Mimo szarości odnaleźć kolory

Ludzie często doszukują się przyczyn złego, a nie dobra. Bardziej zastanawiają się nad tym jak to się stało, że się nie udało niż nad tym dlaczego się udało.

Trudno, aby w tak rozumianym świecie zdarzeń, doszukać się czegoś pozytywnego, skrywającego w sobie choć odrobinę nadziei. Czy jest tak, że łatwiej nam ocenić zło, niż doszukać się dobra? Dlaczego tak się dzieje.

To chyba wynik życiowego paradoksu – to, co złego nam się przydarzy, albo uczynimy, przypisujemy sobie, własnej nieudolności, brakom, które sobie przypisujemy; pojawienie się dobra, które doświadczamy, przypisujemy różnym ewentualnościom, możliwościom istniejącym poza nami: szczęście, przypadek, los itp.

Świat z tej perspektywy, może w ostateczności wydawać się monotonny – szary, mało przyjazny, a w ostateczności nudny. Czy moje życie jest tylko produkowaniem zła, a szczęście jest tylko prezentem?

W przypadku jednej osoby, może faktycznie być tak, że jej życie jest wypełnione „kolorami” i może nieustannie doszukiwać się jakichkolwiek powodów dla swojej nadziei, a ktoś inny przytłoczony ciężarem obowiązków i codziennych spraw, uzna że jego świat jest szary, pozbawiony kolorów.

Pięknie to obrazuje jeden z motywów filmu pt. „Dawca pamięci”. Początkowo film utrzymany jest w obszarze szarości, co może nawet nas nie zaskoczyć, a niektórzy może nawet i tego nie zuważą. Jednak dlaczego tak jest. Otóż mieszkańcy pewnej strefy ograniczonego terytorium, nie wiedzą w ogóle o istnieniu kolorów, co jest spowodowane lekami wygłuszającymi wiele normalnych ludzkich zachowań. Główny bohater w pewnym momencie zaczyna widzieć inaczej, w tym również kolory, a to wszystko zawdzięcza „dawcy”, który go w tym temacie uświadamia i podpowiada mu by zaprzestał zażywanie lekarstw. W jakimś czasie, człowiek ten odzyskuje to, co wydawało by nam się dziś, dla każdego człowieka normalne – emocje, uczucia, widzenie barw, miłość itd.

Widząc ten scenę wyobraziłem sobie współczesność i ludzi, którzy pod wpływem różnych czynników, są osłupieni i pozbawieni wrażliwości, uczuć, współczucia i jakichkolwiek pragnień, są jakby owi bohaterzy filmu, którzy pozbawieni widzenia kolorów nie zdają sobie nawet sprawy z takiej możliwości.

Jesteśmy „biorcami” świata, którego do końca nie rozumiemy. Wydaje nam się, że skoro tak odważnie kroczymy już utartymi przez nas drogami, to jesteśmy ekspertami naszej codzienności, ale okazuje się, że „mała wywrotka” – jakieś zdarzenie, które będzie nie po naszej myśli, jest wstanie wywrócić nasze życie do góry nogami. Nagle to, co było tak oczywiste będzie dla nas zupełnie niezrozumiałe, a to, co było dotąd niezrozumiałe może stanie się bardziej klarowne. Uczymy się świata, który nas otacza i bycie w nim, nie wiąże się tylko z braniem, uczestniczeniem w czymś, ale zobowiązuje nas też do dawania – nadawania koloru, kolejnym wydarzeniom w naszej codzienności.

Niekiedy w doświadczeniu życia, jego kolorów, musi koniecznie pomóc nam druga osoba. Powinna to być osoba, która nauczy nas rozpoznawać i nazywać kolory, nie narzucając swoich doświadczeń, jako wyroczni, lecz wskazując nam drogę, do osobistego odkrywania życia: naszej codzienności, uczuć i emocji, wartości.

Świat, który nas otacza, ma swoje kolory, ale to wcale nie oznacza, że to muszą być nasze kolory. Przecież każdy z nas posiada swoją wyjątkowość i niepowtarzalność, dzięki czemu, możemy przypisać swoje kolory rzeczywistościom, które przeżywamy.

To, co wzbudza mój podziw w jesiennej pogodzie, to koloryt, który ukazuje się jako pierwszy efekt tej pory roku. Później wszystkie te wspaniałe kolory zanikają, ginąć w masie ciemnych barw, które oczekują znów swojego odkrycia. Zatem zaczekam, aż znów świat, obudzi się i ukaże mi swoje piękno w swej wielobarwności.