Towarzyszące chrześcijanom zwyczaje, pobożne praktyki, w różnym stopniu są przez nich realizowane. Spróbujmy sami sobie zadać pytanie: dlaczego brakuje nam sumienności w praktykowaniu wiary?

Często stawiam młodym osobom pytanie: „Co znaczy być chrześcijaninem?” I od razy, jak lawina płyną odpowiedzi: „chodzić do kościoła”; „modlić się”; „pościć” itp. Nieco przewrotnie, zadaje im kolejne pytanie: „czy w takim razie ten, co nie chodzi do kościoła, nie modli się i nie pości, nie jest chrześcijaninem? Oczywiście w tym miejscu następuje ogromny sprzeciw.

Często wiarę utożsamiamy z pobożnymi praktykami. Nie jest to oczywiście błędne, a jedynie ograniczone twierdzenie, które wymaga jednak ukonkretnienia. Bycie wierzącym, bycie chrześcijaninem, nie powinniśmy wiązać tylko z praktykami, aczkolwiek pojawia się w następstwie takiego myślenia brak jakiejś logiczności. Pobożne praktyki są pewnego rodzaju odzwierciedleniem naszego zaangażowania. Bo jeśli wierzę w Boga, to dlaczego miałbym nie chcieć z Nim być (np. Eucharystia); dlaczego miałbym nie chcieć z Nim rozmawiać (np. modlitwa osobista); dlaczego miałbym być niewdzięczny i nie mógłbym Mu czegoś ofiarować (np. post)? Nasze błędne myślenie i działanie, często ma jakiś swój początek. Często jest to jakiś punkt, w historii naszego życia, który wpływa na jakąś konkretną kwestię w naszym życiu. Tak też temat wiary, jeśli ma u podstaw jakieś błędy, wówczas wpływa to ogromnie na nasze wyobrażenie o Bogu, o tym jak mamy z Nim być, rozmawiać itp. Jeśli będziemy wiarę łączyli tylko z realizacją jakiś zadań, to myślę, że często pojawią się sytuacje, w których polegniemy. Przyzwyczajeni w życiu codziennym do realizacji nieustannie jakiś zadań, do takiego sposobu funkcjonowania, trudno będzie nam zrozumieć, że w relacji z Bogiem nie ma zasady: „coś za coś”. Nie możemy traktować pobożnych praktyk, jako karty przetargowej, dzięki której wymusimy coś na Bogu. U podstaw naszego braku działania, leży źle rozumiana wiara i częsty brak rozumienia tych kwestii, którymi mamy żyć.

Zasady, którymi kierują się chrześcijanie, nie należą do najprostszych. Moim zdaniem, ich trudność często leży w tym, jak rozumiemy te zasady. Traktowanie zasad, jako narzuconych nam sposobów rozwiązywania różnych kwestii, często spotyka się z naszym sprzeciwem. Przez takie traktowanie tych spraw, trudno abyśmy zgłębili te zasady, a przede wszystkim trudne będzie to, abyśmy podjęli się ich realizacji, jako swoich. Można niekiedy wręcz zauważyć, że naszą zasadą jest, nagminne łamanie zasad.

Pewnie każdy z nas ma jakieś swoje podejście do wiary, ale pewnie wielu może stwierdzić, że czegoś nie robili, bądź nie robią w odniesieniu do chrześcijańskiego sposobu postępowania. W jaki sposób mamy zatem postępować?

Chciałbym zwrócić waszą uwagę na trzy kwestie. Jeśli chodzi o wiarę, u podstaw wszystkiego stoi SPOTKANIE z Bogiem. Jeśli najpierw pragniemy spotkania i rozmowy, wówczas zrozumiemy, że zadania, które mamy realizować, to wskazówki Boga względem naszego życia. Spotkanie na modlitwie, podczas Eucharystii, może stać się dla nas okazją do odkrycia, jaki cel mamy osiągnąć. Wraz z realizacją zadań, płynie w nas głębsze, duchowe poznanie i zrozumienie. Dlatego to, co mamy czynić jako chrześcijanie, stanie się bliższe naszemu sercu, a nie tylko przeanalizowane przez nasz rozum.

Może właśnie tutaj tkwi, źródło naszej trudności – wiarę traktujemy bardziej rozumowo, a za mało angażujemy w nią nasze serce. Pomyśl, czy właśnie teraz nie powinieneś wprowadzić jakiejś zmiany w życiu wiary?

*lista najczęstszych niedoskonałości:

opuszczanie Mszy, modlitwy, postu…

gniew, przekleństwa, obgadywanie, krytykowanie

nie wypełnianie swoich obowiązków

brak posłuszeństwa

nieczystość.