Pomyśl o jakiejkolwiek osobie. Jakie pierwsze myśli pojawiły się na temat właśnie tego człowieka?

Mam oczy, aby widzieć całą prawdę, ale niekiedy łatwiej jest widzieć to, co negatywne i na tym się skupić, niż wysilić się i dostrzec piękno w drugiej osobie, jakim jest obecne w niej dobro. Przyjęło się powiedzenie, że „najlepiej nam tam, gdzie nas nie ma”, a to chyba za sprawą trudności, które przeżywamy w miejscu, w którym obecnie się znajdujemy. Trudno nam się odciąć od przeciwności, od niepowodzeń, których doświadczamy, ale chyba powodem tego jest to, że „wciąż na nowo rozpalane jest ognisko pesymizmu”.

Sytuację w naszym wnętrzu, można porównać do ogniska. Ogień zjawia się wówczas, gdy go rozpalamy poprzez dorzucanie drwa. Gaśnie, gdy już nie dorzucamy i przez to go nie rozpalamy. Kiedy staje przed nami jakaś osoba – albo ognisko jest w jakimś stopniu rozpalone, albo jest wygasłe. Od nas w tej sytuacji zależy, co stanie się z tym „wewnętrznym ogniskiem”. Jeśli patrzymy w negatywny sposób na człowieka, jeśli nosimy w sobie negatywne emocje, wówczas nasze ognisko staje się coraz większe. Czasami takich „ognisk” nosimy w sobie bardzo wiele, bo dotyczą one wielu kwestii: sytuacji czy osób. Jeśli nie będziemy rozbudzać w sobie jakiś myśli na temat, czy to sytuacji, czy osoby, wówczas jeśli nawet pojawi się coś negatywnego to szybko sobie z tym damy radę.

To w sumie ciekawe, że szybciej dostrzegamy negatywne strony drugiej osoby, niż jej pozytywne strony. Dlaczego? Może jest w nas taka postawa, ponieważ roztaczamy wokół siebie pole ochronne, które ma sprzeciwiać się temu, co może wpłynąć na nas w negatywny sposób. Jednak warto zakodować w sobie pewną wiadomość – skoro znajdujemy w człowieku jakieś zło, to na pewno jest też w nim jakieś dobro. Nie ma takiej sytuacji, w której moglibyśmy stwierdzić, że w jakiejś osobie nie ma dobra. To raczej nasza trudność, aby to dobro dostrzec i wydobyć na wierzch. Każdy z nas może nie mieć świadomości, że nosi w sobie jakieś dobro, lub jakieś zło. Niekiedy przypisujemy jakiejś osobie cechy, które są tylko naszą interpretacją, bo w jakiś sposób może np. ta osoba nam się naraziła. W takiej sytuacji, jeszcze bardziej widoczne jest zadanie, które stoi w zasadzie przed każdym z nas, niezależnie od sytuacji – każdy z nas musi otworzyć oczy. W tym zadaniu nie chodzi tylko o odkrycie prawdy – o znalezienie dobra, zła w człowieku, ale o dostrzeżenie tego, co skrywa druga osoba w głębi swego wnętrza – dlaczego jest w niej akurat jakieś zło, lub dlaczego, albo skąd w niej jest tyle dobra.

To nie do końca prawda, że jesteśmy strasznymi pesymistami. Zgodzę się z tym, że często jesteśmy krytyczni względem innych, bo sami jesteśmy źli. Żyjemy w świecie opinii i ocen; nieustannie życiowe sytuacje stawiają nas na takim właśnie tle, dlatego jest w nas taka postawa, którą można jednak ukształtować w inny sposób. Opinie, oceny, mogą wskazywać na umiejętność dostrzegania czegoś, co jest skrywane. Dlaczego by nie wykorzystać takiej umiejętności do rozwijania w sobie wrażliwości. Nie musimy w sobie rozpalać negatywnego ogniska kiedy spotykamy jakąś osobę, lub sytuację. Oczywiście nie jest to proste, by zniknął ogień, ale nie niemożliwe.

Starajmy się patrzeć na ludzi, sytuacje, z tej pozytywnej strony, szukając najpierw tego, co dobre i na tym skupiając całe swoje zaangażowanie. Może dzięki temu będziemy dużo spokojniejsi, a nasze oczy bardziej otwarte, by zachwycić się kolejnym odkrytym dobrem.