wskazówki Papieża Franciszka – komentarz do modlitwy (cz.3)

Modlitwa do Świętej Rodziny

Jezu, Maryjo i Józefie w Was kontemplujemy blask prawdziwej miłości, do Was zwracamy się z ufnością.

Święta Rodzino z Nazaretu, uczyń także nasze rodziny środowiskami komunii i wieczernikami modlitwy, autentycznymi szkołami Ewangelii i małymi Kościołami domowymi.  Święta Rodzino z Nazaretu niech nigdy więcej w naszych rodzinach nikt nie doświadcza przemocy, zamknięcia i podziałów: ktokolwiek został zraniony albo zgorszony niech szybko zazna pocieszenia i uleczenia.

Święta Rodzino z Nazaretu, oby Synod Biskupów mógł przywrócić wszystkim świadomość sakralnego i nienaruszalnego charakteru rodziny, jej piękna w Bożym zamyśle.

Jezu, Maryjo i Józefie Usłyszcie, wysłuchajcie naszego błagania.

III

3. Święta Rodzino z Nazaretu… niech nigdy więcej w naszych rodzinach nikt nie doświadcza przemocy, zamknięcia i podziałów: ktokolwiek został zraniony albo zgorszony, niech szybko zazna pocieszenia i uleczenia.

W każdej wspólnocie, również  rodzinie pojawiają się różne kryzysy. Każda wspólnota jest zagrożona i może ulec rozpadowi, jeśli nie będzie w niej prawdziwej komunii.

Co zagraża prawdziwej komunii?

Przemoc, zamknięcie, podziały, zranienia… – to tylko egoizm potrafi uczynić takie okrucieństwo tej drugiej osobie, którą się kochało.

Egoizm jest bombą, która niszczy wszystko. Są jednak ciche wybuchy, które rujnują nasze wnętrze i łudzą nas, że nic się nie stało. Przez egoizm człowiek traci z oczu drugą osobę, jak i Boga. Tracimy ich z oczu, ponieważ ich już nie potrzebujemy, bo nie mamy dla nich czasu, bo ja – moje sprawy, są dla mnie ważniejsze niż ktoś inny. Brak czasu na spotkanie, na modlitwę, lekturę Słowa Bożego, brak udziału w niedzielnej Eucharystii. Oszukujemy się tym, że wszystko wiemy lepiej, że wystarczy nam to, co dyktuje nam nasz rozsądek, doświadczenie. Egoizm, panoszy się w naszym sercu, umyśle, niszczy nasze uczucia, rujnuje piramidę wartości. Pozostajemy wówczas sami, odrzucając każdą wyciągniętą do nas dłoń. 

Znaleźć czas…

Musimy zwalczyć w sobie tendencję do prędkości. Wszystko czynione w pośpiechu, staje się płytkie i pozbawione wartości. Czas jest najcenniejszym naszym skarbem, który trzeba umieć dobrze spożytkować, zainwestować. Czas ofiarowany innym, pomnoży dobro, pozwoli zbudować jeszcze silniejszą więź, uratuje przed klęską i niezgodą. To nie czas, nie pieniądze, lecz rodzina powinna stać się dla nas najcenniejszym skarbem. Człowiek ma przedziwną zdolność znajdowania czasu na rzeczy nieistotne, a nie na to, co by mu przyniosło prawdziwą radość. To, co najważniejsze, odkładamy na koniec. Jak pięknie może budować wspólnotę czas, poświęcony rodzinie: małżonkowi, dzieciom… Kultywując różnego rodzaju tradycje, nadasz swojemu domowi, rodzinie uroczystego tonu, który brzmieć będzie w sercu każdego członka rodziny. Każdy dom, to swoisty styl, odpowiadający naturze każdej osoby. Bez zaangażowania, bez poświęcenia, bez dyspozycyjności, przestaniesz rozumieć siebie, tych najbliższych. Znajdź czas by kochać – ukazać jak każdy z domowników jest dla ciebie ważny, cenny, jedyny… 

Nie wyschnąć…

Jeśli w moim życiu brak zupełnie kontaktu z Bogiem, to w drugim człowieku nie potrafię rozpoznać obrazu Boga i tracę z oczu nie tylko Boga, ale i człowieka, a wtedy ginie z naszych relacjach szacunek i respekt dla godności drugiej osoby, a w to miejsce pojawia się przedmiotowe jej traktowanie.

Dom, rodzina ma być oazą, w której każdy odnajdzie siłę dla życia jakimiś wartościami. Sami dla siebie nie możemy być źródłem, potrzebujemy znacznie więcej. Bóg, stając pomiędzy Wami, w pierwszym dniu Waszego małżeństwa, obiecał dawać siłę do kochania, do bycia wiernym, do znoszenia przeciwności. Jeśli Mu zaufacie, zbuduje wam most, który rozciągnie nad każdą sytuacją, która może stać się dla was zagrożeniem. 

Ożywiać ducha wspólnoty…

Nie ustawać w obdarowywaniu małym gestami miłości… nie ustawać w przebaczaniu… nie gasić w sobie dobrych pragnień i celów… rozmawiać… być cierpliwym, wzajemnie się budować dając wsparcie i akceptację… szukać wspólnego kierunku… szanować się… 

Jeśli przestanę zwracać uwagę na drugiego człowiek, to doświadczę oziębienia serca, uczuć. Moje życie nie ma być poprawne, ale pełne miłości, która będzie wyznaczać nowe cele, wnosić coraz wyżej. Jedynie moja gotowość do wyjścia naprzeciw bliźniemu, do okazania mu miłości, czyni mnie wrażliwym również na Boga. Jedynie służba bliźniemu otwiera mi oczy na to, co Bóg czyni dla mnie i na to, jak mnie kocha. Święci – myślimy na przykład o błogosławionej Teresie z Kalkuty – czerpali swoją zdolność do miłowania bliźniego zawsze na nowo ze spotkania z Chrystusem Eucharystycznym, a to spotkanie nabierało swego realizmu i głębi właśnie dzięki jej posłudze innym. Miłość Boga i miłość bliźniego są nierozłączne: są jednym przykazaniem. Obydwie te miłości jednak czerpią życie z miłości pochodzącej od Boga, który pierwszy nas umiłował”