Przeżywamy codziennie wiele spraw i nie wszystkim jesteśmy wstanie podołać. To wywołuje w nas różne reakcje. Niekiedy desperacko chwytamy się byle jakiego rozwiązania… Innym razem szukamy pokoju w sercu i cierpliwie czekamy właściwego rozwiązania… Niekiedy nie pozostaje nam nic innego, jak pójść dalej. Tak wiele razy jednak, wielu z nas odnajduje szczególną, inną jeszcze drogę. By odnaleźć chwilę wytchnienia, spokój, by rozważyć to, co przeżyliśmy, udajemy się do kościoła, by tam w szczególnej atmosferze, powierzyć Bogu wszystkie obecne przeżywane przez nas sprawy i szukać tam światła – rozwiązania. Pięknym jest zwyczajem, nasze „pielgrzymowanie do kościoła”, które staje się normalnym zwyczajem. Nie tylko w sytuacjach patowych – kryzysowych, ale jako normalność, szukamy w kościele, przed Chrystusem, jakiegoś rozwiązania. Uczymy się wrażliwości, gdyż tego wymaga i miejsce i Osoba. Trudno usłyszeć głos Boga, Jego wskazówkę, kiedy nie będzie w nas tej właściwej na wolę Bożą wrażliwości. Przekraczając próg kościoła, odkrywamy jak adekwatne stają się słowa:

1. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.”

Możliwość przychodzenia do kościoła i adorowania Chrystusa, powinna stać się naszym zwyczajem i normalnym punktem dnia, tygodnia… (w zależności, jakie mamy faktycznie możliwości) Musimy jednak wewnętrznie dojrzeć do takiego pragnienia. To nie może być tylko odpowiedź na jakieś chwilowe pragnienie, czy potrzebę. Spotkanie z Chrystusem w modlitwie adoracji, jest szansą na odkrywanie naszego życia w perspektywie tego, co możemy i powinniśmy zrobić. Przyjście do Jezusa, wymaga naszej pokory. A tylko, gdy człowiek uzna pokornie wielkość Boga, jest On wstanie w pełni zrealizować wobec nas, swój plan Miłości.

Każdy z nas poszukuje siły wobec zadań, które realizuje w swojej codzienności. Poszukujemy nie tylko sił fizycznych, ale i też wewnętrznego nastawienia, które uchroni nas od zniechęcenia, letniości, zaniedbań. Siła wewnętrzna, która będzie nas prowadziła przez różne doświadczenia, da nam motywację, inspirację, która umocni nasze dążenia. Chrystus proponuje nam szczególne pokrzepienie. Trud i ciężkość różnych sytuacji, często rodzi frustrację i gniew. By tego uniknąć, warto odkryć to szczególne miejsce i czas – kościół i adorację, jako moment wytchnienia, opanowania, zrozumienia i zmobilizowania.

Adoracja nie ma być ucieczką, schowaniem się przed światem, lecz pokrzepieniem – przystankiem na drodze. W adoracji dokonuje się spotkanie dwóch tętniących serc. Nasze, tętniące często z tęsknotą za radością i normalnością i Jego, które wciąż kochające pragnie ogarnąć nasze życie.

Wydaje się, że taka nasza „pielgrzymka” powinna wypływać naturalnie z naszych „potrzeb”, jednak mimo pragnienia, jest wiele czynników, które nas od tego zamysłu notorycznie odciągają. Potrzebujemy „dobrego nawyku”. Jak go stworzyć w swoim sercu i sposobie postępowania? Chrystus daje nam konkretną wskazówkę:

2. „uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem.”

Jak spojrzymy na ten fragment, to może na pierwszy rzut oka wydawać nam się, że nie wskaże nam żadnego rozwiązania. Pozornie! Cichość i pokora… dwie wskazówki, drogowskazy. Każdy kto pragnie spotkania z Chrystusem, powinien mieć w sobie te dwie właśnie rzeczy.

Cichość – czyli wewnętrzne usposobienie, będące oznaką wrażliwości na to wszystko, co nas otacza i na to, co dzieje się wewnątrz nas. Tylko cichy, potrafi usłyszeć… Chrystus nie wrzeszczy, On próbuje dotknąć nas już samym sposobem dotarcia do nas – delikatnością, pokojem, łaskawością, miłością.

Pokora – czyli zachowanie, które nie stawia nas ponad Bogiem, ale to Jego stawia ponad nas. Tylko ten kto potrafi pochylić się nad swoim życiem, nad planem Boga, jest wstanie zobaczyć i wyobrazić sobie to, do czego pragnie zaprosić go Bóg. Adoracja, czas wytchnienia, albo jak niektórzy określają „miejsce pustynnej oazy”, może postawić nas na nogi w życiu. Czas umocnienia, regeneracji, który wypływa z postawy pokory, w której człowiek uznaje swoją słabość i potrzebę udzielanej mu pomocy przez Boga.

Czas adoracji jest dla mnie czasem lekcji… Zawsze ilekroć adoruje, pojawia się szczególny czas inspiracji. Niektórzy krzywo na mnie patrzą, kiedy przychodzą na adorację z książką, albo zeszytem, ale to właśnie w tym czasie, rodzą się niezwykłe rzeczy, które przepływają przez moje serce, jak przez jakiś szybki światłowód.

Spróbujmy…

Warto znaleźć w sobie, nowe – świeże motywacje do podjęcia się jakiegoś pięknego zadania. Chwila modlitwy, refleksji, podjętej przed Najświętszym Sakramentem, może wydawać się dla wielu wyzwaniem bardzo trudnym, ale jeśli nie spróbujemy, nie uda nam się stwierdzić, czy tego potrzebowaliśmy, czy też nie. Jak to kiedyś mawiali: „do odważnych świat należy…” Zatem spróbujmy.