DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA WYTRWAŁOŚĆ

40 – „kształtować nowych ludzi, odnowionych przez Ewangelię”

Budujemy w naszym życiu bardzo wiele ciekawych rzeczywistości. Jesteśmy pomysłowi, a nasze działanie bardzo często rodzi wiele owoców. Nasza codzienność potrzebuje jednak takiego „duchowego kompasu”, który poprowadzi nas do odkrycia nowych rzeczywistości. Możemy powielać odwiecznie realizowane schematy, albo rzucić się w „przygodę Ewangelii”, by odkrywać nieustannie, nowe rozwiązania i horyzonty. Życie Ewangelią nie pozwala, aby się nudzić. Człowiek za każdym razem otwierają się na Jezusa, odkrywa coś, czego dotąd nie dostrzegł, a co może wprowadzić w swoje życie. To nie tyle odkrycie rozwiązań, kolejnych metod, co raczej przeniknięcie szczególnym duchem ewangelicznym, który w „starym człowieku”, rodzi „nowego”. Katechizacja, którą odbywamy/odbywaliśmy w szkole, wprowadzała nas często w doświadczenie bardziej poznawania religii, jej struktur, zasad, praw. Wielu z nas nie miało, albo nadal nie ma dostęp do żywych doświadczeń „chrześcijańskiego stylu życia”. Obeznani jesteśmy w teoriach, filozofiach i historii, ale brakuje nam życia. Dziś wspólnoty „nowej eewangelizacji” przeprowadzają nas przez kerygmat – doświadczenie Boga Miłości, Boga podnoszącego nas z grzechu, zbawiającego nas, ale później wiele osób pragnie żyć duchem chrześcijańskim, ale odbijają się od bandy codzienności, która jest znacznie trudniejsza niż nawrócenie. Mam poczucie, że diś mamy mało ludzi, którzy mówią nam, jak w codzienności żyją Ewangelią; w jaki sposób odnoszą Ją do spraw, wyełniających po brzegi ich codzienność. Musimy spojrzeć inaczej, w nowy sposób na chrześcijaństwo i zacząć żyć w sposób konkretny Ewangelią. Musimy nieustannie odnawiać się przez Ewangelię – kształtując siebie, jako „nowego człowieka”.

39 – „Słowo ma zadać śmierć naszemu (ja), naszemu sposobowi myślenia, kochania, pragnienia, aby przyjąć sposób myślenia, kochania, pragnienia Chrystusa, który wie, jak tworzyć wspólnotę.

Odzwyczaić się od jakiegoś sposobu myślenia, działania nie jest rzeczą łatwą i nie wpisuje się w naszą naturę. Musi nami niekiedy coś porządnie wstrząsnąć, aby wywrócić do góry nogami jakąś sprawą w naszym życiu. Mamy zakodowane, że nasze „ja’ jest  najważniejsze i nic nie może go zburzyć. Nawet małe zmiany które wprowadzamy w swoje życie, często i tak wydają się służyć nam i ochronie naszego „ja”. Czy istnieje możliwość, aby „zadać śmierć naszemu ja, sposobowi myślenia, pragnienia, aby przyjć Chrystusa” jako wyznacznik wszystkiego? Jest to możliwe tylko wtedy gdy spotkamy i doświadczymy Miłość – Chrystusa. Nawrócenie, zmiana mentalności nie jest rezultatem mojego widzimisie, planu, czy zmian. Każde nawrócenie, duchowa przemiana jest owocem działania w nas Jezusa. Jest to rezultat kiedy my z naszym „ja” ustępujemy miejsca Jezusowi. To trudne, ale bardzo ważny  moment w naszym życiu, kiedy uświadomimy sobie, że nasze prawdziwe życie ma tylko Jezus i pozwalając Mu w nas działać, możemy to życie osiągnąć. Nasz pomysł na życie jest genialnym pomysłem tylko wtedy, gdy wychodzi on od Jezusa. Nasz sposób myślenia ma swoje ograniczenia – ale Jezus może nas wolnić od tych skaz. Nasze pragneinia ograniczone są często czasem – ale Jezus może nas wprowadzić w wieczność. Musimy mieć odwagę dzięki której, całe swoje życie, złożymy w ręce Boga i Mu zaufamy. Zatem módlmy się z pokorą ale i też z ogromną determinacją o odwagę właśiwego wyboru życia.

38 – „każdy cel, który chce się osiągnąć, także na tym świecie, wymaga dyscyliny, ofiary, trudu, treningu.”

Jesteśmy profesjonalistami w wyznaczaniu sobie różnych celów. Droga  do osiągnięcia któregoś z nich, jest usłana różnymi dodatkowymi elementami, które niekoniecznie wspierają nas w ich realizacji. Niekiedy zmęczeni jesteśmy podejmowanymi próbami i dlatego jakieś zniechęcenia, natchnienia są wstanie odebrać nam pierwotny zapał i entuzjazm. Chielibyśmy w łatwy i nie wymagający sposób osiągnąć w róznych dziedzinach sukces, ale jest to praktycznie niemożliwe. Każde zadanie, jeśli pragniemy osiągnąć jakiekolwiek rezultaty, wymaga od nas podjęcia się konkretnego działania. Oprócz dobrze sprecyzowanego celu, musimy mieć też określony sposób dojścia do niego. Dyscyplina, ofiarność, trud, trening… Oczywiście może nam się to skojarzyć z uprawianiem jakiegoś sportu i ćwiczeniem się. W osiągnięciu jakiegoś celu, zawodnik musi wymagać od siebie, jeśli rzeczywiście pragnie coś osiągnąć, w przeciwnym razie pozostanie na dobrych zamiarach, które nigdy się nie zrealizują. Jeśli będziemy od siebie wymagać, będziemy stawiać sobie małe zadania, ostatecznie osiągniemy jakiś cel. Droga do celu niekiedy może kosztować jakieś np. wyrzeczenia, co wiąże się z ofiarą i trudem, który powinniśmy udźwignąć, jeśli cel będzie miał dla nas głębszy sens, nie tylko materialną wartość. Wiele podejmowanych przez nas prób, może zakończyć się fiaskiem, ale nie musi to wcale oznaczać, że cel nie ma być przez nas osiągnięty. W każdej wartości musimy się ćwiczyć, a więc podejmować wielokrotnie próby. Trening nie ma prowadzić do wyćwiczenia się w jakiejś postawie, ale do tego, aby znając mocne i słabe punkty, umieć dokonywać właściwych wyborów, które doporowadzą mnie do określonego celu.

37 – „Słowo realizuje nas jako ludzi, jako dzieci Boże.

Możemy wpaść w pułapkę, która polegać będzie na przekonaniu, że rozważane przez nas Słowo wymaga tylko działamnia i wprowadzania dobra w różneee sytuacje. W takiej rzeczywistości Słowo może stać się dla nas tylko zbiorem myśli do realizacji. Słowo przecież „stało się Ciałem i zamieszkało między nami” – a więc to nie tyle „coś”, co raczej „Ktoś”. Spotkanie ze Słowem jest okazją przebywania blisko Boga, razem z Bogiem. Tendencja do aktywności nie powinna przysłaniać nam tej szczególnej możliwości bycia razem z Bogiem. Podstawowym zadaniem każdego z nas, jest postępować w duchu rozeznanego przez nas powołania. Stąd spotkanie z Chrystusem – Słowem, jest szczególną okazją do odkrycia siebie; okazją do skonfrontowania tego, co już zrobiłem z tym, co zaplanował dla mnie Bóg; okazją do zweryfikowania mojej obecnej sytuacji  z „kompasem życia” jakim jest Słowo. Kiedy poddamy się Słowu, zrozumiemy, że Ono nie przeciwstawia się temu, co w nas dobre, ale stoi w opozycji wobec zła, które się w nas krzewi i sprawia, że nasza dusza i umiejętności są karłowate. Dzięki Słowu każdy może odkryć swoją tożsamość, odsłonić zarówno cechy jak i umiejętności, które przez czas i brak wykorzystania być może w nas osłabły, albo zostały przykryte kurzem. Oprócz odkrycia siebie, Słowo może pomóc nam się zrealizować – odkryć w jaki sposób możemy pewne kwestie z naszego życia rozwijać i doskonalić. Słowo wprowadzone w naszą duszę, wprowadzi nowy „powiew Ducha Świętego’, dzięki któremu odkryjemy naszą, szczególną drogę, duchowego wzrostu i otrzymaną godność jako ludzi i jako dzieci Bożych.

36 – „Słowo życia (należy) traktować jak „kodeks pracy”, pracy nad duszą, by wiedzieć, jak ułożyć dzisiejszy dzień, jak dzisiaj żyć tym Słowem”

Od razu skojarzył mi się wzór konspektu do lekcji: „temat lekcji… cele i założenia… sposób (metody) realizacji… uczeń powinien wiedzieć… wnioski…” Jeśli nie postępujemy wg. określonych zasad, możemy sprawić, że to, czym się zajmujemy całkowicie się nam  „rozjedzie”. Brak przemyślanego planu pracy, może sprawić, że będziemy się zachowywać jak koty goniące swój własny ogon. Choć wydaje nam się to śmieszną zabawą, to jednak często tak właśnei traktujemy różne ważne srawy w naszym życiu. Wciąż kręcimy się wokół tych samych spraw, niczego tak naprawdę nie wnosząc w nasze życie. Żyjąc Słowem, Ono samo wyznacza nam temat, cele i założenia, metody realizacji, co powinienem wiedzieć i jakie wnioski wyciągnąć. Jeśli Słowo traktujemy jako „luźnego towarzysza naszego życia” sami nie traktujemy Go poważnie i z odpowiednim wyczuciem, przestaje mieć Ono dla nas jakąś wartość, ważność. Słowo, jeśli właściwie jest przyjmowane, staje się rzeczywiście „kodeksem pracy”. Ono wyznacza nam kierunki działania; do Niego odosimy nasze życie, poszukując wskazówek i odpowiedzi; w Nim szukamy motywacji i  tego jak powinniśmy postępować – żyć. Są sytuacje, w których intuicyjnie wiemy co mamy robić, ale pojawiające się niekiedy zagmatwane niuanse, w które możemy wprowadzić „kodeks” – Słowo, które odpowiednio zaakcentuje i wyznaczy  pewne rozwiązania. Pomyśl o Słowie jako o programie twojego dnia, kalendarzu w którym    masz w odpowiednich rubrykach dni i godziny zapisane różne zadania, np.: kochaj, przebaczaj, pomóż, ofiaruj… Jakie dziś Słowo usłyszałeś, przyjąłeś? Jak możesz zaplanować dzień – wydarzenia, spotkania, wprowadzając w to wszystko program Słowa. Ułóż dzień, sposób życia w duchu Słowa, które ci dziś towarzyszy.

35 – „im częściej będziecie przekazywać Ewangelię innym, tym lepiej ją sobie przyswoicie i stanie się ona kodeksem waszego nowego życia, dokona – najpierw w was, a potem w innych – rewolucji Dobrej Nowiny.

Jak spojrzymy na współczesne głosenie i przekazywanie Dobrej Nowiny i odniesiemy to do Jezusa, zauważymy wiele róznić. Dlaczego tak jest? On niósł Słowo całym sobąą – On Nim był. Jest w tym jakaś konkretna wskazówka i widoczna różnica. My często przekazujemy słowo, On natomiast przekazywał Słowo. Kolejną różnicą jest to, że Jego Słowo wypływało z życia, było jego owocem. Nasze słowa to często piękne, górnolotne, ale lukrowane słowa, które są jak puste pudełeczka. Przekazywać komuś Ewangelię – to nade wszystko – ofiarować komuś życie tą Dobrą Nowiną. Słowo Jezusa samo w sobie jest życiem, dlatego takie jest silne i prawdziwe. W Nim zawiera się coś więcej niż tylko wiadomości. Odkrywając Je możemy w Nim dostrzec przeróżne ładunki: miłości, przebaczenia, emocji, dobra, cierpliwości, pomocy itp. Zatem musimy przyswoić sobie Ewangelię – „przerzuć ją” w swojej codzienności; przerobić na różne sposoby i doświadczyć Go i się z Nim spotkać, aby stało się ono nowym, rzeczywistym wyznacznikiem życia. Słowo musi najpierw dotknąć nas, aby mogło przez nas dotknąć kolejne osoby. Jeśli Ewangelia dokona w nas rewolucji, nasze życie stanie się nowym życiem. Nie pozostaniemy w cieniu ludzi z utartymi schematami myślenia i działania, ale zaczniemy żyć na sposób Jezusa, który w każde ludzkie serce wnosi świeżość. Można zobaczyć jak ogromna siła Miłości Ojca do Syna, uczyniłą Go nisicielem i przekazicielem tej Miłości, która w każdym momencie Jego życia dokonywała niezwykłej „rewolucji” Dobrej Nowiny. Ta „rewolucja” sprawiła, że Jego życie stało się „Dobrą Nowiną”.

34 – „aby się czegoś dobrze nauczyć, trzeba to zgłębiać; jeśli chcec się czegoś bardzo dobrze nauczyć – trzeba poszukiwać nauczyciela, który cię nauczy; a jeśli chce się czegoś nauczyć doskonale – to trzeba tak dobrze się tego nauczyć, by móc uczyć tego innych.”

Przypominając sobie jak wiele się uczyliśmy na różnych poziomach szkolnictwa, mając trochę więcej lat możemy z większą odwagą stwierdzić, co nam się z tego przydaje i co z tego możemy konkretnie użyć w naszym życiu codziennym. Wiedza to nie tylko kwestia intelektu, treści. Wiedza, którą pragnie nam ofiarować Jezus, znacznie wykracza poza obszar książek, teorii, dowodów i badań. Jeśli popatrzymy realnie, dostrzeżemy jak konkretnie Jego Słowo odnosi się do wszystkich czasów, wszystkich dziedzin i sytuacji. Jeśli będziemy się chcieli tylko czegoś nauczyć, jakiejś treści, często pozostaniemy w obszarze suchych faktów, często zapomnianych i mało używanych w życiu codziennym. Chyba to św. Tomasz z Akwinu stwierdził, że „największą naukę pozyskuje się wówczas, gdy trwamy w postawie klęczącej, przed Bogiem”. Jednak w sensie wiary – duchowości potrzebujemy formacji, a więc też zdobywania odpowiedniej wiedzy, która poprowadzi nas w głąb duchowych doświadczeń. Uczyć się, aby coś zgłebić; uczyć się z nauczycielem, aby czegoś się rzeczywiście nauczyć; uczyć się, czerpiąc z głębszego źródła, jakim jest sam Bóg to uczyć się doskonale., stając się czytelnym świadectwem dla innych. Ze wszystkim – czy to z wiedzą, czy praktyką życia, możemy odbracać się w tych trzech właśnei kierunkach. Miłość, może i wymaga po części jakiejś wiedzy, ale znacznie ważnieszym jest dla nas nauczyciel Miłości i to w jaki sposób będziemy żyć Miłością. Można poznać i opanować jakąś treść. Można jej zasmakować stając u boku nauczyciela. Życie jednak weryfikuje wszystko i faktyczne życie sprawi, że nasza codzienność będzie uczyła innych, jak oni mają żyć. Sztuką nie jest tylko posiąść odpowiedni zakres wiedzy, ale nade wszystko żyć tymi wartościami, które daje nam Bóg, gdy zgłebiamy jakieś treści.

33 – „wstawajmy codziennie rano szczęśliwi: czy szaleje burza, czy jaśnieje słońce i pamiętajmy, że wartość tego dnia będzie zależała od tego, jak bardzo będziemy w tym dniu pochłaniać Słowo Boże.”

Początek dnia, jego rozpoczęcie jest bardzo ważne. Od momentu wstania, powinniśmy uświadamiać sobie jak przed wielkimi darami  stajemy. Kolejny dzień, nowy dzień – udzielony dar przez Boga i to szczególne powołanie – „Błogosławieni… szczęśliwi…”, jest ważnym zadaniem stojącym przed nami. Jak wiele się zmienia w naszym życiu codziennym, gdy wstajemy z nadzieją, z radością, pełni optymizmu, który wnosimy już od początku dnia w każdą, wykonywaną przez nas czynność. To nie kwestia przymuszania się, czy zmoblilizowania, tylko na wybrane chwile, ale takie życie, które stworzy w nas takie, odpowiednie nastawienie wobec tego wszystkiego w czym uczestniczymy. Kiedy przenika nas prawdziwa radość, wszyscy wokół nas się zmieniają, a nam towarzyszy zupełnie inne zaangażowanie. Szczęście z serca – przeżywanie tak przeróżnych doświadczeń, aby wnosić w nas samych, jak i też każdą osobę i wydarzenie prawdziwą radość. Kiedy każdy czyniony przez nas krok, będzie zdobywaniem kolejnego Słowa i przeżywaniem Go, wówczas dar radości zostanie nam udzielony przez samego Boga. On w nas będzie rozsiewał ziarna radości, wzrastające w nas i przynoszące kolejne owoce. Żyjąc Słowem, zrozumiemy, że każda chwila unosi nas do Boga. A skoro mamy okazję przebywać przed Bogiem, powinniśmy czynić to z radością. Starajmy się od samego początku dnia wzbudzić  w sobie radość, z każdej sprawy, która nas tacza. Radość jest owocem naszej relacji z Bogiem. Dlatego im bliżej stajemy Boga, tym więcej w nas światła radości. On w nas i przez nas niesie radość, która rozpromienia całe nasze ciało, codzienność z różnobarwnymi wydarzeniami z naszego życia. By być szczęśliwym trzeba tego „chcieć” – to znaczy chcieć nieustannie otwierać się na Boga, który może przeniknąć nas swoją radością.

32 – „W życiu, które jest ci dane, nie liczy się to, by szło dobrze czy w miarę dobrze, ale to jak przeżywasz swoje dni, ponieważ w owym jak, jest miłość, a tylko ona się liczy i nadaje wartość wszystkiemu

Potyczki i niepowodzenia są normalnym elementem towarzyszącym życiu. Choć trudno jest nam nie zwracać na nie uwagi, to musimy przywyknąć do tego, że nie istnieje perfekcyjne życie. Plany jakie posiadamy, mogą się wielokrotnie zmieniać i nigdy nie będziemy pewni, czy to o czym myślimy jest rzeczywiście ostatecznym celem. Podobnie jak w podróży samochodme, czy innym transportem – możemy mieć cel i nieustannie go zmieniać, ale nie zmienia się to jak podróżujemy. Nie jest najważniejsze to, co osigamy, ale to, jak próbujemy każdego dnia urzeczywistniać jakieś nasze plany. Owym „jak” jest wiele czynników, z których najważniejszym jest miłość. „Jak” – charakteryzuje cała nasza osoba, umiejętności, inteligencja, uczucia, charakter, nastawienie itd. W dążeniu do jakiegoś celu, angażujemy najpierw całą naszą osobę, a zatem to kim jesteśmy, m ogromny wpływ na to „jak” wypełniamy naszą codzienność. Ukształtowana, dojrzała postawa, kształtuje charakter naszego życia, wyborów. Gdybyśmy przyjrzeli się różnym zadaniom, które wypełniamy każdego dnia, napewno dostrzeglibyśmy charakterystyczne dla naszej osoby, sposoby postępowania i realizowania tych zadań. Czy mogę o pewnej części przynajmniej tych zadań, powiedzieć, że realiuję je z miłością? Postępując z miłością, moglibyśmy określić te  sytuacje jako chrześcijański profesjonalizm. Ale czy aby jest obecna w tych różnych zdarzeniach miłość, czy jest ogólnie coś, co nas charakteryzuje, co sprawia, że w owym „jak” istnieje właściwe podejście do spraw z życia wziętych? Ze szczególnym uwzględnieniem miłości, pracumy nad tym „jak” wypełniamy nasze życie.

31 – „wszystko co mamy, powinno krążyć, skoro jesteśmy chrześcijanami: członkami jednego ciała. Jeśli tak nie czynimy, to jakbyśmy zatrzymywali dopływ krwi do jednego z członków ciała, aby wzbogacić nią jakiś inny. A to oznacza śmierć obu.”

Życie podobne jest do krwioobiegu… Przepływająca krew dopływa do każdej części naszego organizmu, dając życie. Jeśli zatrzymamy dopływ krwi do jednego z członków ciała, może oznaczać to śmierć tego organu. Podobnie rzecz się ma z dobrem, które uda nam się w jakiś sposób odsiągnąć, zrealizować. Dobro, ma w swojej naturze to, że musi krążyć… Jeśli nie krąży, jeśli jest zatrzymywane, przestaje funkcjonować w sposób właściwy. Pierwsze wspólnoty chrześcijańskie jako owoc miłości wzajemnej czyniły krok w tym, aby wszystko, co posiadają uczynić wspólnym. Dzięki temu, rozwinęła się szczególnie służba i odpowiedzialność wobec drugiego człowieka. Są to dwa szczególne wyrazy, budujące dobro w naszym życiu, a jednocześnie służące promieniowaniu tego dobra w otaczającej nas rzeczywistości. Nasza wiara, powinna nas wprowadzać w silne doświadczenie wspólnoty – chrześcijan, organizmu, który może funkcjonować prawidłowo tylko wtedy, gdy tworzy jedność. Dobro, które nieustannie krąży, ma zawsze siłę się pomnażać i docierać coraz szerszymi promieniami do kolejnych osób i wyzwalać w nich siłę do przekazywania dobra jeszcze dalej. Krążące dobro świadczy o żywotności, stąd można mówić też o kreatywności i celach, które takie osoby posiadają. Dobro, budzi w każdej osobie drzemiące w nim pokłady dobra. Człowiek ma okazję dzięki „krążącemu dobru” nieustannie odkrywać się na nowo i poznawać to pozytywne, aczkolwiek często skrywane, nawet przed sobą, oblicze. Ubogacając innych, ubogacam również siebie, gdyż pobudzam w innych i w sobie możliwości, na które wcześniej nie wpadłem. To, co czyni druga osoba, wielokrotnie może być dla nas inspirujące i bardzo kreatywne.

30 – „Pomiędzy światłem Boga, a duszami jest wiele cienkich i grubszych orzysłon. Ale przenikanie światła do duszy zależy od tego, czy ja żyję Słowem z miłośią bardziej lub mniej intensywną

W życiu codziennym jest wiele zadań, które powinniśmy zrealizować, ale z racji wielu odciągających nas od głównego celu propozycji, w jakimś momencie na tyle nasz cel jest już przysłonięty, że o nim zapominamy, albo zmieniamy na coś zupełnie innego. To, co istnieje „pomiędzy” każdym człowiekiem, a Bogiem, nigdy nie powinno Go zasłaniać. To, co istnieje „pomiędzy”, powinno umacniać człowieka w dążeniu do celu, być właściwym narzędziem wspomagającym nas, a nie odsuwającym od faktycznego celu. Im więcej stawiamy „pomiędzy człowiekiem a Bogiem” przeróżnych rzeczy, tym większe istnieje niebezpieczeństwo utrayu przejrzystości w działaniu i jasnośc celu. To Bóg ma  być dla nas wyraźnym i jedynym celem, w każdej chwili naszego dążenia poprzez codzienność. W przeciwnym razie ilość przeróżnych elementów, może nas rozkojarzyć i wzbudzić wątpliwości, co do słuszności wyboru i działania. Nie mamy pogłębiać istniejącego dystansu, lecz uczynić ze swojej strony wszystko, co możliwe, aby zbliżyć się do Boga. Pan Bóg daje nam różne doświadczenia w ciągu dnia. Jeśli pójdziemy za Nim, odkryjemy jak kolejne elementy dnia faktycznie prowadzą nas do Niego. Naszym zadaniem jest, być czujnym, aby zauważając różne „mury” odgradzające nas od Boga, natychmiast sprawiać, w miarę naszych możliwości, by zniknęły one na zwsze oraz ich konsekwencje. Gdy dostrzeżemy jakieś nieporozumienie z kimś, starajmy się rozwiązać tę sytuację. Gdy doświadczymy jakiejś krzywdy, lub gdy ją komuś sprawimy, starajmy się jak najszybciej zaradzić temu, co się stało. Nieśmy jedność tam, gdzie jej nie ma, mnóżmy radość tam, gdzie jej potrzeba; rzucajmy światło w te sytuacje, gdzie panuje ciemność. W ten sposób odkryjemy szczególną bliskość Boga i moc Miłości, którą nas niuestannie obdarza. 

29 – „świat potrzebuje kuracjii… Ewangelią, ponieważ jedynie Dobra Nowina może przywrócić mu utracone życie.”

Każdy chory podejmuje odpowiednią kurację, aby powrócić do właściwego stanu zdrowia. Wielu z nas podejmuje się najpierw walki na zasadzie domowych, sprawdzonych metod. Gdy one się nie sprawdzają, człowiek zwraca się do odpowiednich osób, fachowców, którzy mogą rzeczywiście pomóc. Dziś, spoglądając na to, co nas otacza, a często też niestety bezpośrednio dotyk,a czujemy że świat m wiele, ale kiepskich propozycji, często wywracających właściwe systemy, filozofie. To, co pozornie zawierają w sobie  owocne propozycje, tak naprawdę jest teorią odbierającą nam to, co ważne, piękne.  Świat w niektórych sferach się załamuje i burzy, dlatego musimy uważać na dokonywane przez nas decyzje i wybory. Świat potrzebuje kuracji… Ewangelią! Potrzeba nam rzeczywiście „Dobrej Nowiny”, tego przesłania, które obudzi nas i wyzwoli w nas uśpione siły do działania. Ewagelia rodzi w osobach na Nią otwartych mocne perspektywy – możliwości. Ewangelia, wraz ze swoim przesłaniem przywraca osobom chcącym Nią żyć, życie, które zatracili zapuszczając się w ciemne alejki propozycji świata. Każdy dzień postępowania w niewłaściwym kierunku, odbiera nam część naszego życia. Jeśli nie zmienimy sposobu postępowania, możemy całkowicie zatracić swoje życie. Zwrot ku Ewangelii to wybór zupełnie innego rodzaju życia, innej jakości – wsystko ma dokonywać się w jej duchu. Tak wiele mówi się o życiu Ewangelią, a ile z tego życia, wciela się faktycznie w naszą codzienność. Możemy leczyć innych Ewangelią, jeśli najpierw Ona nas uzdrowi. My możemy zanieść Ewagelię i owoce, jakimi są nasze doświadczenia – czyli to jak my przeżywamy Ewangelię. Zanieść innym Ewangelię jako prozpozycję życia – to jest nasze zadanie i dar, wypływający z przyjmowania tego, co Bóg do nas mówi.

28 – „przeżywaliśmy… nosiliśmy… dzieliliśmy się z braćmi…”

Odkrywając „rytm życia Słowem”, warto pójść jeszcze głebiej i zobaczyć jak to może wyglądać w rzeczywistości konkretnego dnia. Waźne, aby każdego dnia towarzyszyło nam rozważanie Słowa. Najlepiej jakbyśmy mogli je przygotować poprzedniego dnia wieczorem tak, aby od rana przejść do konkretów. Rozważane Słowo ma prowadzić nas do wysnucia konkretnych wniosków – a więc czegoś, czym chcemy żyć w ciągu dnia. Przez cały dzień, pośród różnych naszych obowiązków jest bardzo wiele okazji do tego, aby żyć Słowem. Stąd 1 rzecz – przeżywanie Słowa. Jednak może się zdażyć, że są momenty bardzo angażujące w ciągu dnia, albo nie ma okazji zrealizować – to konkretne Słowo – stąd pojawia się w nas czuwanie  i szukanie różnych okazji do życia Słowem – może innym. Stąd 2 rzecz – noszenie Słowa. Cała dynamika dnia, z różnymi okazjami, które mogliśmy wykorzystać, aby żyć Słowem, albo sytuacjami, w których mogliśmy stworzyć sami okazją do stworzenia momentu życia Słowem, dostarcza nam wielu pięknych doświadczeń, które nas uczą, kształtują, uświęcają. Cała radość, którą zyskujemy dzięki Słowu, nie jest możliwa do zatrzymania tylko dla siebie. Entuzjazm wręcz motywuje nas do podzielenia się tym wszystkim co sami zyskaliśmy, z tymi osobami, z którymi w różnych momentach i przy różnych okazjach się spotykamy. Stąd pojawia się 3 rzecz – dzielenie się z braćmi. Trzy piękne punkty, które mogą charakteryzować nasz dzień, tydzień, albo miesiąc. Wszystko zależy od nas i od tego jak bardzo mocno otworzymy się na Słowo i na ile pozwolimy Mu w nas działać.

27 – „chcielibyśmy, aby ludzie patrząc na nasze życie, mogli w pewien sposób ponownie napisać Ewangelię.”

Niewątpliwi tym, co na nas ciąży jest fakt, że nasze życie, niektóre działania są tylko naśladowaniem kogoś, imitowaniem czegoś. A w życiu nie chodzi o to, aby powielać cokolwie, ale o to, by otworzyć się na swoje życie i dzięki temu, co dla nas zaplanował Bóg, stać się niepowtarzalnym narzędziem w ręku Boga. Aby to uczynić, musimy sięgnąć do źródła. Otwierając się na Słowo, każdy z nas może odczytać szczególne i bardzo osobiste zaproszenie do pójścia w swoim życiu za Chrystusem, wcielając w swoją codzienność to „jedno” niepowtarzalne Słowo, skierowane do nas. Wyobraźmy sobie takie życie, w którym każda osova ucieleśnia jakieś konkretne Słowo, scenę biblijną. Dzięki takiemu życiu inni spoglądając na taką osobę, mogłyby bardziej rozumieć każde Słowo z Biblii. Otwierając się na Boga, każdy z nas odzyskuje przekonanie, że jesteśmy arcydziełem w ręku Boga. Każdy z nas jest żywym tabernakulum – nosi w sobie Chrystusa, to znaczy, że nosi w sobie to „Słowo, które stało się Ciałem”. Nasze życie Słowem, ukazuje jak wiele koloroów składa ssię na jedno zdanie z Ewangelii. Każdy z nas oddając „konkretną chwilę” życia realizacji jakiegoś Słowa, może stać się Jego streszczeniem. Dzięki temu, każdy z nas, w szczególny sposób może przybliżać innym Słowo i stać się zaproszeniem dla innych, aby żyli tak, jak my, czyli – oparli wartość swojej codzienności o Żywe Słowo. Spróbujmy żyć tak Słowem, aby stać się żywym wizerunkiem jednego, konkretnego zdania z Pisma Świętego. Być może właśnie dzięki temu, odkryjemy, że żyjemy dla realizacji tego konkretnego Słowa.

26 – Praktyka „Słowa życia” – w zmieniającym się rytmie, przekładać na naszą codzienność, jedno zdanie z Pisma Świętego.

Każdy z nas ma jakieś szczególne Słowo, które często rozważa, które próbuje w różnych sytuacjach wprowadzić w życie. Pomyśl co Ono wówczas daje. Pomyśl o przemienionym życiu i owocach, które zyskujesz żyjąc Słowem. Czy nie warto „żywe Słowo” wprowadzić na stałe do programu naszego życia? Jeśli Słowo będzie wyznaczać różny rytm naszego życia, różnych sytuacji, będziemy mogli wówczas powiedzieć, że rzeczywiście żyjemy Słowem. Słowo rozważane, domaga się życia. Dlatego nasza codzienność będzie się stawała odpowiedzią na usłyszane Słowo – zaproszenie, które skierował do nas Bóg. Nasze życie, często wypełnione wieloma obowiązkami, wymaga rozjaśnienia Słowem. Światło, które rodzi w nas Słowo, przyniesie głębsze zrozumienie naszej codzienności; właściwe sposoby postępowania; osobiste uświęcenie stanowiące cel – punkt do zdobycia. Słowo wprowadzone w życie, oprócz światła wewnętrznego, przynosi również: pokój, wrażliwość, nawrócenie, pragnienie jedności, harmonię, stabilność… Wprowadzając Słowo w życie, nie chodzi o wyrachowanie i rezultaty, ale konkretne życie Nim. Wprowadźmy swój osobisty, najlepiej odpowiadający nam rytm życia Słowem – może jedno zdanie w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca. Nie chodzi tutaj o zrozumienie tylko tego Słowa, ale nade wszystko o przeżycie Go. Bóg ofiarowuje nam taką możliwość, aby Słowo stanowiło punkty, pomiędzy którymi, rozciągać się będzie nasza codzienność.

25 – każde słowo wychodzące z ust Jezusa jest miłością i owocuje miłością.

Wokół czego budujesz swoje życie? Czym je budujesz? Warto zwrócić uwagę na źródło, z którego czerpiemy dla swojego życia. Budując na czymś, co jest ograniczone czasem, buduje rzeczy również nietrwałe. Budując na wartościach ponadczasowych, dbam o stałość i długotrwałość tych elementów, w moim życiu, które mnie osobiście konstruują. Już bardzo wiele razy doświadczałem w swoim życiu tego, że kiedy opieram swoje życie o Słowo, moja codzienność staje się niebywała, niezwykła. Oprócz duchowych inspiracji, których jest mnóstwo wówczas w sercu, to i tak największa radość jest z tego, że przeżywając jakieś konkretne Słowo, doświadczam bardzo wielu owoców. Moje myślenie, sposób postępowania, reakcje, uczucia, wrażliwość – wszystko to staje się wówczas odmienione przez Słowo. Słowa Boga nie jest zwykłe, ponieważ w każdej, nawet w najdrobniejszej Jego części jest Miłość. To tak ja z hostią – po Mszy w każdej, nawet najdrobniejszej jej części jest obecny Jezus – Miłość, tak samo jest też z Jego Słowem. To nie tyle kwestia mądrości, która jest w nich zawarta, nawet nie ponadczasowość, również nie to, że jest niezastąpionym drogowskazem. To, co czyni Słowa wyjątkowymi to Miłość, która je przenika. Dotknięci Słowem, nie możemy pozostać nieczułymi na Nie. Słowo dokonuje w nas niezwykłej rewolucji, przez co Słowo przenika nasze myśli, uczucia, pragnienia i działania. Kiedy będziemy w kontakcie ze Słowem, rzeczywiście myśleli o Miłość, w jakiś tajemniczy sposób na pewno jej doświadczymy. Słowo pragnie się w nas nieustannie rodzić, przenikać nas i zapewniać o tym wyjątkowym geście ze strony Boga w Osobie Jezusa – „Bóg umiłował świat, dlatego dał nam Swojego Syna.” Stąd jeśli każde Jego Słowo jest Miłością, to możemy być pewni, że każda wola Boża wobec nas również jest Miłością. Tak powinniśmy Ją przyjmować, tak rozumieć i w taki właśnie sposób powinniśmy Nią żyć.

24 – Nie obiecujcie nic na przyszłość, to niepotrzebne… Lepiej trochę dziś, za to z wielką miłością.

Organizując swój plan pracy, zawsze pozostawiamy jakiś margines czasu na wykonanie zadania. Jeśli ktoś poprosi nas np. o pomoc, zamiast zbywać go, albo mydlić tej osobie oczy, że kiedyś: obiecujemy to zrobić, postarajmy się raczej spróbować od razu zrobić coś, chociażby drobnego, ale jednak z wielką miłością. Obietnica zobowiązuje. A jeśli wiemy, że nie jesteśmy wstanie jej zrealizować, to jaki jest jej sens? Często, różne osoby powierzają nam różne sprawy, niekiedy nawet tajemnice. Robią to, ponieważ pragną naszego wsparcia, opinii, jakiejś wskazówki, naszej obecności w ich życiu. Niekiedy nie zrobimy nic wielkiego, nawet gdy obiecamy coś, czy przemienimy w czasie jakąś naszą decyzję. Nie odkładajmy niczego na później, ani nie podpierajmy się jakimkolwiek obietnicami. Czyńmy raczej wszystko z prostego serca, lecz pełnego miłości. Jest oczywiście wiele spraw, które trzeba zaplanować w czasie i zadbać o właściwe przygotowanie. Rozważając powyższy cytat, mam raczej na myśli sytuacje codzienne, powszednie, które nie wymagają jakiś skomplikowanych i nie aż tak czasochłonnych decyzji. Przyjmijmy konkretną osobę, zadanie jako to, co teraz, tutaj, stawia mi Bóg, by szczególnie na to zwrócić uwagę. Niekiedy nasze obietnice są puste, bo nie „kontrolujemy” właściwie naszego życia. Obietnica, że coś zrobimy później, jest często na straconej pozycji, ponieważ i później nie będzie w nas ani chęci, ani nie znajdziemy czasu. Niektórzy kierują się mottem: „to, co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro, a zdobędziesz jeden dzień wolny:, Polecam wam jednak inną zasadę: „powoli, cierpliwie, ale od zaraz…”

23 – zawsze, natychmiast, z radością

Codzienność, to nieustanne wybory, działania, próby i możliwości. Wielokrotnie możemy coś zrobić, skorzystać z ukrytych w naszej codzienności zdarzeń. Jednak to, co w jakiejś mierze ma wpływ na nasze życie, to kwestia naszego nastawienia. Codzienność potrzebuje konkretnego rytmu – zachowań, które we właściwym momencie i miejscu zostaną uruchomione i właściwie wykorzystane. Niekiedy tracimy bardzo wiele cennego czasu na „wewnętrzne rozgrywki” (np. kiedy mam to zrobić, dlaczego, po co itd.) Te pytania są często „zasłoną dymną”, aby przysłonić to, co faktycznie mam do wykonania. Odrzucanie zajęć na później nie sprawi, że same się rozwiążą. Niekiedy taki wewnętrzny „duchowy rozkaz” może postawić nas na nogach i przywołać do porządku. Jednym z takich haseł może być właśnie: „zawsze, natychmiast, z radością”. Wystarczy wyobrazić sobie jakąś sytuację i zaraz po niej wstawić powyższe hasło. Przebacz – zawsze, natychmiast, z radością. Pomóc komuś – zawsze, natychmiast z radością. Wykonaj czyjeś polecenie – zawsze, natychmiast, z radością. To hasło wprowadza zarówno w nasze myślenie, odczuwanie, czy nawet wiarę, pewnego rodzaju orzeźwienie. Hasło, które może każdego z nas wielokrotnie zdopingować i w ten sposób pomóc jeszcze lepiej wykorzystać szansę naszej codzienności. Powtarzanie sobie takiego hasła nieskończenie wiele razy podczas dnia, może nas obudzić i otworzyć na pewne rzeczywistości, które są i były w naszej codzienności, a których być może, z jakiegoś powodu nie dostrzegaliśmy.

22 – więcej chwil pozytywnych a mniej pustych.

Czas jest bardzo cennym skarbem. Niekiedy wykorzystujemy go we właściwy sposób, a niekiedy odchodzi, niewykorzystany. Chwila obecna jest momentem, w którym się obecnie znajduję. Sama w sobie, zawiera ta chwila bardzo wiele. lecz aby to wykorzystać trzeba otworzyć się na to, co ona sama w sobie przynosi. Są takie momenty, w których wydaje nam się, że wszystko się zatrzymuje. Nie zmieniamy swojej pozycji – ani nie przemieszczamy się do przodu, ani nie cofamy. Problem tkwi często w tym, że tak sytuacja – zawieszenie, wydaje się czynić z chwili, wydarzenia, pustym. Puste są te chwile, które albo niewłaściwie wykorzystujemy, albo te, które całkowicie tracimy. Zaprzepaszczone szanse sprawiają, że w naszym życiu pojawiają się „wyrwy”. Im ich więcej, tym bardziej pusta staje się nasza codzienność. Mamy wybór: albo wybrać właściwy kierunek i podążać za tym, co zostało nam zadanie przez kolejne chwile, albo odwrócimy się od tego sprawiając, że chwila stanie się pusta. Możemy starać się wypełniać każdą chwilę w bardziej pozytywny sposób. To znaczy, możemy włączyć się w daną nam chwilę, próbować zrobić ze swojej strony wszystko na co nas stać i czuć, że faktycznie próbowaliśmy wykorzystać szansę. Puste chwile to te, w których coś brakuje. Brak naszego zaangażowania, brak chęci, lenistwo, obojętność, brak miłości – to wszystko zamyka nas na chwilę, którą obecnie przeżywamy. Wybór – nasza osobista decyzja, może sprawić, że to, w czym uczestniczymy stanie się czymś pozytywnym, wnoszącym coś w rzeczywistość. Czymś ubogacającym i w jakiś sposób też przemieniającym. Starajmy się aby nasze życie – kolejne chwile, były bardziej pozytywne, a nie puste.

21 – Każdy ma swoje, powierzone mu zadanie i powinien znajdować się na swoim miejscu. Będąc wiernym, na swoim miejscu – w ten sposób tworzy rzeczywistą wspólnotę ze wszystkimi.

W kontekście naszej codzienności, organizowania swoich zajęć, potrzebujemy odpowiedniego nastawienia, które pozwoli nam odnaleźć się w różnych rzeczywistościach. W różnych momentach, mamy przeróżne odczucia. W jednych chwilach czujemy się swojsko, normalnie, a w innych odczuwamy dyskomfort. Są momenty, w których czujemy się, że to właśnie w tym czasie, miejscu mieliśmy się znaleźć. Wówczas odczuwamy, że jesteśmy ważną częścią tego, co nas otacza i wówczas pragniemy żyć w „zgodzie” ze wszystkimi otaczającymi nas elementami. Dzięki umiejętności łączenia wszystkich elementów odczuwamy, że wszyscy i wszystko, tworzy szczególny rodzaj wspólnoty. Wypełniając wiernie własną codzienność, odczuwamy szczególną jedność pomiędzy chwilą, którą realizuję, a chwilą, która za moment się rozpocznie. Czujemy obecność wewnętrznych „mostów”, które łączą te wszystkie sprawy; dają nam poczucie nieograniczonych możliwości. Odnajdując właściwy sposób realizacji naszych zadań, odkrywamy, że wszystko co czynimy łączy nas z innymi osobami. Ciekawym sposobem jest tak żyć, aby realizować swoje zadanie, charakterystyczne cele. Można by naszą codzienność porównać do podróży, która ułatwiona jest tym, że musimy zwijać kłębek nitki – wolę Bożą wobec naszej codzienności. Dzięki temu, odczuwamy swoją ścieżkę, która przybliża nas do rzeczy jeszcze większych. Istotą naszej codzienności jest dążenie do zjednoczenia wszystkich elementów, tak aby się wzajemnie ubogacały, a jednocześnie umacniały. Pięknym i pełnym radości doświadczeniem jest odczucie rzeczywistej wspólnoty ze wszystkimi i wszystkim.

20 – łaska chwili… Jeśli natomiast teraz bierzesz na siebie zmartwienia dotyczące przeszłości, czy myślisz o przyszłości, wtedy życie staje się ciężkie. 

Człowiek udający się w wyprawę życia, musi najpierw ją odpowiednio zaplanować. Ważną rzeczą jest to, co zabierze się do plecaka. Cała strategia to wszystkie rzeczy, które zapakujemy, które rzeczywiście będą przydatne i nie sprawi nam trudności ich dźwiganie. Każda niepotrzebna rzecz to niepotrzebne obciążenie, a niekiedy nawet to będzie ta pierwsza rzecz, która być może doprowadzi nas d o strasznych konsekwencji. Przegrana może być spowodowana brakiem jednej rzeczy. Podobnie może się stać, gdy będziemy mieli ich zbyt wiele i staną się dla nas utrudnieniem. To, co w jednej sytuacji może być pomocne, w drugiej sytuacji może być utrudnieniem. Konkretna chwila, którą obecnie przeżywamy z właściwym nastawieniem może nas unieść i wprowadzić w kolejne doświadczenie. Moment ma swoją wartość i „ciężar” – to znaczy odpowiedzialność za konkretne wydarzenia, zadania do zrealizowania, łaskę którą powinniśmy przyjąć. Niekiedy staje się tak, że w jakiejś konkretnej chwili pojawia się niebywała rzecz, która ani wcześnie, ani nigdy później się nie zjawi. Jeśli będziemy nakładać na swoje ramiona zbyt wielkie i niepotrzebne ciężary, nie będziemy mieli sił, aby przyjąć dar, ani wypełnić go w taki sposób, w jaki powinniśmy. Czasami może to przypominać człowieka, który na ramiona kładzie drwa do kominka. Niekiedy chcemy udźwignąć za jednym razem, jak najwięcej, aby za często nie chodzić. Ale wystarczy jedna kłoda za dużo i wszystko wypada nam z rąk. I w takiej sytuacji musimy zaczynać od nowa. Nie za dużo, ale i też nie za mało, ale tyle ile trzeba! Można to odnieść do różnych ciężarów, które każdego dnia dźwigamy.

19 – życie byłoby prostsze. To my je komplikujemy.

Wybory, które dokonujemy w każdej chwili, opieramy na naszych doświadczeniach życiowych, mądrości intelektualnej, na wyobrażeniach, na pragnieniu. Im bardziej zagmatwany jest nasz system myślenia, tym bardziej trudne są rozwiązania, które wcielamy w nasze życie. Musimy dołożyć wszelkiego rodzaju wysiłku, zdolności, które posiadamy, aby tak postępować, aby nasze działanie charakteryzowała: prostota, piękno, ale też dojrzałe podejście. Niekiedy moglibyśmy naszą codzienność porównać z pracą komputera. Najbardziej skomplikowane obliczenia dokonują się w skryciu, niewidoczne dla ludzkich oczu, a efekt jest prosty, szybki i właściwy. Cała ta skomplikowana „praca obliczeniowa” dokonuje się w naszym wnętrzu, a to co pojawia się na zewnątrz poprzez nasze słowa, czyny, jest najwłaściwszym efektem, który powinien się ukazać. Nasze działanie powinno być najpierw harmonią z wolą Bożą, wówczas możemy czynić harmonię również z innymi osobami, a przede wszystkim z samym sobą i z codziennym rytmem dnia. Jeśli obierzemy właściwy kierunek naszego działania, odczujemy jak kolejne wydarzenia z naszej codzienności składają się w jedną logiczną całość, która daje poczucie pewności wyborów. Oczywiście życie nie jest linią prostą, pozbawioną trudności i niezrozumiałych sytuacji. Życie raczej jest jak rzeka, która drąży w różnych warunkach swoją drogę. Tak i my powinniśmy swoimi decyzjami żłobić właściwą ścieżkę swojego życia, poszukując prostych i właściwych rozwiązań. Musimy zastanowić się nad tym, w jaki sposób rozwiązujemy własne sprawy, jakich rozwiązań używamy najczęściej i do czego one nas prowadzą.

18 – Nie oglądaj się za siebie. Patrz zawsze w przód. Twoje życie, jakie było, takie było. Bóg wie to. Ważne, aby nie umknęło ci twoje „teraz”.

To kwestia zaufania Bogu, czy potrafimy Mu oddać pewne sprawy z naszego życia. Przeszłość to często piękne i ważne doświadczenia, ale bywają również te trudne. Te sprawy były, minęły. „Dziś” jest nowym doświadczeniem, darem, który pragnie ofiarować Bóg. Przeszłość nie może być kotwicą, która nas zatrzymała i która uniemożliwiła nam pójść dalej. Często odnosimy się do naszej przeszłości, mówiąc: „Bo kiedyś tak było” albo „Bo tam, wtedy to było tak i tak…” Takie postępowanie może wprowadzić nas w pułapkę zamknięcia się na teraźniejszość i przyszłość, żyjąc tylko tym, co było w przeszłości. Życie, to nie kwestia odgrywania, powtarzania scen. Nowy dzień to coś zupełnie nowego, coś czego trzeba się uczyć, na co trzeba się otworzyć. Tylko całkowite zaangażowanie w „teraz” pomoże nam we właściwy sposób przyjąć dary i zadania, które wraz z tym „teraz” przychodzą do naszego życia. Życie chrześcijanina to codzienność umieszczona w nadziei, którą jest życie wieczne. Ta perspektywa jest do osiągnięcia, to jest nasz główny cel. Obracając się nieustannie w wstecz, możemy potykać się o każdą chwilę naszego życia, tracą to wszystko, co tak starannie do tej pory zbieraliśmy. Człowiek jest tak fizycznie ukształtowany, aby móc obserwować to wszystko, co przed nim. Obejmujemy duży stopień, rozpościerającej się przed nami perspektywy. Oczy i głowa a później serce powinny być skupione na tym, co kładzie przed nami Bóg. W tym, co daje nam „teraz” Bóg, jest ono narzędziem służącym do wypełnienia zarówno „teraz” jak i „później”. Tylko właściwie przeżywają „teraz”, właściwie będziemy przeżywać każdą chwilę życia. Życie to okazja do dojrzewania, dlatego każde „teraz” ma służyć nam w odkrywaniu i realizowaniu tej dojrzałości, zarówno fizycznej, duchowej, jak i też emocjonalnej. Kiedy będziemy zbyt rozkojarzeni, może nam umknąć wiele ważnych wydarzeń, które mogłyby nas w każdym względzie ubogacić.

17 – jakby to była ostatnia czynność, którą spełniam.

Często towarzyszy nam duch przesadnej aktywności. Uczestniczymy w bardzo wielu wydarzeniach, ale bywa tak, że nie wnikamy w głębsze ich znaczenie, tylko w nich „uczestniczymy”. Wydaje mi się, że o wiele ważniejsza jest realizacja projektu, który może wprowadzić w nasze życie trwałą zmianę, a nie tylko chwilowe „ocieplenie”. Oddanie się jakiejś sprawie, ofiarowanie swojego życia, realizując jakąś ideę, wprowadzi w nasze osobiste doświadczenie prawdziwe wartości, które dane wydarzenie może nam ofiarować. Zaangażowanie jest chyba najbardziej wyraźnym znakiem naszego podejścia do sprawy, naszych odczuć wobec czegoś, kogoś. Zaangażowanie, niezależnie od efektów, odsłania to, co dzieje się w sercu człowieka, wobec jakiejś konkretnej kwestii. Zbyt płytkie niekiedy podejście do sytuacji, osób, wynika z naszej lekkomyślności, lub przekonania, że „zawsze jest czas”, a więc zawsze jest możliwość powrócić do czegoś, zająć się znów czymś itd. Stopień naszego zaangażowania jest dla nas osobiście znakiem, jak podchodzę do życia. Czy twoja mentalność i sposób działania zmieniłyby się w jakikolwiek sposób, gdybyś zdawał sobie sprawę z tego, że to ostatnia taka sytuacja, ostanie spotkanie z osobą… Niekiedy ma się wrażenie, że ludzie pamiętają tylko tą ostatnią rzecz, której przed chwilą doświadczyli. Pomyśl, co cię przed chwilą spotkało, jak zapamiętałeś osobę, z którą się spotkałeś, rozmawiałeś. Zastanów się, jak wiele i jak radykalnie mogłyby się odmienić twoje myśli, słowa, pragnienia, działanie, gdybyś o konkretnym wydarzeniu pomyślał, „jakby to była ostatnia czynność, którą spełniasz”. W każdym człowieku pozostają ślady naszych słów, działań, dlatego, by te ślady były dobre, warto wzmóc w sobie pragnienie czynienia dobra na rzecz przede wszystkich drugiej osoby.

16 – trzeba dołożyć naszą część.

Nie jest istotą, fakt, ile ta moja część wynosi, ale, że cokolwiek dołożymy. Nie powinniśmy być spekulantami i zastanawiać się, ile w daną sytuację, czynność mam dołożyć. Zaangażowanie samo pokaże ile powinienem ze swojej strony zrobić, aby było tak, jak powinno być. Dla kogoś 1% wkładu może być wszystkim, co ma, dla kogoś innego 95% będzie za mało, bo akurat w danym momencie powinien dołożyć wszystko, bo tego wymagała dana sytuacja i na to pozwalał stan tego człowieka. Bóg i człowiek – pomiędzy nimi powinna dokonywać się nieustanna współpraca. Każdy ze swojej strony daje tyle i to, ile i co może. Bóg zawsze dopełnia swoją miłości nasze działanie i właśnie wtedy, odkrywamy, że przekraczamy własne granice, wykraczamy poza nasze pragnienia, zamiary. Bóg nieustannie zaskakuje człowieka, pozwalając mu skruszyć jego ograniczenia, rozświetlić jego ciemności, odgonić ciemne chmury beznadziei kłębiące się w myślach. Muszę tylko dołożyć swoją część. Działanie człowieka nie jest jednak zbędnym, mało wartym wkładem. To właśnie od działania człowieka, otwartego na przyzwolenie, zależy rozwój danej sytuacji. Bóg szanując nasze wybory, nie czyni niczego wbrew naszej woli, choć stale nam o sobie przypomina i naprowadza nas. Nasz wkład, nasza część, rozpoczyna nowe działanie, a Bóg ze wszystkiego jest wstanie wyciągnąć dobro. Nasza część jest tym wszystkim, co możemy ofiarować, a Bóg wykorzystując to, kontynuuje rzeczy, których niekiedy nie bylibyśmy wstanie sobie nawet wyobrazić. Bóg,  z naszej nawet najmniejszej inicjatywy jest wstanie uczynić rzeczy wielkie. Wszystko tkwi w tym jak jest nasza intencja i pragnienie. Bóg widzi i całkowicie rozumie nasze wewnętrzne nastawienie, dlatego nawet najmniejsze poruszenie serca, jest natychmiast wykorzystane przez Niego, jako część naszego wkładu – zaangażowania.

15 – Ja idę w tę stronę. Jeśli się mylę, Ty kieruj mnie w drugą.

Wybór właściwego postępowania to częsty dylemat naszego życia. Skąd mam wiedzieć co mam wybrać, jaki sposób realizacji jest najwłaściwszy? W wielu sytuacjach wystarczy pragnienie czynienia dobra i znajomość sytuacji. Bywają jednak bardziej złożone sytuacje i wówczas nie są wystarczające: pragnienie  dobra i znajomość sytuacji. Nasze nastawienie wobec tego wszystkiego, co dzieje się lub wydarzy w mojej codzienności, powinno być przeniknięte moją wolnością, dyspozycyjnością, gotowością do natychmiastowej zmiany kierunku. Niekiedy czujemy wewnętrznie, że wybór, który dokonaliśmy jest niewłaściwy i właśnie w takim momencie powinna już rozkwitać w nas gotowość do zmiany kierunku. W chwili, kiedy podejmujemy decyzję niekoniecznie mus być dla nas jasne to, co się zdarzy, gdy tylko zwrócimy się w kierunku naszego wyboru. Niekiedy samo już rozpoczęcie jakiegoś zadania, rzuca wewnętrzne światło i podpowiada, że to nie ta droga. Wówczas powinniśmy, w miarę możliwości, zmienić swoje działanie, naprawiając błędy, otwierają się na nową drogę – możliwość. „Ja idę w tę stronę, Ty kieruj mnie w drugą” – to nic innego, jak w pełni zawierzenie wszystkiego Bogu. Nie stawiamy Boga przed gotowym, z naszej strony, rozwiązaniem, ale stajemy jak ci, którzy są gotowi zrobić to, czego oczekuje od nas Bóg. Przecież mogę się pomylić, ale gdy sobie to uświadomię nie powinienem nadal trwać w błędzie, lecz szukać właściwej drogi wyjścia z tej sytuacji. Musimy pozwolić się Bogu prowadzić. On wykorzysta naszą otwartość i gotowość, aby poprowadzić nas na właściwą drogę. Walczy z uporem, abyśmy nie brnęli w błędne decyzje, ale abyśmy zachowali rozsądek. Podobnie jak w labiryncie jest wiele dróg, którymi możemy pójść, ale tylko jedna prowadzi rzeczywiście do celu. Możemy błądzić, ale uświadamiając to sobie, nie pozostawajmy na niej, lecz powróćmy na tę najwłaściwszą.

 

14 – Mam tylko jedno życie, chcę przeżyć je dobrze.

To niezwykle cenny dar i umiejętność: właściwe wykorzystywanie każdej chwili swego życia. Czy można mieć taką zdolność? Trzeba najpierw zrozumieć, gdzie tkwi szczegół dobrego życia. Każda chwila przychodzi z konkretnymi zadaniami, darami, łaską. Trzeba być czujnym, wrażliwym i otwartym. To nie kwestia zdolności, czy wyćwiczonych zachowań, ale łaska spoczywają na tych, którzy rozumieją, że wola Boża może objawić się poprzez wszystko. Zrozumienie chwili i jej wartości, tego co przynosi, do czego zachęca, pomaga nam coraz mocniej wnikać we właściwy sens chwil i woli Jezusa. Dzień, w którym obecnie uczestniczę, jest jedyny w swoim rodzaju. Pewne rzeczy nigdy się nie powtórzą, a inne choć pojawią się kolejny raz, to i tak już nie będą takie same. Wykorzystanie życie, to przede wszystkim właściwe wykorzystanie każdego momentu. Kolejna chwila, kolejny dzień to kolejne możliwe zwycięstwa, które prowadzą mnie do jeszcze lepszego przeżywania życia. Dzień, chwila, życie nie powtórzą się, dlatego muszę we właściwy sposób wykorzystać ofiarowaną mi szansę. Mają taką szczególną świadomość, wybieram to, co ważne, zarówno w moim myśleniu, jak i działaniu, by nie utracić okazji na coś, co nie jest wolą Bożą, co nie przyczyni się do rozwoju dobra we mnie, bądź w innych osobach. Rozwijaj najpierw w sercu dbałość o szczegóły oraz dbałość o uczestnictwo, w różnych wydarzeniach. Wykorzystuj je, gdyż mogą się już nigdy nie powtórzyć. Moja codzienność jest tym miejscem, gdzie działa Bóg, gdzie do mnie przemawia. To moja codzienność jest tym miejscem, gdzie mogę się uświęcać i odkrywać Tego, który jest wzorem świętości. Powinienem mieć w życiu jakiś konkretny cel, którego będę się trzymał i który w konkretny sposób będzie charakteryzował moją codzienność.

 

13 – Jesteś częścią i niezbędnym kamyczkiem mozaiki, którą będziemy kontemplować w całej pełni dopiero po „tamtej” stronie.

Całe istnienie świata, cała ludzkość codziennie podejmuje się realizacji szczególnego planu. Każdy człowiek, wydarzenie to kolejny kamyczek, część ogromnej mozaiki – planu Boga. Różnorodność powołań, przeróżne umiejętności, różnobarwne doświadczenia stanowią o jakimś wzorze, który zawiera w sobie ów mozaika. Niemożliwe jest, na dzień dzisiejszy, określenie liczby elementów, ani tego, co one w ostateczności ukażą. Jest to ogromna, ale jakże piękna i intrygująca tajemnica, która dzień po dniu, w jakiejś mierze nieustannie się odsłania. Im więcej detali ma być obecnych na obrazie, który stworzy mozaika, tym więcej musi być elementów, które składają się na poszczególne części tego obrazu. Bóg jest „Artystą”, który jako jedyny zna całość tej mozaiki. W Nim istnieje zamysł i to szczególne, pełne miłości pragnienie zrealizowania się, tego zamysłu. Wyobrażam sobie moje szczególne miejsce na tej mozaice, jakiś fragment za który odpowiada moje życie. Moja wiara, zaangażowanie w plan woli Bożej przekłada się na to, jak wykonana jest ta moja część. Moje życie potrzebne jest do zrealizowania jakiejś konkretnej części tej mozaiki. Nie mogę liczyć na to, że ktoś mnie z tej części „pracy” zwolni, usprawiedliwi, albo że ktoś wykona ją za mnie. Pełnienie wieli Bożej, w mojej codzienności jest pozwoleniem Bogu, aby mnie tak prowadził, aby moja część mozaiki była kompletna, a jednocześnie też piękna. W ostateczności wszyscy będziemy oglądali całą mozaikę i wzbudzali zachwyt nad jej pięknem i doskonałością. Pamiętajmy o ważności każdego wydarzenia, każdego zadania. To piękne, mieć świadomość, że jestem niezbędną częścią planu Boga. Wszystko jest częścią planu Boga, choć nie wszystkie sprawy są proste i łatwe do przyjęcia i zaakceptowania. Plan Boga, w przypadku naszej codzienności, nieustannie się odsłania, dlatego bądźmy bardziej wrażliwi na piękno, które możemy współtworzyć, realizując wolę Boga.

 

12 – Również ty możesz żyć dla czegoś wielkiego.

Niekiedy wydaje nam się, że jeśli nie możemy zrealizować własnego rozwiązania, to nigdy nie osiągniemy sukcesu i nigdy nie będziemy mogli być wielcy. W czym tkwi nasza wielkość? Czy w tym co osiągniemy? A może w tym co posiadamy? Może w tym, kim jesteśmy? Wydaje mi się, że każdy ma swoje, indywidualne rozumienie i sposób osiągnięcia wielkości. Problem jest jednak zupełnie inny. Wydaje nam się, że bardzo wiele rzeczy zależy od nas i to my mamy odpowiednią siłę, która wszystko załatwi. Nic bardziej mylnego! Nasza wielkość, złożona jest w rękach Boga. Dla Niego już sam fakt, ż istniejemy świadczy o naszej wielkości. Jednak to, co w naszym mniemaniu skrywa się pod słowem „wielkość”, często jest bardzo dalekie od tego, co pod tym słowem skrywa się w wyobrażeniu Boga. Stworzeni, powołani do życia, a jednocześnie jesteśmy tymi, którzy włączeni są do wielkiego planu i wielkiej rzeczy, którą zaplanował Bóg. Każdy z nas postępując za wolą Bożą, skierowaną indywidualnie do każdego z nas, wypełniając ją, najlepiej jak potrafi, staje się wielki. Wielcy jesteśmy ze względu na to ile jest Boga w nas. Osiągaj „doskonałość” w tym, co zostało ci powierzone. Nie bagatelizuj wydarzeń, które masz zrealizować. Może wydawać ci się, że drobne, codzienne gesty nic nie znaczą, np. przygotowanie komuś kawy. Może się jednak, pewnego dnia, stać tak, że twój kolega, koleżanka, wykrzyknie z radością twoje imię i poprosi cię o kawę, ze stwierdzeniem: „robisz najdoskonalszą kawę jaką kiedykolwiek piłem” Nawet w tak pozornych rzeczach, czyniąc coś jako realizację woli Bożej, w chwili obecnej, możesz odkryć, że już jesteś wielki, a twoje zadania przyczyniają się również do tworzenia czegoś wielkiego.

 

11 – Uchwycić się Boga, Którego nic nie może zniszczyć.

Rozglądając się dookoła siebie, zwróćmy uwagę na to, co posiadamy, na to, co jest w naszym udziale, co jest darem dla nas. Możemy dostrzec jak wiele spraw się przewija, jak wiele spraw ulega zniszczeniu, jak wiele spraw odchodzi w niepamięć. Zadaje sobie pytanie: „co jest ponad tymi wszystkimi ograniczeniami; co jest wstanie przetrwać i na zawsze z nami pozostać?” Czy jest coś takiego, lub Ktoś taki? Możemy silić się z poszukiwaniami i dążyć do oryginalnych odpowiedzi, ale to i tak tylko Bóg jest wieczny i tylko On jest wstanie być ponad wszelkimi ograniczeniami. Tylko On zostaje… Kiedy przywiązujemy nasze serce do kolejnych przedmiotów, stajemy się ograniczeni i ociężali, a często uzależniamy nasze działanie od tego, czego bardzo pragniemy. Ważne jest to, czego się uchwycimy i co z tym będziemy robić. Jeśli będziemy budowali swoje życie na wartościach ponadczasowych, wówczas będziemy potrafili czynić rzeczy trwałe i rzeczywiście owocne. Budując na rzeczach przemijających, narażamy się na nieustanne rozgoryczenie, spowodowane utratą czegoś, na czym nam bardzo zależało. Z świata, który nas otacza, w każdej chwili może nic nie pozostać, ale Bóg będzie. Świadomość tego, uczy mnie właściwie stawiać akcenty – Tylko Bóg pozostaje…! Dzięki temu, każdy z nas ma możliwość „uchwycenia się Boga”, rozpoczęcia życia od tego szczególnego punktu. Można to porównać do punktu, z którego odchodzi wiele dróg. Duchowe rozwidlenie dróg jest przerażające dla tych, którzy nie stawiają właściwego i mocnego akcentu na Boga. Kiedy jednak uchwycimy się Boga, wybór właściwej drogi dalszego postępowania stanie się bardziej zrozumiały. jednak uchwycenie się Boga to nie tylko kwestia wyboru drogi, to nade wszystko wyruszenie w szczególną podróż w trakcie której będziemy mogli odkrywać kolejne punkty, ofiarowane nam przez Boga, punkty naszej duchowości.

 

10 – Potrzeba gimnastyki serca.

Mamy niestety tendencje do wpadania w rutynę, schematy. Takie działanie sprawia, że nie rozwijamy swojego osobistego potencjału. Serce ogranicza swoje działanie, aż w jakimś momencie przestaje funkcjonować. Serce, by właściwie funkcjonowało, musi działać nieustannie, zwrócone ku innym osobom. Tak jak prawdziwe serce funkcjonuje właściwie, gdy przepompowuje krew, tak w sensie duchowym jego praca jest właściwa jeśli nieustannie przepompowuje miłość. Krew się odświeża, nabiera nowych sił, dzięki wielu skomplikowanym mechanizmom zachodzącym w ludzkim ciele. „Jesteśmy przepełnieni tym, co przepompowuje serce.” Duchowy krwiobieg również powinien wypełniać nas całych, by w każdą cząstkę naszego życia, przepompowywać miłość. Dlatego, musimy nasze duchowe serce, nieustannie wprowadzać w ruch. By serce nei ustało w przekazywaniu miłości, potrzebujemy odpowiedniej gimnastyki. Najwłaściwszą gimnastyką jest pobudzanie serca, w każdej sytuacji, do poszukiwania wciąż nowych i właściwych sposobów kochania tych, którzy są wokół nas. Również miłość potrzebuje ćwiczenia, aby nie pozostać uwięziona w jakimś schemacie, tendencji, które ją ograniczają. Nowy dzień, jest zapowiedzią nowych okazji i możliwości, kochania każdej osoby. Tak jak sportowiec potrzebuje sprawności i kondycji, aby nabywać coraz to nowe umiejętności, tak też każdy chrześcijanin potrzebuje „ćwiczenia swego serca”, aby nabyć nowych sprawności kochania.

 

09 – Musicie rozpalić wokół was, wszędzie tam, gdzie żyjecie, rewolucję miłości.

Bycie prawdziwym chrześcijaninem pozostawia swój wyraźny ślad obecności, znamię, które nie zaciera się pod wpływem czasu, lecz odciska na innych tak silne doświadczenie, że w każdym rodzi się pragnienie, by również tak żyć. Chrześcijanin to „normalność zmieszana z łaską”. Jednak ta normalność jest na tyle ciekawa i promienna, że w miejscach gdzie taka osoba przebywa pozostają rozpalone serca silnym pragnieniem czynienia czegoś zwyczajnego, a zarazem tak rewolucyjnego. Żyjąc konkretnymi wartościami – wiarą, dostrzegamy jakie ma ono na nas oddziaływanie. Skoro wiara czyni w nas coś szczególnego, to dlaczego by nie mogła czynić czegoś przez nas, w innych osobach? Rozpaleni nie muszę w zasadzie zbyt wiele czynić. Jeśli jedno rozpalone drewno, dotknie kolejnego, to co się stanie? To drugie rozpali się dzięki pierwszego. Miłość w nas, ofiarowana nam przez Jezusa, rozwijana poprzez wiarę i nieustanne ofiarowywanie się innym, może rozpalić każdego. Musimy uczynić wszystko, by ten obecny w nas żar, mógł wydostać się na zewnątrz i dotknąć innych. Wspólnota jest jak drwa w kominku, rozpalają się po kolei, tworząc niezwykłą atmosferę, temperaturę, kolorystykę, światło. Nie bójmy się i pozwólmy, aby inni „dotykając naszego życia”, mogli stworzyć w innych miejscach, kolejne punkty zapalne rewolucji miłości. Dotykając swoją wewnętrzną siłą innych osób, rozbudzamy w nich pragnienie rozpoczęcia nowych doświadczeń. W naszym chrześcijańskim życiu, chodzi o takie właśnie rozpalanie innych, swoim osobistym świadectwem życie.

 

08 – Podchodzić do każdego z całkowitą amnestią w naszym sercu z powszechnym przebaczeniem.

Dary, które otrzymujemy darmo, powinny odnajdywać w nas przestrzeń dla swojego wzrostu. Tylko wtedy, przyjęty dar jest rzeczywiście przyjęty, ma możliwość wszczepić się w nasz duchowy system immunologiczny. Niekiedy dar od Boga jest jak przeszczepianie nowego organu, który potrzebowalibyśmy, ponieważ nasz własny został zniszczony przez niewłaściwe wykorzystanie. Wiele postaw w naszym życiu nie jest nam łatwo zachować, a to dlatego, że zbyt bardzo przywiązujemy się do powielanych przez siebie wielokrotnie schematów, metod rozwiązywania. Zbyt bardzo przywiązujemy się do różnych darów, doświadczeń, a nade wszystko zbyt silne oddziaływanie mają na nas negatywne doświadczenia. Zranieni często nie chcemy podjąć się leczenia, lecz jątrzymy ranę, nie pozwalając na to, aby z nowym nastawieniem wejść w kolejne doświadczenie.

Wszystko, co dzieje się w naszym życiu może być darem, wnoszącym nowe światło w nasze serce, ale musimy pozwolić, aby „stare rany” zostały pousuwane, a w ich miejsce zagościło coś nowego. Nie powinniśmy być przechowalnią zranień, negatywnego nastawienia. Nasze nastawienie wobec ludzi wymaga naszej jedności – nowego zaangażowania, działania i budowania relacji. To nie nasza zasługa, ani wynik tylko naszego postępowania skutkuje zmianami obecnymi w naszym życiu. To łaska, która pozwala nam wprowadzać „innowacyjne rozwiązania”. Odetnij się od negatywnych spostrzeżeń, myśli, porównań, opinii. Podchodźmy do każdego człowieka i każdej sytuacji z całkowitą amnestią w swoim sercu, z powszechnym przebaczeniem.

 

07 – Najpierw być, a potem mówić. Konkretne bycie, które opiera się na uczynkach… Należy zaczynać od uczynków.

Miłość to nie abstrakcja, ani sentymentalne pragnienia. Miłość to konkrety! Miłość wyzwala w każdej, otwartej na nią osobie, szczególną zdolność przyjmowania każdej osoby. W spotkaniach z różnymi osobami, dzielimy się różnymi myślami, doświadczeniami – owocami. Przekazujemy innym osobom to, co w nas dobre, tylko i wyłącznie z miłości. Miłości przyświeca konkretny cel – dawać, nieustannie ofiarowywać. Możemy dawać innym tylko wówczas, gdy cokolwiek posiadamy. Nie chodzi tu o rzeczy materialne, ale i wobec nich jest logiczne stwierdzenie, aby dać, to najpierw trzeba to mieć. Życie przynosi bardzo wiele ciekawych doświadczeń, ale aby je mieć trzeba być, trzeba działać. Zdobywamy coś nie po to, aby to zachować tylko dla siebie, ale mając coś, umacniamy siebie i możemy dzięki temu umocnić również inne osoby. Nasza modlitwa, uczestnictwo w Eucharystii, spowiedź, adoracja, są czasem zdobywania wielu duchowych skarbów, które obecne w nas, mają ogromny wpływ na to, jacy jesteśmy. Ofiarowane nam duchowe dary, przemieniają nas wewnętrznie, a dzięki temu rozpromieniają nasze życie zewnętrzne. Bycie kimś, to zajęcie konkretnego stanowiska wobec życia, wobec konkretnych sytuacji. Aby to, co jest ważne dla naszego życia nie było tylko jedną z wielu teorii, musimy być tymi, którzy jako pierwsi wprowadzają w życie to, co sami głosimy. Każdy z nas przeżywając jakieś doświadczenie, przenosi je na kolejne chwile swojej codzienności. Dzięki temu zdobywamy również dojrzałość wewnętrzną, która jest źródłem dla różnych, podejmowanych przez nas działań. Bycie „kimś”, to posiadanie jakiegoś sytemu wartości, zasad, którymi się kieruje; celów, które pragnie osiągnąć. Być to znaczy żyć! Niekiedy zdajemy się istnieć tylko w jakiejś przestrzeni, ale nie mamy konkretnego oblicza, dlatego trudno do końca stwierdzić „kim” jesteśmy. W otaczających nas sytuacjach, nie potrzeba kolejnych teoretyków, wspaniałych mówców, wizjonerów. Potrzeba dziś ludzi, którzy zaczną żyć konkretnie. Zamiast gdybania i zastanawiania się nad tym, co ewentualnie moglibyśmy zrobić, zacznijmy w końcu tak postępować. Widząc jakieś osoby w potrzebie nie mów im tylko o jedności, ale bądź tą jednością. Być, być, być i działać – to konkretny kierunek działania dla współczesnego chrześcijanina.

06 – Nasza postawa wobec bliźniego jest jak bumerang, który rzucony, odbija się i wraca do nas.

Chyba tysiące razy, w różnych okolicznościach powtarzałem Słowa z Ewangelii: „co chcecie, aby wam czynili, podobnie wy im czyńcie”. (Łk 6,31) Dobro, które czynimy względem innych osób, jest jak kamień rzucony w wodę. Po pierwszym uderzeniu na powierzchni wody pojawia się wiele kręgów, które z czasem rozchodzą się od środka na zewnątrz, aż zrównają się z taflą wody i zostaną zjednoczone z resztą wody. Potrzeba, abyśmy czynili właśnie ten pierwszy krok – uderzenie kamienia w wodę, a uczynione dobro jak fale zacznie się rozchodzić i docierać do wszystkich, którzy nas otaczają. Możemy puścić duchową tzw. „kaczkę” – kamień, który wielokrotnie odbijając się od powierzchni wody stworzy bardzo wiele źródeł, powstawania fal i dzięki temu, nasze dobro, dotrze do jeszcze większej grupy osób.

Rzucając bumerangiem trzeba być uważnym i cierpliwym, aby w momencie kiedy będzie do nas wracał, móc go uchwycić. W przeciwnym razie albo nas uderzy, albo przeleci koło nas i nie będziemy mogli go odnaleźć. Dobro ofiarowywane innym powraca! Tak jak bumerang zatacza jakiś łuk i powraca do nas, tak dobro uczynione innym osobom powraca, choć nie jesteśmy wstanie przewidzieć kiedy, jak i od kogo. Dobro powraca, ale nie możemy go ograniczać przez mentalne wyznaczanie oczekiwań – jak ma powrócić, kiedy i od kogo. Pozwólmy dobru krążyć, a na pewno niejednokrotnie zostaniemy nim zaskoczeni.

05 – Jak lampka w rowerze: gdy ruszasz i pedałujesz, lampka się zapala i widzisz.

Nasze życie duchowe to radość z relacji, która istnieje pomiędzy każdym z nas, a Bogiem. Każdy jednak, na swój szczególny sposób odkrywa drogę, która prowadzi go do Niego. Droga ma swój charakter, specyficzne „punkty” życia, które staramy się wypełniać najlepiej jak potrafimy. Nasza modlitwa, uczestniczenie w życiu sakramentalnym, adoracja – wszystko to nabiera pozytywnych rysów naszej drogi. Każdy, choć jesteśmy chrześcijanami, doświadcza różnego, osobistego spotkania z Jezusem, który wraz z nami, dekoruje tę drogę, charakterystycznymi dla nas doświadczeniami. W naszym życiu duchowym, fizycznym, towarzyszą nam różne wydarzenia, które potrzebują naszego zaangażowania. Gdybyśmy mieli pozostać biernymi, nigdy nie odkryjemy faktycznego potencjału tych wydarzeń. Właściwe zaangażowanie wprowadza nas w doświadczenia i pozwala uczestniczyć w tym, co dla nas przygotował Bóg. Nasza podróż podobna jest do dynamo w rowerze. Wprowadzone w ruch, dostarcza odpowiednią ilość energii, aby światło mogło właściwie funkcjonować. Ale, gdy tylko staniemy, dynamo przestaje dostarczać prądu i przez to światło gaśnie. Dynamo, samo w sobie nie ma energii i nie potrafi przechowywać jej na później. Zatem wynikają z tego trzy zasadnicze punkty: działanie, które rodzi miłość; miłość, która niczego nie zatrzymuje dla siebie; brak działania gasi miłość.

Stawiane na naszej drodze osoby, wydarzenia, wymagają działania. Nieustannego ofiarowywania się całym sobą w chwili obecnej i to, co ona wnosi. Działanie dynama zależne jest od miłości, którą angażujemy w każde nasze działanie. To ona daje nam siłę i samo w sobie jest siłą w nas działającą. Wprowadzanie miłości w każdą czynność sprawia, że inne osoby czują się przeniknięte naszym działaniem. To zaś wywołuje właściwą reakcję wzajemności. Czyny poprzedzone miłością rodzą szczególny rodzaj wewnętrznego światła, które rozświetla nasze wnętrze, przynosząc i rodząc nowe inspiracje. Nasze działanie, dzięki temu światłu jest najcenniejszym darem dla innych, bo odczuwają w nim, szczególne Boże działanie. Miłość kreśli perspektywy i wyznacza nam właściwe sposoby działania. Dzięki temu, sami odczuwamy, że to, co ofiarowujemy innym, nie pochodzi z nas samych, ale od Boga, który czyni to przez nas. Dzięki miłości można poznać to, co masz czynić, dlatego nie dopuść do sytuacji, aby „twoja lampa” wygasła.

Gdy przestaniemy pedałować, dynamo przestanie produkować prąd potrzebny do wytworzenia światła. Nie można się zatrzymać, jeśli zależy mi na świetle. Nie można zatrzymać, ponieważ światło, które otrzymujemy ma cię prowadzić, a więc ma ci towarzyszyć oświetlając drogę, która jest przed tobą. Tak jak nie można zatrzymać tylko dla siebie światła, tak też nie można zatrzymać dla siebie miłości. Światło, mimo tego, że rzuca jakiś strumień na drogę, to i tak nie ma wyraźnych granic; rozprasza się – promieniuje, dając również innym konkretny punkt odniesienia. Patrząc na czyjeś światło sam mogę również z niego skorzystać dla własnego ubogacenia. Jeśli moją duszę przenika prawdziwe Boże światło, nie jestem wstanie zatrzymać go na wyłączność, ono naturalnie rozpromienia mnie i mój „mały świat”, który tworzę dzięki temu światło. 

Miłość wywołuje działanie, pomnaża miłość. Stąd, z powodu braku miłości, brakuje działania. Jeśli miłość przestanie krążyć pomiędzy osobami, w ostateczności przestanie istnieć. Siłą miłości jest jej nieustanne pomnażanie poprzez działanie – ofiarowywanie się innym. Jeśli przestajemy działać na rzecz innych, gasimy w sobie wewnętrzne światło, przestajemy promieniować, a więc pobudzać siebie i innych do działania z miłością. Jeśli nie ma światła nie potrafimy dostrzec tego, czego potrzebują inne osoby.

04 – Być w świecie Miłością.

Kiedy budujemy różne relacje, tak często mówimy o miłości. Kiedy mówimy o naszych tęsknotach i pragnieniach, często powracamy do miłości. Kiedy oglądamy trudne i bolesne wojny i biedę współczujemy i widzimy, że to w wyniku braku miłości. Wydaje się, że po tak zebranych różnych naszych spostrzeżeniach powinniśmy być „specjalistami od miłości” Dlaczego tak nie jest? Bo dziś nie potrzeba kolejnych teoretyków, ale ludzi, którzy będą w świecie miłością. Bo oprócz tego, że jesteśmy czegoś świadomi to jeszcze do tego powinniśmy być tymi, którzy starają się, aby ich czas upływał na czynieniu miłości. Tylko myśląc o miłości niczego nie osiągniemy, ale starając się żyć miłością, być nią, osiągniemy bardzo wiele. Często wydaje nam się, że kochać kogoś, to być gotowym uczynić bardzo wiele dla drugiej osoby. Ale gotowość to mimo wszystko stan bierności, oczekiwania na inicjatywy ze strony drugiej osoby. Prawdziwa miłość wolna jest od wszelkich względów. Akcent, jak widzimy, bardzo konkretnie położony jest na działaniu i takiej właśnie postawy wymaga od nas miłość.

Nasza osobista refleksja na temat miłości, jej odniesienie do wzoru jakim jest Jezus, może wprowadzić w nasze życie szereg zmian. Począwszy od rozmienia miłości, jej przeżywania, aż do zmiany wartości tego co czynimy w naszym życiu i jaką miłość ofiarowujemy innym. Każdy z nas ożywiony i prowadzony przez miłość może nieustannie stwarzać okazje nowych doświadczeń. Nasze życie może dzięki temu, stać się nieograniczoną dynamiką miłości. Nasze działanie może stać się szczególnym znakiem w środowisku, w którym żyjemy, może też stać się wyraźnym zaproszeniem dla innych, aby również oni podjęli refleksję na temat obecności miłości w ich życiu

Ważne jest to, aby zrozumieć istotę miłości. „Nasza miłość musi zawsze wyglądać jak półprosta, która wychodzi z jednego punktu (naszego serca), a zmierza do nieskończoności. Półprosta nie zgina się, by wrócić do punktu wyjścia, lecz zmierza do nieskończoności.” Miłość ma swoje środowisko rozwoju i jest nim to, co zachodzi w moim sercu. Miłość na swój kierunek – dlatego zawsze zwrócona jest ku innym. Miłość ma też swoją miarę i jest nią nieskończoność. Dzięki miłości „przenosimy szczególny ładunek” własnych emocji, uczuć, doświadczeń, owoców wypływających z przeżywanych przez nas wartości i różnych wydarzeń. Miłość nigdy nie pozostaje w miejscu, dlatego musimy dokładać wszelkich starań, aby się rozwijała, aby odnajdywała nowe sposoby realizacji, aby budziła zachwyt i umacniała innych na drodze miłości. Miłość ma wiele swoich „wariacji” dlatego to nasza dusza musi być nieustannie gotowa aby pójść za natchnieniami, inspiracjami. Każdy kto otworzy się na miłość, odczuje jak jego wnętrze się przemienia, jak jego codzienność staje się szeregiem przygód, które wyzwalają taką siłę, które po ludzku byśmy się nie spodziewali. Dzięki miłości możemy poczuć jak opadają mury ograniczeń i wyobrażenie o niemożliwości. Miłość jest wstanie udźwignąć nas i przenieść ponad górami trudnych doświadczeń. Miłość jednoczy, dlatego realizując ją, możemy uczynić pomiędzy nami zupełnie nowe relacje.

03 – Czynić tak… byś nie musiał żałować, że kochałeś zbyt mało.

Czy zawsze jesteśmy świadomi konsekwencji wypowiadanych przez nas słów? Czy możemy zdawać sobie sprawę z tego, co stanie się we wnętrzu osoby, gdy coś uczynimy? Odpowiedź brzmi: „NIE JESTEŚMY WSTANIE”. Nasza wrażliwość jest inna od wrażliwości innych osób; nasze dobro, nie koniecznie musi być dobre dla drugiej osoby. Co może być zatem właściwym kluczem wobec takich sytuacji? Zastanawiałem się nad tym jakiś czas. Przeanalizowałem wiele sytuacji i różnych możliwości rozwiązania sytuacji i w ostateczności stanąłem przed taką myślą: „kochaj tak, by niczego nie żałować”. Często zdarza się tak, że już po jakimś wydarzeniu, oceniając je, dochodzimy do właściwych wniosków, których nie potrafiliśmy dostrzec w trakcie jakiegoś wydarzenia.Obserwacje, które czynimy po jakiś wydarzeniu są rzeczywiście obiektywne. Natomiast w trakcie jakiś zdarzeń, ulegamy naszym emocjom, uczuciom, a często również naszemu egoizmowi. Nasza ocena sytuacji, to nie tylko kwestia stwierdzenia faktu, że coś było dobre lub złe. W tej sytuacji chodzi też o dostrzeżenie pewnych „braków”, które dotknęły nasze zachowanie itd. Człowiek po fakcie, dostrzega różne niuanse wydarzeń, a więc możliwości przeprowadzenia jakiejś sytuacji. Widzimy, co możemy, mogliśmy zrobić. Wiele sytuacji ma różne swoje opcje, a ta którą wybraliśmy w ramach jakiegoś wydarzenia, wcale nie musiała być najwłaściwszą opcją. Zatem jak dokonać właściwego wyboru? Czy wystarczy doświadczenie z innych wydarzeń? W wielu sytuacjach będzie to na pwno pomocne, ale kwestia naszego zaangażowania całkowitego w daną sprawę, jakby była ona jedyną w naszym życiu, pomoże nam głębiej przeżywać dane wydarzenia. Każda sytuacja, spotkanie, osoba jest jedynym i niepowtarzalnym darem, który wprowadza w nas łaskę uzdalniającą nas do właściwego przeżycia danego doświadczenia. Lepiej przeżyta sytuacja, wynika z naszego sposobu kochania. Miłość jest kluczowa, jest środkiem prowadzącym do… Każde wydarzenie ma swoje różne sfery – warstwy. Możemy je odkrywać tylko dzięki miłości. To właśnie miłość sprawia, że osoby, wydarzenia, odkrywają przed nami swą niezwykłą wartość. Nasze życie, wypełnione miłością, jest jak przepływający prąd, który płynie dopóki obwód jest zamknięty. W przypadku zerwania jedności, zrywamy obieg, przez co różne wydarzenia nie są odkrywane i realizowane w zgodzie ze swoim zamysłem. Miłość przepływająca poprzez poszczególne wydarzenia, osoby, zamyka obwód Bożej woli. Nasze działanie powinno być nieustannym przepływaniem miłości, w obwodzie, którym są osoby, z którymi jesteśmy, współpracujemy. Niekiedy już w trakcie jakiegoś wydarzenia, wyczuwamy, ze powinniśmy coś zrobić i tylko kwestia naszego zaangażowania może przyczynić się do tego, że faktycznie to zrobimy i nie będziemy żałowali, że czegoś w naszym działaniu zabrakło. Nasze działanie wymaga koncentracji i właściwego zaangażowania. Procent zaangażowania wpływa na poziom realizacji konkretnego wydarzenia. Brak przygotowania lub obojętność, mogą sprawić, że w nikłym procencie zaangażujemy się w jakąś chwilę i przepadną okazje, które są w niej zawarte. Nasze zaangażowanie wpływa na jakość i efektywność. Nie możemy spodziewać się jakiś wielkich osiągnięć, jeśli nie zaangażujemy się we właściwym stopniu. Potrzeba nam szczególne wyobraźni, która ukaże perspektywy, które możemy osiągnąć i dostrzec, również dzięki naszej wrażliwości. Można powiedzieć, że właściwym procentem naszego zaangażowania jest zawsze 100%, ale czy potrafimy to osiągnąć, albo przynajmniej sobie wyobrazić?

02 – Zawsze przekraczać myślą i sercem wszelkie ograniczenia. Wszystko należy traktować z miłością.

Powyższa myśl prowadzi mnie do kwestii „początków” różnych wydarzeń, zajęć itd. W wielu przypadkach nie mamy problemy z samą realizacją poszczególnych zajęć, co bardziej z ich rozpoczęciem. Możemy zaobserwować wiele takich sytuacji, w których mamy problem u samego początku. Nie chce nam się niekiedy w ogóle rozpocząć jakiegokolwiek zadania; inna sprawa, że brak chęci sprawia, że nasze podjęte zadania, wykonane są z musu, bez właściwego zaangażowania. Wydaje mi się, że problem tkwi w tym, że wszelkie zdarzenia stoją przed nami, wiele razy rozumiemy i traktujemy jako nasze osobiste ograniczenie. Negatywne podejście do jakiś spraw wynika z tego, że traktujemy je jako opozycję wobec naszego osobistego planu. Mówimy sobie niekiedy: „wolałbym teraz zająć się tym lub tamtym, a niekoniecznie akurat tym…”. Sami osobiście, zanim jakieś wydarzenie nastąpi, budujemy solidny mur, który oddziela nas przed czymś, co faktycznie nie jest zagrożeniem dla nas, ale w naszym wyobrażeniu jest zupełnie inaczej. Tym bardziej budowanie muru, wydaje się być kompletnie bezsensowne, gdyż i tak musimy zająć jakimś wydarzeniem i całe nasze myślenie nie sprawi, że zadanie samo się rozwiąże, bądź zniknie. Dlatego, w jaki inny sposób postępować względem życia, tych wszystkich wydarzeń, które stają przed nami? Dwie ważne myśli, choć nie łatwe, to jednak ukazujące w konkretny sposób podejścia do różnych spraw.

– mur, który albo najpierw sami zbudowaliśmy, bądź stwarza go jakaś sytuacja, musimy zburzyć, przekroczyć. Czyli konieczna jest postawa, w której nie pozwolimy, by mur nas zatrzymywał, powstrzymywał… Ważną rzeczą jest to, abyśmy starali się widzieć konkretne wydarzenie głębiej i szerzej. Każde wydarzenie ma swój czas, dlatego warto umieć uchwycić to wydarzenie w szerszym kontekście, a nie tylko skupiać się na tym, co może stanowić jakąś trudność, w rozpoczęciu danego zadania. Przeżyliśmy wiele doświadczeń, które początkowo zdawały się zbyt trudne, albo nastrajające nas negatywnie, ale z czasem to doświadczenie widzieliśmy w zupełnie innym ujęciu. Warto niekiedy przeczekać, przekraczając kolejne pojawiające się trudności.

– wydarzenia, które niejako nas oczekują, wymagają konkretnego zaangażowania. Nie wystarczy bierne przyjęcie i przymusowe zaakceptowanie wydarzeń, w które powinniśmy się zaangażować. Trudno spodziewać się dobrych owoców z jakiegoś wydarzenia, jeśli jesteśmy do czegoś przymuszeni, zobligowani. Nie powinniśmy być świadectwem słów: „no co mam robić – nie mam innego wyjścia”. Jak powyższa myśl, stanowiąca integralną całość, tak powinno być również w naszym myśleniu i działaniu. Wnikając w kolejne wydarzenia, zadania, zaangażujmy się w nie z miłością i czyńmy ją w każdej chwili tego wydarzenia. Traktując z miłość te zdarzenia, być może zrozumiemy ich głębszy sens i wartość.

01 – Temu, kto idzie za Tobą, pozostaw jedynie Ewangelię.

Kończy się jakieś spotkanie, rozmowa, zajęcie w pracy, w szkole… Wracam do domu i na chwilę, zanim przejdę do kolejnych wydarzeń, pomiędzy chwilami, zadaje sobie pytanie: „co pozostawiłem?” Co dała moja obecność, słowa, zachowanie… Świadectwem czego było moje pozostanie w jakimś miejscu, w osobie z którą rozmawiałem, w zadaniach które realizowałem. Nie chodzi mi tylko o fizyczną efektywność, ale nade wszystko o to, co zrozumieli, jak wykorzystałem daną mi okoliczność, czy sprostałem zadaniu, które „postawiła mi chwila”? W nasze życie, niestety, bardzo często wdziera się pragnienie osiągnięcia efektów – natychmiastowych rezultatów, co sprawia, że niekiedy nie zwracamy odpowiedniej uwagi na to, w jaki sposób wypełniamy różne zadania. Niekiedy zdaję sobie sprawę, że i co z tego, że udało mi się coś osiągnąć, jeśli droga do tego celu, została w jakiejś mierze, bądź też, całkowicie zmarnowana. Można np. wiele razy ćwiczyć jakieś przedstawienie i ostatecznie wyjdzie ono nawet doskonale, ale czy nie ważniejsze jest to, jaka atmosfera towarzyszy wszystkim tym, którzy biorą czynny udział w tym przedstawieniu. Może zdarzyć się tak, że wystawione dzieło tak na zewnątrz będzie doskonałe, ale w sercach ludzi będzie wzajemna niechęć, czy nawet nienawiść. Każda chwila naszego życia to „droga do celu”. Ważny jest cel, ale tak samo ważna jest droga, która do niego prowadzi. Zatem, bardzo ważne jest to, aby często zadawać sobie pytanie: „co pozostało?”

Wszystkie wydarzenia mają jakąś wartość, znaczenie. Nie wszystkie jednak są takiej samej wartości. Mogę dokonać wyboru tego, co rzeczywiście ważne. Niekiedy wybór, decyzja, rodzi owoce, a niekiedy czyni, że musimy borykać się z konsekwencjami. Odpowiedzialność za to, co „pozostaje” obecne w moim życiu, to nie tylko kwestia wyboru, decyzji, ale nade wszystko to kwestia naszej otwartości na dary, które zawarte są w konkretnym momencie, w konkretnym wydarzeniu. Mogę ofiarować innym osobom bardzo wiele, ale czy to rzeczywiście właściwa postawa. My sami musimy najpierw odkryć gdzie tkwi źródło historii naszych doświadczeń. Rozkładając wszystkie czynniki na elementy pierwsze, docieramy do „esencji” – CZEGOŚ – co ukształtowało naszą postawę, działanie. Każdy wierzący człowiek, w jakimś czasie, odkrywa, że sercem jego całego życia i każdej chwili jego codzienności jest Słowo – Ewangelia. Chrystus jest początkiem wszystkiego, wszelkiego dobra.

Dać świadectwo swoim życiem, powinienem dotknąć tego, co najistotniejsze, opowiedzieć innym, co we mnie uczyniło Słowo. W ten sposób, zarówno ja sam, jak i inni spotykają się z Chrystusem, który jest INICJATOREM mojego życia. To On powinien być najbardziej widoczny w moim życiu.