Sakramenty są jak wytyczona droga do celu. Można ją wykorzystać do ukształtowania tożsamości, osiągając coś bardzo ważnego. Mam prawo wybrać inną drogę, ale czy wówczas czegoś nie utracę?

Na człowieka można spojrzeć z bardzo różnych perspektyw. Jesteśmy tak złożonymi istotami, że wciąż, nawet dla samych siebie pozostajemy tajemnicą. Możemy dzięki różnym perspektywom, zgłębiać płaszczyzny życia człowieka. W kościele idziemy drogą sakramentów, swoistą ścieżką życia – od urodzin: chrztu, przez pierwsze duchowe przygody – I Komunia Święta i Sakrament pojednania, przez odkrycie kim jesteśmy i po co żyjemy – Sakrament Bierzmowania, aż do bardzo głębokich decyzji – Małżeństwo lub Kapłaństwo. Towarzyszące nam trudne doświadczenia zderzają się ze szczególną łaską, płynącą z Sakramentu Namaszczenia Chorych. Docieramy do ostatniego momentu – śmierci, często otoczonego Bożym towarzyszeniem – przez udzielenie nam ważnych dla nas posług sakramentalnych. Duchowa ścieżka ma swój rytm, swoje góry i doliny, doświadczenia zdobyte poprzez współpracę z Bożą pomocą. Ten proces współpracowania, poprzez łaskę sakramentów wydaje się być bardzo logiczną całością. A jak ma się to do codziennego życia chrześcijanina? 

Jak Ty traktujesz rzeczywistość sakramentów, jak je wykorzystujesz w swoim codziennym życiu? Oczywiście nie wszyscy, ale spora grupa chrześcijan, są jak łapacze promocji – wykorzystują, że coś dają i cieszą się chwile otrzymanym prezentem, a później szukają czegoś ciekawszego – praktyczniejszego i atrakcyjniejszego. 

Znów zastanawia mnie kwestia, na ile świadomość konkretnego katolika, umożliwia mu właściwe wykorzystywanie daru – w postaci otrzymanego sakramentu. Inaczej sprawa się ma z sakramentami, które towarzyszą nam bardziej fizycznie w naszym życiu, jak np. Eucharystia, czy Sakrament pojednania, a inaczej ma się sprawa z tymi sakramentami, które mają nas do czegoś konkretnego uzdolnić, jak np. Chrzest, Bierzmowanie albo Małżeństwo lub Kapłaństwo. Te sakramenty wymagają nie tyle fizycznej praktyki – pójścia do kościoła na Mszę lub z racji „obowiązku” raz w roku do spowiedzi.

Forma sakramentów przybiera postać różnych ról. Mamy sakramenty inicjacji chrześcijańskiej, mamy sakramenty posłania i mamy sakramenty duchowego umocnienia. Ciekawe, czy wiesz, które są które?

Sakramenty nas kształtują, formują nasz umysł, postawę, nasze uczucia. Wprowadzają nas w świat wiary i żywej relacji z Bogiem. Najogólniej, mogę śmiało stwierdzić, że sakramenty również kształtują naszą tożsamość – to kim jesteśmy, jacy jesteśmy. Bycie chrześcijaninem to coś jednak więcej niż tylko realizowanie chrześcijaństwa. Bycie chrześcijaninem wymaga, by stylem swojego codziennego życia, uczynić prawa życia chrześcijańskiego. Dopóki ich tak naprawdę nie zgłębimy, nie dotkniemy sedna sprawy konkretnego sakramentu, grozi nam bierność, albo co gorsze, możemy stać się obojętni wobec Boga i Jego darów. 

Skoro sakramenty, mają kształtować również naszą tożsamość, to powinniśmy zrozumieć jakże ważna jest nasza współpraca z łaską, płynącą wraz z kolejnymi sakramentami. Czy kryzys tożsamości współczesnego człowieka tkwi w tym, że nie wierzy? 

Odpowiedź nie jest ani taka prosta, ani tak znów jednoznaczna. Może właśnie brak konkretności, przejrzystości w naszym życiu powodują, że wciąż pogłębia się nasze zagubienie. Problem zagubienia nie dotyka tylko wiary, ale również innych kwestii dotyczących naszego życia. Problem niestety dotyka zbyt fundamentalnych kwestii naszego życia – tak jak np. poczucia co jest wartością, zasad, którymi powinniśmy się kierować; wspólnoty – rodziny, jaką powinniśmy tworzyć itp. Problem jest zbyt rozległy, dlatego tak bardzo dotyka naszej tożsamości.

Nie mam złotej recepty, gotowego rozwiązania. Mam jedynie w głowie jakąś wskazówkę – „czegoś się trzymaj!” – uchwyć się czegoś dobrego, ważnego i nie pozwól, by codzienność w jakikolwiek sposób ci to odebrała.