czy będąc chrześcijaninem, rzeczywiście mam powód, by się wstydzić? Czy bycie chrześcijaninem nie brzmi właśnie dumnie? Spróbuj poprzez ten artykuł znaleźć właściwą odpowiedź.

Obawiam się, że wszyscy ci, którzy stwierdzają, że wiara to archiwum, a bycie chrześcijaninem to obciach, zwyczajnie nie dotknęli sedna tego to, co kryje się za pojęciami: wiara i chrześcijaństwo. Wiele osób stawia raczej mur obronny, odgradzający ich od możliwości poznania i zrozumienia czegokolwiek w tym sensie. Trudno im pokazać cokolwiek, przekonać, bo ich nastawienie jest po prostu na „NIE”. Czy wobec takiej ignorancji, ja mam powody do tego, aby się wycofać, chować i wstydzić tego, że wierzę, że jestem chrześcijaninem. Wydaje się to być absurdalne. Argumentów dla tych, którzy boją się być „normalni” i przyznać do tego kim są i w co wierzę, może być bardzo wiele. Oczywiście pomocą mogą być argumenty, które przytoczę ja, czy inne osoby. Jednak – dużo większą siłę będą mieć te argumenty, które każdy z nas odkryje sam; do których będzie szczerze przekonany i którymi faktycznie będzie żył. To właśnie one sprawią, że nie będziemy jak żółw, który w chwili niebezpieczeństwa chowa się w skorupie; nie będziemy też walczącą inkwizycją, ale znajdziemy właściwe rozwiązanie dla kwestii – jak dziś być chrześcijaninem.

Może zanim przejdę do moich argumentów, zastanowię się najpierw nad tym, dlaczego w ogóle pojawia się ta sytuacja, że wstydzimy się wiary i bycia chrześcijanami.

WSTYD pojawia się w związku z sytuacjami, kiedy np. poruszane są mało popularne kwestie, takie jak np. in vitro, współżycie przed ślubem, gender, polityka, pieniądze księży i ich samochody, pedofilia itp. Można zauważyć, że w wielu rozmowach to są poniekąd notorycznie poruszane zagadnienia, które mają zamknąć usta katolikom i pokazać im, jak archaicznymi są i jak niewłaściwe jest ich rozumienie współczesności – świata i ludzi.

Tendencje się zmieniają – kiedyś kobieta, która zaszła w ciążę przed ślubem, ukrywała to, bo był to wstyd i nie było ogólnie przyzwolenia na coś takiego, a dziś – chrześcijanin powinien się wstydzić tego, jak widzi budowanie relacji, związku i rodziny – tego, że jednak dużo lepiej byłoby, gdyby dziecko było poczęte już po ślubie. To oczywiście ogólnie ukazane zagadnienie, nie jest próbą wywołania dyskusji, czy nie ma niczego krytykować i osądzać.

Dziś tak wiele mówi się o tolerancji i wolności. Dlaczego mają one być tylko jednostronne. Dlaczego tolerancja nie ma dotykać również mnie – mojej wiary, mojego bycia chrześcijaninem. Paradoks prawda? Jest ich niestety coraz więcej i są one coraz bardziej złożone. Czy można je rozwiązać i wyprostować? Nie, dopóki rozmówcy nie odnajdą wspólnej płaszczyzny, na której będą mogli rozmawiać tłumaczyć sobie te sprawy.

Problem takich sytuacji często leży w tym, że to ja mam przekonywać innych i bronić się przed atakami innych, choć ci „atakujący” często, nie zdradzają do końca całej prawdy o tym, z jakiego powodu atakują katolików i chrześcijaństwo.

Przejdźmy do sedna sprawy: dlaczego nie powinienem wstydzić się tego, że wierzę, że jestem chrześcijaninem?

Trudno, aby do osób niewierzących miałyby dotrzeć argumenty wiary, może właśnie dlatego odłóżmy je na bok i zastanówmy się nad takimi, które mogą stać się ogólnymi – uniwersalnymi.

STYL I KLASA

Jeśli życie ma odpowiedni styl i klasę, staje się dla nas bardziej znaczące i sensowne. Nie chodzi mi tutaj o modę, ubiór, czy rodzaj gadżetów, którymi się posługujemy, ale o sposób bycia – życie, które jest scharakteryzowane czymś głębszym niż tylko pieniądze i sława. Styl i klasa w chrześcijaństwie to przebaczenie, to miłość, która chroni ludzi i buduje relacje. To chrześcijaństwo, które rzeczywiście buduje cywilizację miłości, pokoju na świecie i jedność. 

HIERARCHIA WARTOŚCI

Ludzie, którzy mają cel w życiu i potrafią w atrakcyjny sposób go osiągnąć dla wielu stają się idolami, wzorami. Oni często jednak powracają w swoich wypowiedziach do wartości, którymi się kierują, które ich kształtują. Prawdziwy chrześcijanin ma hierarchię wartości – wewnętrzny kompas, który może pomóc mu zbudować niezwykłe życie.

KONKRETNY CEL

To, co mi podoba się i co doceniam w chrześcijaństwie, to stabilność PRAWD WIARY, które mimo tylu lat, zmian wokół nas, rzeczywiście wciąż są aktualne. Człowiek może budować swoje życie w oparciu o stabilny fundament i nie musi obawiać się, że dokonując się wokół niego zmiany, spowodują jego wykluczenie. Rzeczywistość życia wiecznego, jako naszego celu życiowego, stawia każdego dnia przed nami różne wyzwania, które sprawiają, że nasze życie – poszczególne jego elementy stanowią całość i prowadzą jasno do jednego celu. Moje różne zachwiania, nie zmieniają celu, ani jego sensu. To ja odkrywam siebie, mając właśnie jako cel, życie wieczne.

Powinniśmy mieć przekonanie, że chrześcijaństwo ma dla współczesnego człowieka wiele spraw do zaproponowania. Wstydząc się wiary, tego kim jestem, sam bez przekonania będę wykonywał tylko puste czynności. Inni widząc taką postawę, nie przekonają się do chrześcijaństwa, a ja, jeśli nie chcę tego zmienić, to faktycznie lepiej byłoby, gdybym zaczął się wstydzić mojej wiary – w dosłownym rozumieniu „mojej”, bo na pewno nie jest to wtedy wiara, do której zaprasza mnie Bóg. Chrześcijaństwo to przede wszystkim działanie Boga, ale to ono właśnie może uskutecznić wiele pięknych i wartościowych moich pomysłów, których realizacja, przyczyni się do wprowadzenia potrzebnych i pozytywnych zmian w różnych rzeczywistościach.

Mam się wstydzić, że jestem „katolem”? Nie! Ja jestem dumny, że noszę w sercu tę nazwę – chrześcijanin – Chrystusowy.