Wiara powinna być osobistym spotkaniem z Bogiem. Często jednak, staramy się wypełnić bardziej pobożne praktyki, niż Go rzeczywiście spotkać i rozpoznać.

W Piśmie Świętym możemy odnaleźć prawdę, że Bóg troszczy się o każdego z nas. Jego działanie jest różne, bo uzależnione od sytuacji, w której znajduje się człowiek. Jedni Go poszukują – dlatego Jego działanie pozwala im Go odnaleźć; niektórzy błądzą i wątpią – dlatego wyciąga On do nich pomocną dłoń; jest też bardzo wielu „poranionych” – dlatego przynosi im ulgę w postaci uzdrowienia. Bóg nie boi się wkroczyć w historię człowieka, w każdą sytuację w jego życiu i go ratować.

Mam wrażenie, że tak właśnie dzieje się, gdy obserwujemy scenę uczniów z Emaus, zagubionych zarówno na fizycznych drogach, jak i też w myślach, czy wewnętrznych odczuciach. Zbliża się do nich, choć jest przez nich nie rozpoznany. Wydaje się, że to ich „kondycja” sprawia, że mimo bliskości, nie mogą w Nim rozpoznać Chrystusa. Coś się z nimi dzieje, że ma miejsce taka sytuacja.

Ciekawa w tej sytuacji jest opinia Ewangelisty: „lecz oni Go nie poznali, gdyż [oczy ich były niejako na uwięzi]. Co to za uwięzienie sprawia, że Go nie rozpoznają? Wydaje się, że jest kilka warunków.

Pierwszym warunkiem jest ZGODA, której niestety im brakuje, bo obserwujemy ich kłócących się w czasie drogi, przez co nie potrafią odkryć prawdy. 

Drugim elementem jest WYOBRAŻENIE, które jest w każdym z nich inne. Czasami wyobrażenia, które nosimy w sobie, dalekie są od prawdy. „A myśmy się spodziewali…” – czuć rozgoryczenie, czuć że ich myśli o Chrystusie są zupełnie inne niż faktyczny obraz Chrystusa. Oni chcieli przywódcy, który poprowadzi do walki, a patrzą na Chrystusa, który umarł na krzyżu.

Trzecim elementem jest DROGA, która ich akurat oddala od celu, prowadząc na ludzkie bezdroża. Ich niewłaściwy kierunek oddala ich od możliwości faktycznego spotkania z Chrystusem.

Patrzenie na człowieka; różne wyobrażenia które w sobie nosimy i sposób w jaki postępujemy, sprawiają, że istnieje możliwość spotkania Chrystusa i rozpoznania Go, obecnego w życiu. Jednak te same czynniki mogą sprawić, że tak bardzo zapatrzeni w ludzkie cele, przestaniemy dostrzegać Boga obecnego w naszym życiu. Dlaczego mamy wielokrotnie trudność rozpoznania Boga? Również dziś, nasze oczy często są na uwięzi, dlatego spotkania z Bogiem to raczej wyobrażenie. Nie widzimy Go, bo często w naszym wnętrzu nie ma zgody wobec Jego woli – nauki. Wewnętrzna walka – brak zgody sprawia, że przechodzi On obok nas, a my Go nie rozpoznajemy. 

Historia uczniów z Emaus ma piękne zakończenie. Kiedy Jezus uczynił gest łamania chleba, wówczas przejrzeli i Go poznali, ale On zniknął im sprzed oczu. Padają wówczas ich słowa komentarza: „czy serce w nas nie pałało kiedy byliśmy w drodze, a On wyjaśniał nam Pisma?”

Tutaj można odnaleźć wskazówkę Chrystusa, która uczy jak mam Go zrozumieć, jak Go zobaczyć i rozpoznać. ZOBACZYĆ GO SERCEM – również Apostołowie mieli jakąś wewnętrzną intuicję, którą odczuli, choć nie potrafili do końca jej rozeznać. Serce, które pała… dla mnie to obraz tęsknoty, pragnienia, które jest w człowieku, raz słabsze, raz mocniejsze. Jeśli mamy „pałające serce” to istnieje w nas „początek”, który dobrze by było rozwijać w swoim życiu. Serce to symbol, który oznacza całego człowieka – stąd pragnienie zobaczenia Boga, powinno przenikać nas całych. Trudno to rzecz zarówno dla wierzących, jak i też tych, którzy nie widzą miejsca dla wiary w ich życiu. Potrzeba nam tego właśnie doświadczenia – „Uczniów z Emaus” – tej szczególnej drogi. 

Czym dziś moje oczy są zniewolone? Czy istnieje coś prostego do odnalezienia, co jest przeszkodą w tym, abym postępował w sposób bardziej duchowy? Może zbytnie skupienie się na jednej sprawie, przysłania mi inne, dużo ważniejsze. Spróbujmy w najbliższym czasie odkryć to, czym jesteśmy zniewoleni, a wówczas łatwiej będzie nam się z tego wyzwolić.