POZYSKAĆ swego brata…

Może kiedyś postawiłeś sobie pytanie: jak masz żyć Słowem? I wciąż poszukujesz sposobu, by Nim się autentycznie kierować i odnosić do swojej codzienności. Może bywają chwile zwątpienia, trudności, które poddają twoje pragnienie w wątpliwość. Pewnie też masz wiele sytuacji, w których tak bardzo konkretnie udało ci się żyć Słowem i otrzymać jakieś doświadczenie i owoce. W kontekście czytania, rozważania Słowa, wpadły mi przed nos tekst wywiady z abp Konradem Krajewskim, który w kontekście tej krótkiej mojej myśli o Papieżu Franciszku mówi tak: „To człowiek niezwykle mądry. Przeżył już swoje życie, nabrał doświadczenia, a co za tym idzie – wielkiej pokory. On nie tylko czyta Ewangelię, on żyje Ewangelią. „Nie czytaj książek o słowie Bożym. Czytaj słowo Boże!” – zwrócił mi kiedyś uwagę. Przyznał, że kiedy ma jakiś trudny problem do rozwiązania i nie wie, co robić, właśnie w Piśmie Świętym szuka odpowiedzi. Pyta, co w takiej sytuacji zrobiłby Jezus.”

Bardzo podoba mi się to, ponieważ moja duchowość – styl życia, to też kierowanie się Słowem, życie Nim i szukanie w Nim rozwiązań.

Będąc z wizytą u chorych, przez cały rok, wchodząc do jednego domu, spotykałem mężczyznę który zawsze był obecny w czasie wizyty w domu jego mamy. Wielokrotnie zachęcałem i zwracałem uwagę o tym, by poszedł do kościoła, do spowiedzi (nawet wielokrotnie mu oferowałem możliwość spowiedzi przy okazji wizyty z Komunią św. u jego mamy). On jednak zawsze z uśmiechem przekładał to „na później”. Myślałem sobie, że pięknie by było, gdyby kiedyś jednak udało mi się go przekonać, by skorzystał z sakramentu pojednania, a jednocześnie by mógł przyjąć też Komunię świętą.

Pewnej soboty podjeżdżając z kierowcą pod ich dom, w formie trochę żartu powiedziałem: „cudem by dziś było, gdyby dziś się wyspowiadał”. Pan kierowca i ja uśmiechnęliśmy się do siebie, znając poprzednie sytuacje.

Gdy wszedłem do domu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to właśnie postać owego mężczyzny, który tym razem leżał na łóżku i mało co reagował. Spytałem się jego mamy co się stało, a ona krótko odpowiedziała mi, że niedawno wrócił ze szpitala; że jest z nim ciężko; że nie może wstawać; że myśli mu się kręcą i że ona biedna musi wszystko wokół niego robić. Nie zwlekając, podszedłem do jego łóżka i pochylając się od razu zadałem mu pytanie, czy chce bym go wyspowiadał… Znów z twarzy wyczytać można było, że będzie odkładał. Ja jednak mocno zareagowałem – kazałem jego mamie wyjść, a samemu siadając koło niego na łóżku rozpocząłem spowiedź świętą. „UDAŁO SIĘ…” Na końcu już po spowiedzi przypomniałem mu, jak już od roku Pan Bóg próbował się przez moją obecność i naleganie, przebić do jego serca i uczynić tam porządek. On uśmiechnął się i pomodliliśmy się wspólnie. Oboje skorzystali z wszystkich sakramentów (spowiedzi, namaszczenia i Komunii). W uszach brzmiały mi słowa z niedzielnej Ewangelii, które rozważałem przez cały tydzień…

Mt 18, 15-20
«Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. (…) Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich».

Pozyskać brata dla wspólnoty… Czuję radość i nie ukrywam wzruszenia, że Słowo Boże tak konkretnie zostało zrealizowane i że to Bóg, skłonił zarówno serce owego mężczyzny jak i moje do tego, aby mogło dojść do tego pięknego spotkania – wydarzenia.

Gdy wyszedłem z ich domu, wszedłem do samochodu i z całą moją powagą i westchnieniem powiedziałem do kierowcy: „a jednak dziś miał miejsce cud, o którym mówiliśmy”. Kierowca zdziwiony, w milczeniu pojechał dalej, do kolejnej chorej osoby.