10 niedziela zwykła – Łk 7, 11-17 

Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli, i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań». Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój». I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.

1. Zwróć uwagę na:

szczegóły, które dostrzega Jezus

2. Odniesienie do…

jakie ty szczegóły wokół siebie dostrzegasz?

3. Co wynika z tego fragmentu

Nain to wioska położona ok. 10 km na płd.-wschód od Nazaretu. Jezusowi towarzyszy wielki tłum reprezentujący Izraela, wobec którego dokonują się mesjańskie znaki, oraz uczniowie – odróżniający się od tłumu i stanowiący zalążek Kościoła.

Spotkaniu u bram miasta dwóch wielkich orszaków: z jednej strony idzie tłum słuchaczy i uczniów otaczający Jezusa, z drugiej zaś – tłum żałobników chowających młodego człowieka. Bezimienna kobieta, protagonistka tej sceny, jest określona jako matka i wdowa. Jej status społeczny był określany właśnie poprzez relację do męskich członków rodziny. Kobieta pozostawała pod władzą i ekonomiczną opieką męża, a jeśli była wdową – syna. Po stracie zarówno męża, jak i syna, nie mając prawa do samodzielnego dziedziczenia, była zupełnie samotna i pozbawiona wszelkich życiowych zabezpieczeń, w sytuacji po ludzku beznadziejnej. Prawdopodobnie do tej pory jej rodzina cieszyła się sporym szacunkiem, skoro w pogrzebie bierze udział tak wielu mieszkańców Nain. Teraz jednak jako wdowa stoi ona na progu nędzy i śmierci cywilnej. W całej tej scenie kobieta nic nie mówi, może jedynie płakać. 

Jezus ma przenikliwy wzrok, dobre miłosierne oczy, które nie odwracają się od ludzi lecz dostrzegają nieme, ludzkie cierpienie. Z tego spojrzenia rodzi się w Nim głębokie współczucie. Jezus zachowuje się jak Samarytanin z przypowieści, który widząc umierającego jest poruszony współczuciem i nie boi się ubrudzić sobie rąk opatrując mu rany i ratując życie. Głębokie wzruszenie Jezusa opisane jest czasownikiem splanchnizomai, który znaczy poruszenie wnętrzności. Wnętrzności, łono (gr. splanchna; hebr. rahamim) to w obrazowej, semickiej antropologii siedlisko najtkliwszych uczuć: dobroci, serdeczności, współczucia. Trzecią czynnością Jezusa opisaną w tym krótkim zdaniu jest odezwanie się do kobiety: „Przestań [już] płakać!” Nie jest to tanie, jałowe pocieszenie, ale słowo miłosierdzia pełne mocy, odpowiedź na gorzki płacz ludu wybranego i całej ludzkości bezradnej wobec rozpaczy śmierci.

Dotknięcie noszy pogrzebowych – kolejny znak miłosierdzia – oznacza zaciągnięcie przez Jezusa nieczystości legalnej według przepisów Prawa. Jezus jest niezwykle wrażliwy na ludzkie cierpienie fizyczne czy moralne i nie boi się dotknąć ludzkiej nieczystości. 

Bojaźń towarzysząca objawieniu chwały Bożej nie ma nic wspólnego z zabobonnym strachem. Jest raczej pełną czci postawą człowieka, który drży w obliczu Bożego majestatu, odczuwając w Jego bliskości w sposób wyjątkowo dojmujący własną kruchość i niezdolność do ”udźwignięcia” chwały Boga. Nie wszyscy są zdolni do takiej bojaźni. Ci, którzy z uporem odmawiają Jezusowi wiary, wobec jawnego cudu reagują wściekłością i bluźnierstwami. 

4. Konkretne zadania:

Jakie sprawy są dla mnie najważniejsze? Czy uczynki miłosierdzia są obecne w mojej codzienności? Czy widząc postawę Jezusa inaczej rozumiem Jego miłosierdzie? Czy dostrzegam szczegóły w mojej codzienności? Jak postępuje wobec cichych, pokorny, nieśmiały, ludzi z trudnościami? Czy nie wykorzystując jakiś sytuacji mam w sobie bojaźń? Jak często zwracam się do Boga z uwielbieniem?