Lubię nietypowe pomysły, które rodzą niekiedy bardzo ciekawe wnioski i ważne refleksje. Poprosiłem uczniów, by napisali mi, co by zrobili, gdyby cofnęli się w czasie, do dnia swoich urodzin i mogli urodzić się jeszcze raz.

 

Zadania typu: „co by było, gdyby?” mogą uchodzić za bezsensowne i nic niewnoszące. Może nam się tak wydawać, chyba że chcemy czegoś się dowiedzieć, a przy okazji, może i też czymś zainspirować. Taki był właśnie cel zadania, które postawiłem przed moimi uczniami. Miło mnie oczywiści zaskoczyło ich wykonanie tego zadania. Bez jakiegoś mocnego nakierowywania, poleciłem uczniom, by w wyobraźni cofnęli się do momentu narodzin i zastanowili się na tym, co zrobiliby, gdyby mogli się na nowo narodzić. Oczywiście nie sposób podzielić się wszystkimi pomysłami młodych ludzi, ale przytoczę ten, na które moim zdaniem, warto, abyśmy zwrócili uwagę.

#
Chciałbym być innym człowiekiem
zmieniłbym swoje zachowanie wobec rodziny i przyjaciół
nie byłabym taka wstydliwa
zmieniłabym swoje postępowanie
zmieniłabym swoją odwagę — byłabym bardziej odważna
byłabym bardziej zdecydowana, co mam w życiu robić
chciałabym mieć swój cel i dążyć do niego
chciałabym być niezależna od innych
spędzałabym więcej czasu z osobami, których teraz już nie ma
nie zaczęłabym palić
byłabym bardziej stanowcza — gdybym nie okazywała swojej słabości, ludzie traktowaliby mnie inaczej.
Teraz już rozumiem, że nie ma co słuchać innych, tylko żyć po swojemu
byłbym bardziej oszczędny
nie zaufałabym niektórym osobom
realizowałabym swoje marzenia
stałbym się bardziej odważna i odporna

 

Przy okazji podzielę się z wami, swoimi wrażeniami. Oczywiście pragnienie tego, aby cofnąć się w czasie, na razie jest, jeszcze mało realne, ale może kiedyś… Dlatego słowa Jezusa: „Powtórnie narodzić”, powinniśmy realnie odnieść do możliwości naszego życia, czyli do realnego dziś, w którym możemy i powinniśmy dokonywać zmian. Wiele z tych głosów, opinii, młodych ludzi, można zmieniać „tu i teraz” i nie trzeba uciekać w przeszłość. Często nasze działanie próbujmy uwarunkować różnymi czynnikami, dlatego zwlekamy z „powtórnym narodzeniem”, ograniczamy dostęp możliwego oddziaływania na nas różnych, pozytywnych czynników, w tym również ograniczamy działanie Boga, który może przeprowadzić nas przez różne doświadczenia i z każdego z nich, wyprowadzić jakieś dobro. Myślę, że nie ma takiej sytuacji (wydaje się ona nierealna), by stwierdzić, że nie mamy nic w sobie do zmienienia. W wypowiedziach młodych padały stwierdzenia, takie jak np. to:

NIE ZMIENIŁBYM NICZEGO, PONIEWAŻ KAŻDE DOŚWIADCZENIE SPRAWIA, ŻE COŚ SIĘ ZMIENIA I UCZYMY SIĘ NA BŁĘDACH. WSZYSTKO, CO ROBIMY, DZIEJE SIĘ PO COŚ. NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY.

do przemyślenia

Może to moja natura, że czepiam się (lub moja dociekliwość) się sformułowań, ale taka postawa prowadzi mnie do uznania i przyjmowania prawdy. To, że „uczymy się na błędach” to często okazja do wyciągania właściwych wniosków i niepowtarzanie tych samych błędów na nowo. Jest to mimo wszystko sytuacja, w której „rodzimy się na nowo”, bo jakiś błąd nauczył nas tego, że jakieś działanie było niewłaściwe, dlatego zmieniamy się pod wpływem zmiany swojego działania, postępowania, czy chociażby myślenia. Może właśnie doświadczenia — w tym popełnione błędy, otwierają nam oczy i mobilizują nas do tego, aby „rodzić” w sobie nowe działania, czyli nowe życie. Nie ma ograniczeń co do czasu ani miejsca „powtórnych narodzin”. Każde doświadczenie — zarówno dobre, jak i złe, może stać się początkiem nowego życia, nowych działań. To wszystko, co wypisali młodzi, uświadomiło mi, jak wiele oczekujemy zmian od życia, licząc, że wydarzy się coś, co inaczej poukłada skrawki naszej codzienności. Czy powinniśmy liczyć tylko na to „COŚ”, co zmieni nasze życie, czy może powinniśmy wykorzystać działanie Boga w naszym życiu, które pozwoli nam „narodzić się na nowo”?

 

Szkolne doświadczenie, pokazało mi, jak wiele spraw chcemy lub potrzebujemy, by uległo zmianie. Pomyślałem w kontekście tego zadania o pewnej kwestii — Czy my mamy odwagę, by pozwolić, by te zmiany mogły się w nas dokonać? Czy my chcemy „narodzić się na nowo”? Choć widzimy sprawy, które chcielibyśmy zmienić. Choć zdajemy sobie sprawę, że nasze decyzje i wybory bywają niekiedy błędne, wciąż czekamy na cudowny chyba moment jakiejś zmiany. Czy musimy czekać na takie wydarzenie, skoro codziennie Bóg, w różny sposób porusza nasze serce, sumienie? Może zmiany, „powtórne narodzenie”, to niekoniecznie zrujnowanie tego, co dotychczas tworzyliśmy i rozpoczęcie wszystkiego od zera. Może niekiedy wystarczy mała korekta jakiejś kwestii, a już dzięki temu, „narodzimy się na nowo”. Ni bójmy się spróbować współpracować z Bogiem. Spróbujmy, chociażby wykorzystać obecne szanse do tego, aby nadać życiu bardziej właściwy kierunek.

#
naprawiłabym błąd jaki popełniłam
zadbałbym o życie, oraz o bliskich
w niektórych sytuacjach podjęłabym zupełnie inne decyzje niż teraz
mniej czasu spędzałabym na telefonie
nie grałbym tak dużo na komputerze
więcej czasu spędzać z przyjaciółmi
nie chciałaby stracić kontaktu
nie przejmowałabym się tak bardzo na zapas
nie zraniłabym kogoś bliskiego
nie raniłabym swoich rąk
wcześniej zaczęłabym walczyć z depresją
pożegnałabym się ze zmarłymi dziadkami
wcale nie chciałabym się urodzić.

 

Czytając kartki z odpowiedziami młodych, zauważyłem, że pewne sprawy, bardzo często się powtarzają, np. charakter (bycie odważnym, walka ze wstydliwością, bycie otwartym, śmielszym itp.), kontakt z innymi osobami, decyzje, wykorzystywanie czasu… Te cztery sprawy, pozostawiły ślad prawie na każdej kartce napisanej przez uczniów. Czy to coś znaczy? Czy nam może to coś sugerować? Czy może nam to w czymś pomóc? Myślę, że są to sprawy bardzo dla nas ważne, na które szczególnie zwracamy uwagę, dlatego wyraźnie dostrzegamy nieprawidłowości, bo mimo wszystko nam na czymś jeszcze zależy. Wydaje mi się, że to, o czym pisali młodzi, świadczy o ich wrażliwości, którą konkretnym działaniem należałoby chronić. Pomyśl, czy w tobie jest taka wrażliwość, która najpierw pomoże ci dostrzec te sprawy, w których powinieneś „narodzić się na nowo”, a później pomoże ci podjąć się faktycznie konkretnego działania, by doprowadzić do „narodzin”?

Wniosek, który znów chciałem podkreślić jest taki — Bóg daje nam wystarczająco dużo sił i umiejętności, a przede wszystkim tyle łaski, abyśmy mogli, w każdej sprawie „narodzić się na nowo”. „Rodząc się na nowo”, rodzimy się tak naprawdę do nowej teraźniejszości i przyszłości. Przed każdym z nas mogą otworzyć się nowe, bardzo ciekawe perspektywy.