Krążymy wokół spraw, nie mogąc znaleźć rozwiązania, albo co najgorsze, zamknięci jesteśmy w pieczarze bez możliwości powrotu do życia. On wkracza w naszą codzienność ze słowami: „wyjdź na zewnątrz”, wskazując nam drogę wyjścia z trudnych sytuacji.

 

Mamy szczere chęci i mimo tego, że bardzo się staramy, z niektórych spraw, nie udaje nam się wyjść. Wpadamy w obłęd jakiejś sprawy i nie widzimy sensownego rozwiązania. Widzisz co się przecież dzieje wokół ciebie. Chciałem wymienić sprawy, którymi być może również ty się dziś przejmujesz, ale czytam ostatnio sporo komentarzy pod postami, które dotyczą Kościoła i przeraża mnie, jak skrajne one są i jak wiele w nich jest pogardy. Czy uzasadnionej, czy nie – nie będę oceniał. Winna jest sytuacja – brak przejrzystości Kościoła w bardzo wielu sprawach, przyczyniło się do tego, że jest tak właśnie atmosfera. W innych kwestiach można też dziś dostrzec, jak różne tematy rosły, nabierały na sile i nie pojawiły się znikąd, tylko karmiły się różnymi ludzkimi pragnieniami i oczekiwaniami. Dziś jakikolwiek temat się dotknie, nad każdym w zasadzie zbierają się jakieś ciemne chmury – nie ma litości. Naprawdę można wpaść w ciemność i zakręcić się wokół spraw do tego stopnia, że jakaś sprawa zamknie nas, jak w pieczarze. Kamień zablokuje możliwość wyjścia, a my nie będziemy mogli się z niej wydostać.

Są sprawy, z których my sami nie wyjdziemy. Potrzebujemy konkretnej, zewnętrznej ingerencji, która choć trochę otworzy nasze pieczary i wpuści do środka choć trochę światła. A to, dla osoby, która pragnie opuścić swoją pieczarę, bardzo dużo, by przynajmniej odzyskać świadomość kierunku wyjścia. Wiedząc, gdzie znajduje się wyjście, człowiek może zebrać już w sobie niespotykane siły do tego, aby wyrwać się ze swojej pieczary.

 

Może mamy takie wrażenie, że w jakieś sprawie tylko kręcimy się w kółko i gdy wydaje ci się, że już coś udało się rozwiązać, to znów znajdujesz się na początku. Może doświadczenie spowiedzi ci podsuwa właśnie taką myśl, że jakkolwiek się starasz, znów z tymi samymi grzechami lądujesz przy kratkach konfesjonału. Może w codzienności, monotonia zajęć sprawia, że czujesz się jak kołowrotku dla chomika – wydaje ci się, że jakieś sprawy nabierają rozpędu, a ty po jakimś czasie dostrzegasz, że wokół ciebie nic się nie zmieniło. I najstraszniejsza rzecz, dopada cię takie zniechęcenie, że przestajesz podejmować się już jakiegokolwiek działania, bo wydaje ci się, że to i tak nie ma sensu.

„…wyjdź na zewnątrz” To są słowa, które chciałby chyba każdy usłyszeć, a szczególnie w tych sytuacjach, w których doświadczamy całkowitej bezradności i braku jakiegokolwiek rozwiązania. Łazarz wychodzi z pieczary na słowa Jezusa. To Chrystus wydobywa człowieka z każdej ciemności. By opuścić obecną sytuację, własną ciemność, dziś musisz odnaleźć w sobie dowagę, by słysząc słowo Jezusa, rzeczywiście na nie zareagować, zmienić swoje podejście – szczerze zaufać działaniu Boga i opuścić swoją pieczarę.

 

To Chrystus sprawia, że zostajemy wydobyci z różnych naszych pieczar. Wyrwani z różnych sytuacji, które próbują nas obezwładnić i pozbawić nas nadziei, która jest kluczowa dla naszego życia, szczególnie w tych trudnych sytuacjach. On stale wyciąga do nas swoje ręce, by nas z czegoś wydobyć, tylko czy my chcemy być wyrwani? Czy odkrywamy tę pomoc wokół nas? Potrzebujemy „środowiska” – rzeczywistości, która nas na tyle uwrażliwi na Boga, że będziemy z Nim więź, w której Go usłyszymy, w której będziemy rozeznawali swoje życie, a przede wszystkim, w której będziemy podejmowali jakiś dialog z Bogiem i przynajmniej próbowali. Pieczary zmieniają nas, przemieniają naszą mentalność do tego stopnia, że niekiedy nie widzimy już, czy co jest dobre, czy coś jest złe i nie dostrzegamy istotnych różnic. Zniewoleni przez ciemność naszych pieczar, nie wiemy, że w niej trwamy, bo wydaje nam się, że tak normalnie powinno być. Wyjście z pieczary to najpierw zauważenie, że istnieje jakaś inna opcja i że w ogóle jest ona możliwa. Zatem jak widzicie, samo wyjście z pieczary, nie jest takie proste i pewnie w aktualnej sytuacji, to długotrwały proces uwalniania od czegoś i proces długotrwałego oczyszczania.

„…jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą” – opuszczenie naszej pieczary, ma głębszy sens i cel. To nie tylko powrót do życia, odmiana myślenia, czy nawrócenie. Bóg wydobywa nas na „Stabilny grunt naszej codzienności”, abyśmy dla innych stali się również żywym znakiem Bożej miłości i mocy. Bóg jest w stanie wyciągnąć nas z każdej sytuacji, ale my również powinniśmy chcieć Mu to umożliwić. Nasze wychodzenie z różnych trudnych doświadczeń, przypomina trochę spiralne schody. Kręcimy się wciąż wokół tej samej osi, ale mimo wszystko, postępując naprzód, z każdym krokiem i stopniem, wstępujemy coraz wyżej. Próbujmy zatem nawet gdy wydaje nam się, że krążymy w kółko wokół tego samego, wykorzystywać wszystkie doświadczenia, by być nieco lepszym – nieco wyżej, bliżej wyjścia z naszej pieczary. Za każdym razem „o jeden stopień” wyżej.

Zrozumienie dokąd prowadzi nas Bóg poprzez różne doświadczenia, może obudzić w nas, silne motywacje do zaangażowania się w działanie. To On nas wydobędzie z różnych pieczar, ale to my musimy uchwycić się udzielonej nam przez Niego pomocy. Najpierw jednak trzeba chcieć… trzeba wyrazić konkretnie to, że chcemy faktycznie opuścić swoją pieczarę.