Chyba każdy tak ma, że realizując jakąś konkretną rzecz, spodziewamy się konkretnych owoców. Czy nie zależy nam na życiu? Warto naszemu życiu dać prawdziwy fundament.

Nasze podejście do rzeczywistości, może być ogromną pomocą, ale istnieją w nas też takie czynniki, które mogą wywrócić wszystko do góry nogami i zburzyć nawet najpiękniejszą rzeczywistość. Zanim będę wspominał o owocach i zagrożeniach, najpierw zdobądźmy właściwe podejście do sprawy.

Nie sposób wyprodukować jakiegoś jednego schematu, według którego każda osoba, chcąc zbudować swoje życie, będzie mogła się nim posłużyć. Życie to zaproszenie, by człowiek poszukiwał swojej osobistej odpowiedzi, wobec tego, co stawia nam, jako zadanie, nasza codzienność. Okazją, by postawić sobie pytania i spróbować na nie odpowiedzieć, jest właśnie czas medytacji. Czas medytacji, stawia przed nami dwa wyzwania – konfrontację z samym sobą, z prawdą, która jest w nas zawarta; drugie wyzwanie to konfrontacja z Bogiem (w przypadku osób wierzących), z tą prawdą, która jest w Nim zawarta, a która również odnosi się do planu względem naszego życia. Sensem medytacji powinno być spotkanie ze Stwórcą, by zbudować jedność z Bogiem, z bliźnimi, aby odzyskać wewnętrzną spójność, zgubioną przez pytania, na które nie szukasz, albo nie potrafisz odnaleźć odpowiedzi.

MEDYTACJA INTEGRUJE CZŁOWIEKA WEWNĘTRZNIE – WPROWADZA W LUDZKIE ŻYCIE HARMONIĘ I JEDNOŚĆ WEWNĘTRZNĄ (podporządkowanie wszystkiego, czym człowiek żyje, życiu wewnętrznemu)

U podstaw naszego życia trzeba położyć odpowiednie fundamenty. Medytacja wydaje mi się właśnie takim fundamentem, początkiem właściwego budowania życia, możliwością rozpoznania właściwego przeznaczenia i celu naszej życiowej misji. Właściwe zrozumienie medytacji, to „połowa sukcesu”. Jeśli jednak to narzędzie zostanie przez nas w niewłaściwy sposób zrozumiane i wykorzystywane, może pogłębić nasze zagubienie.

Dlatego zwróćmy uwagę na zagrożenia.

Trudno mi wyznaczyć hierarchię, ale zacząłbym od tego, aby treścią główną medytacji nie stała się nasza osoba, sama w sobie. Może nam się wydawać, że skoro to ja poświęcam swój czas, poświęcam swoje siły, to nie będę marnował czasu na jakieś inne sprawy, niż tylko na moje. Postawienie siebie, swoich spraw w centrum medytacji, sprawia, że to narzędzie przestaje spełniać swoją właściwą funkcję.

Medytacja nie da nam odpowiedzi na wszystkie postawione przez nas pytania. Może nam się wydawać, że chwila medytacji, zadziała jak magiczna różdżka, za przyczyną której dotknięte problemy znikną, wątpliwości i wszelkie pytania zostaną rozwiane. Jeśli mamy takie podejście do medytacji, to często rozminiemy się z prawdą, z tym, co faktycznie może dać nam medytacja.

Kiedy przeżywamy trudne momenty, wpadamy niekiedy w pułapkę nieustannego rozgrzebywania spraw, w pułapkę zadawania wciąż pytań, na które nie ma nawet odpowiedzi. Jeśli poświęcimy na to również medytację, wpadniemy w czarną dziurę i nie będzie nam łatwo się z niej wydostać. Zaginiemy w czasie przez takie traktowanie medytacji.

Kolejnym zagrożeniem, które dotyka większość spraw, to uprzedmiotowienie, sprowadzenie medytacji do jakiejś czynności, techniki, systemu. Wejście w medytację może stać się nieustannym rozwijaniem techniki, usprawnianiem niej, przestrzeganiem rytuału.

To oczywiście nie wszystkie istniejące zagrożenia. Te, które wymieniłem wydają mi się być bardziej rażącymi i niebezpiecznymi, dlatego postanowiłem na nie zwrócić przede wszystkim uwagę.

Pisałem już o znaczeniu, o właściwym sensie medytacji, o istniejących zagrożeniach. Chciałoby się teraz napisać o owocach wykorzystywania medytacji w swoim życiu, ale jestem przekonany, że to akurat bardzo indywidualna kwestia. To dar który ofiarowany jest każdej osobie w sposób bezpośredni. Zastanawiając się nad treścią tego artykułu, już na samym początku, wypisałem sobie na marginesie to, co dla mnie osobiście jest owocem medytacji. Siedem ważnych słów: zjednoczenie z Bogiem, skupienie, prostota, wejrzenie, wierność, integracja życia, wrażliwość. Brzmią może enigmatycznie, technicznie, ale podjęcie się medytacji sprawi, że każdy z nas odkryje swoją własną „listę owoców”, która tak naprawdę nigdy nie jest zamknięta, bo w każdym momencie możemy odkryć jakiś kolejny dar. Zyskiwanie kolejnych owoców, oczywiści nie jest celem samym w sobie, lecz naturalną konsekwencją utrzymywania medytacji przy życiu, w naszej codzienności. 

Myślę, że w jakiś sposób, jeśli nie przekonałem was, to może chociaż przynajmniej zachęciłem do spróbowania podjęcia się medytacji w swoim trudzie budowania codzienności – życia.