tydzień 2

przygotujcie drogę Panu, bo…

…ważniejsze jest pojednanie przy stole, niż prezenty pod choinką i stół pełen potraw.

W Liturgii Słowa, z II Niedzieli adwentu, szczególnie wybrzmiewają proste, ale bardzo konkretne słowa: „przygotujcie drogę Panu” 

Jeśli znamy kierunek i staramy się, aby czas adwentu nadał naszej codzienności właściwy kierunek, odkryjemy jeszcze bardziej znaczenie słów: „przygotowanie” i „droga”

„PRZYGOTOWANIE”

Przygotować można się na coś, co dobrze znamy, co możemy przewidzieć, ale trudno jest się przygotować na coś trudnego do wyobrażenie, tym bardziej nie znając ani czasu ani tego jak to nastąpi. Przygotowanie, nie może zatem ograniczyć się tylko do czasu – adwentu, ani do miejsca – naszego sumienia. Przygotowanie musi objąć całego człowieka – jego serce, duszę, myśli, zwyczaje, wartości którymi się kieruje, sposób bycia, relacje z innymi osobami itp. Spoglądając dziś, na ludzi krążących po sklepach na tych, którzy już zdążyli ochłonąć po „pierwszej akcji prezent” (św. Mikołaj), zaczynają już coraz bardziej drżeć z powodu drugiego przygotowania i „drugiej akcji prezent” (wigilia). Przygotowanie do przeżycia świąt Bożego Narodzenia, choć jest proste do wyobrażenia, przewidzenia i tak napawa nas niekiedy przerażeniem i bólem głowy. Ale ostatecznie, kiedy zasiądziemy do wigilijnego stołu, większość z was odetchnie i stwierdzi, że: „udało się, wszystko gotowe”. Jednak, czy o takie przygotowanie chodzi w dzisiejszej Niedzieli? Czy właściwie rozumiemy przygotowanie mając w myśli efekt, którym będzie wytchnienie po długotrwałym wysiłku stania przy kuchence i przygotowywaniu różnych dań. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że o inne przygotowanie chodzi. Ale w szczegółach, trudno nam się jest przyznać, że do końca chyba jednak nie rozumiemy tego prostego słowa i zadania. Wbijam trochę kij w mrowisko, pisząc powyższe słowa. Ale, o to mi właśnie chodzi, aby to słowo: „przygotowanie”, pracowało w nas i mobilizowało nas do różnych zadań, a przede wszystkim aby to działanie, pomagało nam, zrozumieć właściwy sens przygotowania. Czy to kwestia stołu, czy może tylko serca, a może chodzi o coś jeszcze innego? 

Gdybyście wiedzieli, że dzień wigilii będzie waszym ostatnim dniem, że właśnie wtedy nastąpi dzień sądu – ostateczne spotkanie z Bogiem, czy rzeczywiście poświęcalibyście tyle czasu, stojąc przy garnkach i gotując coś? Pomyślmy właśnie w tej perspektywie o naszym „przygotowaniu”. 

Przypomina mi się pewna historyjka. Jeden młody chłopak, zapytał swoich kolegów na boisku, co by zrobili, gdyby się dowiedzieli, że za chwilę spotkają się twarzą w twarz z Bogiem. Jeden z nich odpowiedział: pobiegłbym do innego kolegi, aby się z nim pogodzić. Inne odpowiedział, ja bym poszedł do spowiedzi i pomodlić się do kościoła. Trzecie zdumiał wszystkich swoją odpowiedzią – „ja bym grał w piłkę dalej”. 

Słowo „przygotowanie”, do każdego z nas, odnosi się zupełnie inaczej i zachęca do zupełnie innego działania. Po wielu, wielu latach, wracając do tej krótkiej historyjki, chłopak, który odpowiedział, że grałby w piłkę dalej, zostaje wyniesiony przez Kościół na ołtarze i jest świętym Alojzym Gonzagą. To, może była dziwna odpowiedź, ale wówczas, jako mały chłopak, rzeczywiście był przygotowany na spotkanie z Bogiem. A my? 

„DROGA”

Drugie słowo, które może nam pomóc przeżyć kolejny tydzień adwentu to: „droga”. Każdy z nas ma swoją osobistą drogę, która wyznacza powołanie ogólne: świętość; albo powołanie szczegółowe: małżeństwo, samotność, kapłaństwo. Naszą drogę wyznacza też powołanie aktualne, czyli to w jaki sposóļ realizujemy swoją codzienność, poprzez obowiązki – pracę, zajęcia itp.  Czy ta nasza „droga”, rzeczywiście dokądś nas prowadzi? Mamy niestety niekiedy dosłownie różne zawiłości na swojej drodze: niekiedy brak porozumienia w małżeństwie, rodzinie; niekiedy różne zgrzyty, niechęci, letniość; niekiedy problemy w pracy, albo z pracą… Wszystkie te „zakręty” chcemy wyprostować. Czy jednak rzeczywiście chcemy? Czy zawiłości nie stają się jeszcze bardziej niekiedy zawiłe? „Prostować ścieżki…” – hasło to biorę dosłownie. Życie wymaga wyprostowania wielu spraw, a czas adwentu zachęca nas do tego, abyśmy rzeczywiście się nad tymi sprawami zastanowili i uczynili coś konkretnego, aby jakiś „życiowy zakręt” rzeczywiście wyprostować. Wiem, sprawa niekiedy bywa bardzo trudna i czasochłonna. Ale, czy nie warto, te sprawy, chociażby, w czasie adwentu, zacząć? 

Zastanówmy się: co powinniśmy przygotować, o jaką drogę zadbać? Może właśnie przygotowanie drogi, ma polegać bardziej na pojednaniu z kimś bliskim, niż na zabieganiu o to, by przygotować stół i prezenty pod choinkę.