– stacja 4 –
TRZYKROTNE WYPARCIE SIĘ JEZUSA PRZEZ PIOTRA.
Życiowe próby? Jest ich tyle w naszej codzienności, że z czasem stają się powszednim towarzyszem naszej codzienności. Czy muszę jednak komuś coś udowadniać?
Każdą osobę, jej zachowanie można skrytykować, ocenić w sposób negatywny. Można tż wszystko w jakiś sposób wytłumaczyć. Jakie pytania pojawiają się w twojej głowie, jeśli w ogóle są, na dźwięk tj stacji – tego punktu na drodze? Moje pytanie brzmi – czego w moim życiu jest więcej, sytuacji w których się do Niego przyznaję, czy sytuacji, w których się Go zapieram?
Można zrozumieć Piotra w perspektywie wydarzeń – pojmano Mistrza. Skoro wobec Niego są nie przychylni, to również i uczniów i apostołów może objąć ta nienawiść. Boi si o swoje życie – to fizyczne, ale wewnętrznie coś go jednak pcha, by iść za Jezusem, by dostać się na dziedziniec, by dowiedzieć się z pierwszej ręki – co się dzieje z Jezusem. Jest w z jednej strony ciekawość, a z drugiej strony chyba mimo wszystko ogromny strach. TO CO W NAS SILNIEJSZE, DECYDUJE O WSZYSTKIM? W Piotrze wygrał strach – mimo zapewnień, że zrobi dla Mistrza wszystko, mimo bojowniczego nastawienia (miecz w Ogrójcu), to jednak uległ bardzo ludzkim przypadłościom. Nie jest to jednak jakaś błaha sprawa, by można było sobie pomyśleć, że my dziś postąpilibyśmy zupełnie inaczej.
Dziś człowiek zapiera się niekiedy sam siebie, a co dopiero jakiejś idei, religii, czy osoby np. Jezusa. To według mnie, często zjawisko, kiedy coś dla nas ważnego, przestaje być istotne, o co warto by było walczyć, za czym warto by było podążać. Jesteśmy często pod wpływem różnych zewnętrznych czynników, które mają wpływ do tego stopnia na nas, ż potrafią zmienić naszą hierarchię wartości, nasze poglądy, opinie. Czasy zmieniają się bardzo szybko dlatego, nie wiele potrzeba byśmy poczuli się zagubieni, zdezorientowani.
Piotr jest pod wpływem przede wszystkim presji otoczenia. Jezus i Jego nauka, wywołują różne reakcje, a ludzie jedni z Nim sympatyzują, a wielu jednak jest przeciwnikami. Strach przed utratą własnego życia, wybija Piotra z orbity osobistej pewności, którą miał wówczas, gdy rozmawiał z Jezusem i zapewniał Go o swojej wierności. Jego prawdziwa miłość jest jednak po ludzku słaba. Pewność siebie, zmieszana z warunkami zewnętrznymi, powoduje trzykrotne zaparcie się przez Piotra. To ciekawe, że późniejsza scena, już po Zmartwychwstaniu Chrystusa, stawia trzykrotnie pytanie: „czy miłujesz mnie?” (por. J 21,15-19) (niektórzy tak interpretują tą scenę – trzykrotne pytanie, jest odpowiedzią na trzykrotne zaparcie się przez Piotra). Zestawienie tych dwóch scen biblijnych z pewnością Piotra, stają się ogromną lekcją pokory, dla niego. To brzmi trochę jakby podważana była jego pewność, stanowczość; jakby miał sobie uświadomić, że w życiu bardzo potrzebna jest pokora, szczególnie wobec bardzo ważnych wydarzeń. Zapewnienie przez Piotra jest oznaką jego pewności, która kruszy się wraz z kolejno spotkanymi osobami na dziedzińcu. Miłość została poddana próbie. Wydaje się, że piotr przegrał. Jest jednak w nim nadzieja, bo…
„Wspomniał Piotr na słowa Jezusa, który mu powiedział: Zanim kogut zapieje, trzy razy się mnie wyprzesz. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał. (por. Mt 26,73-75). Moment przełomu to moment uświadomienia sobie prawdy – że jego pewność jednak nie wystarczyła. Pragnienie przebaczenia, obudziło w Piotrze pokorę i pragnienie Boga, w swoim życiu.
Trzykrotne wyparcie się przez Piotra to scena ucząca pokory, wskazująca jak bardzo w naszym życiu potrzebujemy Kogoś, na kim oprzemy się i będziemy stawali się silniejsi. Nie wszystkie działania to tylko kwestia naszej woli. Piotr – symbolicznie ukazuje współczesnego człowieka, który w PEWNOŚCI, w swoich decyzjach i wyborach, dostrzega własną siłę. Dziś również człowiek upatruję siły w sobie, w swoich możliwościach i osiągnięciach. Dopóki „wszystko wychodzi”, człowiekowi wydaje się, że osiąga powodzenie. Do pierwszego potknięcia, aż spotka nas taka sytuacja, która niezależnie od nas, coś w naszych planach poprzestawia, zburzy i nagle uświadomimy sobie, a będzie i jest to dla nas moment trudny i bolesny, że jednak jako ludzie jesteśmy słabi. Człowiekowi trudno uznać, że środek ciężkości naszego życia, świata wcale nie jest w nas, a jednak poza nami. To wcale nie dowodzi ani o naszej słabości, ani jakiejkolwiek niedoskonałości. Po prostu, nie możemy mieć pewności, zbudowanej na sobie.
Stawianie akcentu na swojej osobie, zawsze przyniesie zderzenie ze smutną rzeczywistością naszych ograniczeń. Nie jesteśmy samowystarczalni, a to że jesteśmy od Kogoś, czegoś zależni, nie oznacza naszej słabości, lecz świadczy o ogromnych naszych potrzebach. Miłość otwiera na innych, poszerza nasze horyzonty, otwierając nasze serca bardzo szeroko. Dzięki temu jesteśmy w stanie objąć miłością bardzo wiele. Pewność staje się w niektórych sprawach ograniczeniem i nie dodaje nam wystarczających sił do tego, abyśmy umieli przeciwstawić się przeciwnościom.
W miłości nie powinniśmy ograniczać się, a więc nie powinniśmy niczego stawiać jako pewnik. Miłość przypomina bardziej odkrywanie niż zdobywanie. W miłości potrzebujemy niezwykle dużo pokory. Piotr uczy się miłości – to, co było dla niego pewnikiem, zweryfikowało się przez trzykrotne wyparcie się Jezusa, ale lekcja pokory wypłynęła poprzez łzy. W MIŁOŚCI NIE BĄDŹMY PEWNI, ALE POKORNI. To jest dla mnie szczególna lekcja, która wypływa z tej sceny, z tej drogi miłości, z tej stacji Drogi krzyżowej.