezultacie, w rzeczywistości nic nie dająca. Jeśli nie rozwiązujemy jakiś spraw, nie stawiamy im czoła, to tylko pozór rozwiązania. Samo nie mówienie, nie zastanawianie się nad czymś, nie jest oznaką rozwiązania. Ów ból, gniew, złość, krąży po naszym ciele, jak krew, która wyszukuje żył – kanałów, po których może krążyć. A nawet ona, gdy odnajdzie na swojej drodze, otwarte miejsce, bez żadnych trudności wypłynie.
Czy rację ma ten, kto jest silniejszy; bądź osoba, która ma więcej nam do zarzucenia?
W próbach rozmowy, które często stają się kłótnią, albo monologiem jednej ze stron, nie chodzi często tak naprawdę o rozwiązanie danej kwestii, ale o demonstrację siły. Kto ma rację, kto ma więcej argumentów (mniej lub bardziej sensownych) wygrywa? Kolejny pozór, którym próbujemy się podbudować, a przede wszystkim nasze osłabione „ego”. Dzieci, które nie potrafią ciepłymi słówkami, albo uroczą miną przekonać rodziców do czegokolwiek, w ostateczności, posługują się innymi metodami, bardziej dramatycznymi: wrzask, tupanie nogami i udawanie, że osoby, które do nich mówią, są niesłyszane. Demonstracja siły… Osiłek, który nie potrafi intelektualnie porozumieć się z drugą osobą, będzie stosował wobec niej zastraszenie, albo swoją siłę. Będzie zadowolony, spełniony, gdy jego ofiara będzie leżeć na deskach podłogi, z rozwaloną twarzą i krwawiącym łukiem brwiowym. Oto zwycięzca – położył wszystkich! I do znudzenia używać będę słowa – „pozór”. Ów człowiek, coraz bardziej wprowadza się w zakłamanie, oszukujący się, że taka metoda rozwiąże wszystko, choć oprócz powalonego człowieka, sprawa i tak pozostaje nie rozwiązana.
Czy sposobem na cokolwiek jest wyzwanie kogoś i zniszczenie jej pragnień, celów?
Niekiedy, człowiek, która posiada jakąś władzę, posługuję się najbardziej okropną metodą. Tak ograniczyć drugiego człowieka, aby pozbawić go pozytywnego myślenia, nadziei i jakichkolwiek pragnień. Człowiek uległy to ten, który ślepo zapatrzony w drugą osobę, nie mając własnego zdania, będzie wykonywał wszystkie rozkazy drugiej osoby. Możemy nazwać to nawet mobbingiem…
Jak reagować wobec osoby, która sama jest zniszczona, a jednocześnie niszczy wszystko, czego dotyka? Jak podjąć trud miłości chrześcijańskiej wobec takiej osoby? Miłować nieprzyjaciół, czy Jezusa Opuszczonego, którego należy objąć, przyjąć i iść za Jego wolą, objawiającą się w chwili obecnej?
Ważne jest to, co mamy w sercu. Nie możemy dopuścić do takiej sytuacji, kiedy gniew innych, oceny, opinie zniszczą nasze wnętrze. Nasze serce, dusza, noszą w sobie skarby, które choć bardzo delikatne i narażone na czynniki zewnętrzne, są jednak skrywane w najbezpieczniejszym sejfie. Hasło, klucz do tego sejfu mam tylko ja i te osoby, którym pragnę powierzyć tę szczególną tajemnicę. Rozmyślając o jakiejś sprawie, mogę otworzyć swój sejf i dopuścić do sytuacji, że sam zaproszę do swojego wnętrza złodzieja. Gniew jest złodziejem dobra, które mamy w sobie. Musimy uważać, aby nie wpuścić za swoimi myślami, intruza, który zniszczy nasze wewnętrzne skarby. Duchowe rozwiązanie różnych spraw, tkwi w Chrystusie Ukrzyżowanym, który wisząc na krzyżu przyjął każde nasze cierpienie, ból, tęsknotę, zdradę i trudność. W Nim, który krzyczy „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił” dostrzegam Tego, który mimo takiego stanu mówi dalej „nie moja wola, lecz Twoja wola Ojcze niech się stanie” – wzór, którego równanie wygląda właśnie tak: w sytuacji jakiejkolwiek trudności objąć Jezusa Ukrzyżowanego i Opuszczonego, przyjąć Go i pójść za tym, co w konkretnej chwili objawi mi, abym to zrealizował. Czy jest to skuteczne? Oczywiście – idąc za Nim, nie tracę niczego cennego, istotnego dla mnie, a z czasem On sam postara się o odpowiedź wobec tej trudności, w której Go objęliśmy.
dominik poczekaj [DC]
Dialog to zadanie wypływające z prawdziwej Bożej Miłości. Nie jest
on łatwy, wiele kosztuje… Wiem z własnego doswiadczenia , ale warto a nawet trzeba próbować ciągłego pojednania… Nawet gdy to nie jednokrotnie przynosi kolejne rany serca. Człowiek potrafi kochać tym więcej im trudniejsze sytuacje ma do pokonania.