Czy masz czas, w którym zastanawiasz się nad życiem, przyszłością, nad zadaniami, które masz realizować? Może potrzebne jest ci właściwe źródło, które możesz właśnie odkryć.

Miniony czas, dosłownie kilka sytuacji, sprawiły, że się zatrzymałem. Wciąż jakieś obowiązki, zadania do spełnienia, myśli do uczesania. Wszystko to mogło ze spokojem poczekać, potrzebowałem zatrzymania. Zauważyłem, że to, co mnie najczęściej zatrzymuje, tak oczywiście pozytywnie, to ludzie, których obecność w moim życiu zawdzięczam woli Bożej. Ich historie, doświadczenia, sprawiają, że człowiek odczuwa wewnętrzną potrzebę zwolnienia z życiem, albo całkowitego zatrzymania się. To nie kwestia szoku, uczuć, czy sentymentów. To temat, który dzięki nim się pojawia dociera mocniej niż kiedykolwiek do serca, umysłu i ma swoją chwilę, swój głos. Ostatnio, może właśnie z racji jakości wydarzeń, zwróciłem bardziej uwagę właśnie na to „zatrzymanie”.

Nasuwa mi się tutaj pierwszy, bardzo ważny wniosek. Jeśli coś cię porusza, budzi w tobie jakąś myśl; zachęca do działania… broń Boże, nie odkładaj tego na bok, nie porzucaj, nie gaś. To „pierwsze poruszenie” to piękna motywacja, za którą warto pójść z całym swoim życiem. To, nazwane przeze mnie „zatrzymanie” to ważna cegiełka w budowie, którą w tym właśnie momencie możesz rozpocząć.

Nie zaczynaj od NIE!

TO, że obecnie czytasz moje przemyślenie, to dobry znak. Coś cię ciekawi. Czegoś szukasz. Ludzie, którzy zbyt często mówią NIE, mają w sobie właśnie brak ciekawości, brak głodu poszukiwania. Bywa, że zaczynamy rozważanie jakiś spraw w naszym życiu, od zbudowania fortecy wokół siebie. Wyłączenie się z zewnętrznych spraw bywa niekiedy ucieczką, a niekiedy ludzkim egoizmem. Zamknę oczy i sprawy nie ma.  Na dłuższą metę, nie da się tak żyć. Takim działaniem możemy odebrać sobie wiele szans, które mogłoby coś w nas zbudować.  Odrzucając szanse na „zatrzymanie się”, możesz minąć się często z właściwym sensem chwili, którą obecnie przeżywasz. Trudno zrozumieć niekiedy chwilę, jeśli się nie zatrzymamy i nie pochylimy nad konkretną sytuacją. Nim stanowczo powiesz NIE, spróbuj najpierw i poświęć przez kilka kolejnych dni, kwadrans na zatrzymanie się.

Z zegarkiem w ręku!

Jeśli nie masz takiego zwyczaju, by się zatrzymać, na początku będziesz musiał powalczyć ze sobą, albo bardziej o to, by wytrwać przez ten kwadrans. Dlaczego kwadrans – bo ani to mało, ani dużo. Św. Teresa mówiła o trwaniu modlitwy i określiła, że jej czas powinien być w tych granicach. Oczywiście jeśli znasz trochę siebie, to wiesz na ile czasu możesz sobie pozwolić, ale pamiętaj, nie bądź skąpcem. Ustaw sobie przypomnienia, ustal godzinę i ustaw alarm. Próbuj być w tym rzetelny, a twoja postawa na pewno zaowocuje.

Pewnie już cię męczy… pytanie, dlaczego tak ważny ma być dla ciebie ten czas zatrzymania. Myślę, że jakakolwiek odpowiedź, nie będzie dla ciebie satysfakcjonująca, dopóki sam nie spróbujesz realizować tego doświadczenia. Odpowiedzi musisz udzielić sobie sam, bo w przeciwnym razie, będzie to sztuczne. 

Ja to nazwałem „Bożym kwadransem” – ty, jeśli chcesz tego spróbować, możesz to nazwać zupełnie inaczej – np. Kwadrans spokoju, burza mózgu, chwila milczenia, poligon, walka o siebie… Nie nazwa jest ważna, ale to, czego podejmiesz się w tym czasie.